Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Pomorze: Nad Bałtykiem polują na pasażera

infobus
13.08.2008 10:33

Podkradanie klientów, obrzucanie się wyzwiskami i unikanie Inspekcji Transportu Drogowego. Tak działają firmy przewożące turystów do kurortów nad Bałtykiem – pisze Gazeta Wyborcza. Na dworcu autobusowym we Władysławowie każdy dzień wygląda podobnie: od rana na przystanku pojawiają się na przemian biało-zielone autokary Pomorskiej Komunikacji Samochodowej z Wejherowa oraz busy lokalnych prywatnych przewoźników.
Kierunki wciąż te same: Gdynia, Hel, Jastrzębia Góra, Karwia. Po dworcu biegają zdezorientowani turyści – po części przez opóźnienia wynikające z ogromnych korków, po części z powodu wojny o klientów, która od lat trwa w tej okolicy.
Teoretycznie wszystko jest w porządku. Według polskiego prawa każdy przewoźnik, który chce prowadzić regularne, rozkładowe przewozy na określonej trasie, musi złożyć wniosek w urzędzie starostwa lub marszałkowskim.
– W rejonie Władysławowa praktycznie wszyscy przewoźnicy mają odpowiednie zezwolenia i zaakceptowane rozkłady – mówi Grzegorz Kamiński, szef gdańskiego oddziału Inspekcji Transportu Drogowego, instytucji, która kontroluje przewoźników.
Problem w tym, że rozkłady w większości są fikcyjne. Przewoźnicy nawet nie wywieszają ich na przystankach. – Bo kierowcy opóźniają bądź przyspieszają odjazdy, by sobie podkradać pasażerów – przyznaje Kamiński.
Inspekcja próbuje walczyć z tym procederem, ale z różnym skutkiem. – Kierowcy informują się nawzajem o naszej obecności. Wtedy natychmiast zaczynają jeździć zgodnie z zezwoleniami. Stosujemy więc inne sposoby, inspektorzy np. zbierają informacje po cywilnemu, ale to żmudna praca.
Efekt „walki o klienta”jest taki, że zamiast regularnych kursów, np. co 15 minut, autobusy odjeżdżają co godzinę. Niemal jednocześnie trzy busy, a tuż za nimi autokar PKS. A turyści czekają. Tracą czas, nie oszczędzają pieniędzy, bo ceny biletów są takie same (2,50 zł za 10 km).
Próbowaliśmy się skontaktować z kilkoma firmami przewozowymi – bez skutku.
Ich prezesi unikają kontaktów z prasą.
– Nie dziwię się „busiarzom”, że nie wieszają rozkładów – mówi Łukasz Staniszewski z PKS Wejherowo. – Ich obecność tylko dezorientowałaby pasażerów, bo rozkład swoje, a życie swoje. Ciągle jednak próbujemy wymusić na przewoźnikach, by się do nich stosowali. Bywa, że jedyną reakcją są wyzwiska.
Kierowca jednego z busów: – PKS też święty nie jest. Jego kierowcy blokują nas na pętlach. I to wcale nie wtedy, gdy jedziemy bez rozkładu, ale i przy dużych spóźnieniach spowodowanych korkami.
– Przyznaję, że w okolicach Władysławowa i Pucka ma miejsce wolna amerykanka. Ale winni są nie tylko przewoźnicy. Także urzędy zatwierdzające rozkłady jazdy, które się czasem prawie pokrywają – mówi inspektor Kamiński.
– Staramy się koordynować wszystkie kursy – odpowiada Stanisław Drozd, zajmujący się przyjmowaniem propozycji rozkładów w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku. – Niestety, przy takim natłoku przewoźników i linii, łatwo popełnić błąd.