Płock: Kontrolerom musi wystarczyć wyłącznie karta
Legitymacja, dowód osobisty i paragon informujący o terminie ważności – tyle dokumentów musi wozić właściciel ulgowej lub bezpłatnej karty miejskiej. – Absurdalne – komentuje przewodniczący rady miasta Tomasz Korga.
Karta miejska – wygodny kawałek plastyku przypominający kartę bankomatową. Mieści się w każdym portfelu czy kieszeni. Korzystanie z niej nie wymaga żadnych haseł ani kodów, wystarczy ją mieć przy sobie podczas wsiadania do autobusu i okazać podczas kontroli – tak Komunikacja Miejska w Płocku reklamuje swoją kartę.
Funkcjonuje od ubiegłego roku. Płocczanie szybko zaakceptowali nowy dokument, korzysta z niego kilka tysięcy pasażerów. Niestety, zaczęli się skarżyć. Bo z wygodą wcale nie jest tak różowo jak gminna spółka zapowiadała.
– Karta miała być usprawnieniem komunikacyjnym, tak? – pytał nas rozgoryczony posiadacz takiego dokumentu. – Miała ułatwić mi życie i jazdę autobusami. Ale w założeniu. Bo w praktyce wygląda to na duże utrudnienie.
Płocczanin tłumaczy, że podanie kontrolerom do sprawdzenia samej karty nie wystarcza. Oprócz niej wymagają jeszcze legitymacji uprawniającej do zniżki oraz dowodu osobistego, bez którego legitymacja nie jest ważna. Pasażer na wszelki wypadek powinien wozić również paragon informujący o kwocie zakupu i terminie ważności karty. Okazuje się, że wszystko jest zgodne z prawem i potrzebne. Takie są przepisy regulaminu karty miejskiej uchwalonego przez radę miasta.
Problem w tym, że większość z tych rzeczy jest rzeczywiście zbędna, a sama karta jest wystarczającym dokumentem do korzystania z autobusów KM. Ulgowa, bezpłatna lub normalna jest kartą imienną i może być użytkowana wyłącznie przez osobę, której dane zostały na niej zapisane. Nie ma możliwości, by wykorzystała ją nieuprawniona do tego osoba.
Poza tym zanim pasażer wsiądzie z nią do autobusu, dwukrotnie musi wylegitymować się dokumentem potwierdzającym prawo do ulgi. Pierwszy raz robi to, gdy składa wniosek o wydanie karty. Dołącza do niego aktualne zdjęcie, okazuje dokument uprawniający do ulgowych lub bezpłatnych przejazdów i zostawia jego kserokopię.
Jego uprawnienia do korzystania z ulg są ponownie weryfikowane, gdy kupuje bilet okresowy. Nie ma mowy o oszustwie.
Tymczasem regulamin karty miejskiej zawiera zapis, że prawo do sprawdzania tych dokumentów mają jeszcze kontrolerzy. I korzystają z niego, obciążając pasażerów koniecznością ich posiadania. Także wożenie paragonu z informacją o kwocie zakupu, terminie ważności biletu nie ma sensu, kontrola ważności biletu okresowego zakupionego na karcie polega na odczytaniu danych zawartych w jej pamięci przy użyciu czytnika kontrolerskiego. – Rzeczywiście, to jakaś bzdura – przyznaje przewodniczący rady miasta Tomasz Korga. – Rozmawiałem już w tej sprawie z Komunikacją Miejską. Ustaliliśmy, że osoby, które mają nadzór nad kontrolerami, zobowiążą pracowników do sprawdzania wyłącznie karty. Przecież wszystkie dokumenty są przedstawiane pracownikom komunikacji przy wydawaniu dokumentu. To tak, jakbym przed podjęciem pieniędzy z bankomatu musiał wcześniej pokazać umowę kasjerce w okienku. Wspólnie z prezesem KM ustalimy szczegóły dotyczące zmiany regulaminu.