Kielce: Podróż pekaesem to horror
Klienci Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Kielcach narzekają na warunki, w jakich muszą podróżować.- Kielecki Pekaes ma gdzieś swoich klientów. Na oblegane trasy wysyłane są maleńkie busy, w których nie dosyć, że nie da się otworzyć okien, to jeszcze ludzie poupychani są jak śledzie – narzekają pasażerowie. Kilka miesięcy temu kielecki Pekaes chwalił się zakupem kilku mini-autobusów. Pojazdy te miały być wysyłane na krótkie trasy, tam gdzie liczba pasażerów nie przekracza dwudziestu osób. Tymczasem, ku zdziwieniu pasażerów, którzy podróżują na przykład na trasie do Krakowa czy Warszawy, busy coraz częściej pojawiają się właśnie na tych liniach. A warunki podróżowania tymi mini busami dalekie są od ideału.
– Kilka dni temu była zmuszona jechać autobusem z Kielc do Krakowa. O godzinie 6.10, ku mojemu zdziwieniu i innych pasażerów o czasie na stanowisko podjechał bus ze znaczkiem PKS Kielce z 16 miejscami. Na autobus czekało 19 osób. Pan kierowca był bardzo miły, ale niestety nikt nie raczył podstawić większego pojazdu. Droga do Krakowa w przejściu i na stojąco nie należała do najprzyjemniejszych (bez otwieranych okien). Mimo to autobus tak załadowany wjeżdżał na każdą stację. Z moich obserwacji wynika, że po drodze nie wsiadło do busa około 10 osób. Czy dodatkowe około 100 zł (lub więcej) niepotrzebne jest kieleckiemu PKS? Moi znajomi i ja na pewno nie zdecydujemy się więcej na podróż Pekaesem. Wolimy PKP lub rezerwację busa, ale nie PKS! – mówi zdenerwowana pasażerka kieleckiego Pekaesu. Równie nieprzyjemną podróż miał inny pasażer kieleckiego Pekaesu, który wybrał się w podróż do Władysławowa. Podróż to horror . – Jechałem na wakacje i stwierdziłem, że autobusem Pekaesu, którym już kiedyś podróżowałem będzie szybciej i pewniej. Tymczasem na dworcu w Kielcach pierwsze zaskoczenie: na stanowisko podjechał malutki busik na 20 miejsc, a na przystanku czekało ponad trzydzieści osób! Kierowca stwierdził, że nie on decyduje o tym, jaki pojazd jest wysyłany na trasę i żeby najlepiej pójść do dyżurnego. Jakoś upchano te osoby, które zdołały wejść, a ich bagaże zostały umieszczone w śmiesznej przyczepce, która wlecze się za busem. Podróż wspominam jako istny horror. Mieszkańcy innych miast wsiadający na trasie ze zdziwieniem, zażenowaniem a czasem śmiechem pełnym ironii przyjmują warunki podróży na stojąco w tym pekaesobusie. Zarząd tej firmy kompromituje nas, jako miasto w oczach Polski! – dodaje mieszkaniec Kielc. Grzegorz Kowalczyk, prezes Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Kielcach tłumaczy, że z dużych autokarów zrezygnowano, ponieważ są one nie ekonomiczne. – Mini bus pali na trasie 10 litrów paliwa, a autosan 30: z tej prostej matematycznej kalkulacji wychodzi dlaczego na trasy mniej oblegane posyłamy mniejsze autobusy. Zamierzamy wyposażyć firmę w większą liczbę mini busów tak, aby kierowca mógł wybierać, gdy widzi, że pasażerów jest więcej. Dla firmy lepiej jest, gdy pojazdem odjeżdżającym za godzinę pojedzie jeden czy dwóch pasażerów niż wozić powietrze w pustych ogromnych i nie ekonomicznych autobusach. Nie widzę też nic śmiesznego w przyczepie, w której są bagaże. Przyczepka jest zabezpieczona przed wilgocią, a pasażer, który przyzwyczajony jest do zajmowania dwóch siedzeń, bo to drugie jest dla bagażu, ma większy komfort i swobodę nie obarczony walizkami – mówi Prezes Pekaesu.