Wrocław: Pracownicy protestują w obronie swojej firmy
Pogotowie strajkowe we wrocławskiej firmie Polbus PKS. Oflagowany jest dworzec i wszystkie autobusy. Powód? Pracownicy są pewni, że firma celowo doprowadzana jest do upadłości, by przejąć ją za grosze. A gra toczy się o wart fortunę grunt, na którym stoi dworzec PKS. Biało-czerwone flagi na autobusach i budynkach dworca to na razie jedyny sposób pracowników Polbusu, by zwrócić uwagę na fatalną sytuację firmy. – Nie będziemy zawieszać kursów ani robić nic innego, co by godziło w pasażerów – zapewnia Włodzimierz Lener, przewodniczący związków zawodowych 'Solidarność’. – Ale lada chwila transportu i tak może nie być. Firma została doprowadzona na skraj upadłości.
W grę wchodzi ogromny majątek. Wrocławski Polbus zatrudnia 360 pracowników. Ma 150 autobusów i budynki gospodarcze oraz warsztaty samochodowe przy ul. Kościerzyńskiej. Sama działka – pięć hektarów zajmowanych obecnie przez dworzec, warta jest ponad 70 milionów złotych. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego można na niej wybudować hotel i pasaż handlowy.
Danuta Len ze związku zawodowego pracowników transportu: – Dowiedzieliśmy się, że przygotowywany jest wniosek o ogłoszenie upadłości firmy. Najpierw poprzednie władze spółki celowo obniżali wartość spółki, a teraz chcą przejąć ją za grosze.
Właśnie dlatego ogłoszono pogotowie strajkowe.
Pracownicy krytykują m.in. decyzję o sprzedaży bazy przy ulicy Kościuszki. – Teren i budynki poszły za nieadekwatną do wartości rynkowej sumę – opowiada Włodzimierz Lener. – Tak samo było z dworcem w Środzie Śląskiej. Byłego prezesa pracownicy oskarżają o podpisanie absurdalnych umów z kancelarią prawną. Na ich podstawie kancelaria co miesiąc ściągała z Polbusa przez komornika ponad 80 tysięcy złotych. Do tej pory dostała prawie dwa miliony złotych, a umowa obowiązuje do 2010 roku. Z byłym prezesem nie udało nam się wczoraj skontaktować.
O sytuacji Polbusu pracownicy od stycznia informują Ministerstwo Skarbu Państwa. Chcą także wyjaśnić nieprawidłowości podczas prywatyzacji firmy. Trwa ona od początku lat 90. i miała zakończyć się do stycznia tego roku. Nadal jednak skarb państwa ma prawie 60 proc. udziałów i trzech przedstawicieli w radzie nadzorczej.
Szef rady nadzorczej Polbusu – Arkadiusz Minta twierdzi, że nic nie wie o złej sytuacji firmy: – O pogotowiu strajkowym dowiaduję się od pani. Na przyszłą sobotę planowane jest posiedzenie rady nadzorczej. Wtedy będziemy analizować sytuację finansową spółki.
Maciej Wewiór, rzecznik prasowy ministerstwa zapowiada, że sytuacja w Polbusie zostanie sprawdzona: – Rzeczywiście, docierały do nas sygnały o tym, że nadzór właścicielski nad spółką nie jest sprawowany prawidłowo, dlatego wymieniliśmy dwóch spośród trzech swoich przedstawicieli. A teraz przyjrzymy się spółce jeszcze uważniej.