Przez 18 dni strajkowali pracownicy kieleckiego MPK. W międzyczasie na ulicach miasta pojawiły się autobusy komunikacji zastępczej, realizowanej przez Veolia Transport Polska. Wszystko wskazywało na to, iż świętokrzyskie przedsiębiorstwo podzieli los PKM Bytom. Na szczęście konflikt udało się zażegnać.
Pracownicy MPK Kielce protestowali przeciwko przejęciu ich firmy przez Veolię. Strajk trwał ponad dwa tygodnie. Kierowcy okupowali zajezdnię, domagając się rozmów z kierownictwem firmy, które mogłyby zakończyć się wypracowaniem kompromisu. W dniu 2 sierpnia b.r. upłynął termin składania ofert na obsługę linii komunikacji miejskiej w Kielcach przez 10 kolejnych lat. Złożona została tylko jedna oferta, odpowiadająco cenowo warunkom specyfikacji przetargowej –właśnie z MPK. Zwycięstwo stwarzało szansę na przejęcie Spółki przez Veolia Transport Polska. I tu właśnie zaczęły się problemy. 'Dosyć złodziejskiej prywatyzacji kosztem pracowników’ –takie było hasło przewodnie strajku kieleckich kierowców. Sprzeciwiali się oni prywatyzacji ich firmy bez uzgodnienia pakietu socjalnego –odnowa taboru, godziwa płaca i gwarancja zatrudnienia to jego zasadnicze elementy. Związkowcy zapowiadali, że będą strajkować aż do skutku. Sytuacja jest ciężka i robi się coraz bardziej nerwowo w zakładzie pracy –mówił w pierwszym tygodniu protestu Adam Wiewiór z komitetu strajkowego MPK. Trudno się dziwić. Kierowcy z kilkunastoletnim stażem zarabiają bowiem 1000 zł. Chcemy godnej pracy i mądrego prezesa –mówił nam kierowca Grzegorz Seroka.
Komunikacja zastępcza
Tak duże miasto jak Kielce nie mogło przez 18 dni pozostać bez transportu miejskiego. Dlatego też ZTM zorganizował komunikację zastępczą. Prawie do końca sierpnia była ona realizowana przez Veolia Transport Polska –powiedziała nam Barbara Damian z ZTM Kielce. Zawarta została umowa z wolnej ręki. Obsługiwanych było 16 z 37 linii –kontynuuje Damian. Na ulicach miasta autobusy Veolii wyjechały w niedzielę –18 sierpnia. Pierwszego dnia kursowania było ich w Kielcach 72. Niestety dla pasażerów były to wozy zupełnie nieprzystosowane do transportu miejskiego –w większości klasyczne, pekaesowskie Autosany H9. Osobiście jestem już zmęczona jazdą w zatłoczonych, dusznych pks-ach z niezadowolonymi i narzekającymi pasażerami. W miarę możliwości, staram się unikać komunikacji zastępczej i poruszać po mieście na własnych nogach. Dziwi mnie, że upłynęło tyle czasu, a władze jeszcze nie rozwiązały problemu. Wstyd mi za Kielce i za to, jak się tu podchodzi do spraw 'zwykłych’ ludzi –powiedziała nam Olga Harmala, mieszkanka Kielc. Oprócz kierowców, którzy do stolicy województwa świętokrzyskiego przybyli z całej Polski, w pojazdach jeździli miejscy urzędnicy wskazujący drogę przejazdu prowadzącym pojazdy. Miasto płaciło za przejechane kilometry –mówi Barbara Damian. Stawka nie jest większa niż ta jaką miasto proponowało MPK Kielce.
Umowa z MPK została zerwana. Jak wyjaśnił Prezes Spółki Krzysztof Chrabąszcz powodem takiej decyzji była zbyt duża przerwa w przewozach, dłuższa niż jedna doba. Baza dla autobusów zastępczych została naprędce zorganizowana na terenie Targów Kieleckich. Protestujący nie pozwolili bowiem na wjazd pojazdów na teren MPK. Nie pomogły ostrzeżenia zastępcy komendanta Policji w Kielcach –Jerzego Kota. – To nasz teren i możemy tu strajkować –ripostował Bogdan Latosiński z komitetu strajkowego. Z zaistniałej sytuacji i konieczności wyjazdu do innego miasta nie byli też zadowoleni kierowcy komunikacji zastępczej. Mam rodzinę, którą muszę utrzymać. Nie mogę odmówić wykonywania poleceń mojego pracodawcy, bo stracę pracę –mówił nam jeden z pracowników PKS Veolia Sędziszów Małopolski. Czujemy się jak łamistrajki, ale musimy jeździć –dodał. Tymczasem protestujący związkowcy zapowiadali złożenie sprawy do PIP – twierdzili, że Veolia łamie prawa pracownicze i stosuje lobbing wobec swoich pracowników. Podobnie sprawa ma się w stosunku do pracowników Urzędu Miasta. Waldemar Bartosz, przewodniczący świętokrzyskiej 'Solidarności’ mówił, iż zmuszanie ich do pilotowania kierowców w dni wolne od pracy to łamanie kodeksu pracy.
Sytuacja staje się coraz bardziej nieznośna, ludzie tracą cierpliwość i o ile na początku potrafili się jakoś zachować w tych trudnych warunkach, teraz puszczają im nerwy. Nie ma takiego kursu autobusem zastępczym, żeby ktoś się nie kłócił albo nie starał się usadzać innych. O dziwo najwięcej przejawów braku kultury i zwyczajnego chamstwa wypływa od ludzi starszych. Jest to tym bardziej zaskakujące, że żyjemy w społeczeństwie, które przecież wobec młodzieży ma najwięcej zarzutów. Zdarzało mi się obserwować sytuacje, kiedy to młodzi ustępowali miejsca starszym mówiąc „młode nogi postoją, niech stare odpoczną”. Na prowokujące awanturę zaczepki sfrustrowanych pasażerów odpowiadali tylko „znowu się komuś coś nie podoba”–powiedziała nam kielczanka Olga Harmala. Wczoraj miałam też wątpliwą przyjemność jechać w przepełnionym pksie ulicą Grunwaldzką, gdy nagle na skrzyżowaniu z ul. Jagiellońską (jeden z najbardziej ruchliwych punktów w mieście), kierowca zignorował czerwone światło i pełną parą
ruszył naprzód. Byliśmy przerażeni widząc jadące prosto na nas auta. Na szczęście zdążyły wyhamować. Kilka przystanków wcześniej w tym samym pojeździe pod naporem stłoczonych ludzi samoistnie otworzyły się drzwi. Nikt nie wypadł, ale … Tak właśnie wygląda w ostatnich dniach bezpieczny transport miejski w Kielcach. Żądamy powrotu naszych sprawdzonych kierowców! –dodaje Olga Harmala.
Solidarni z MPK
W międzyczasie kieleckich kierowców zaczęli wspierać pracownicy innych dużych zakładów pracy województwa świętokrzyskiego. Podpisy popierające pracowników MPK zbierano m.in. w skarżyskim Mesku, Celsie Hucie Ostrowiec, Chemarze i na ul. Sienkiewicza.
Specjalną konferencję prasową, poświęconą protestowi kierowców zorganizowali kieleccy radni SLD. Apelowali oni o zwołanie, jeszcze w sierpniu, nadzwyczajnej sesji rady miejskiej, poświęconej sytuacji w spółce. – Sprawa jest bardzo poważna, oczekujemy od prezydenta Kielc odpowiedzi na wiele pytań – mówił Robert Siejka, szef klubu radnych SLD. Tym bardziej, że w ubiegłym tygodniu Prezes MPK zapowiedział, że już niebawem pracownikom firmy wręczone zostaną pierwsze wypowiedzenia. – Czekam na opinię prawną w kwestii legalności strajku. Zapoznam z nią załogę i wówczas będę działał zgodnie z prawem –powiedział w drugim tygodniu strajku Chrabąszcz. – Byłaby to niedopuszczalna próba pacyfikacji zakładu według osobistego uznania Prezesa – ripostował Bartosz.
14 dzień strajku czyli „Co dalej?”
Umowa z firmą Veolia na obsługę komunikacji zastępczej obowiązuje do końca sierpnia –powiedziała nam Barbara Damian.
Co dalej z MPK? –takie pytanie zaczęło pojawiać się coraz częściej, zwłaszcza w drugim tygodniu strajku. Firma może zostać postawiona w stan likwidacji. Wówczas pracę straci kilkaset osób. Ogłoszenie likwidacji da możliwość uratowania przynamniej części spółki. Może ona wciąż prowadzić działalność, a część załogi zachowa pracę. Nie ulega wątpliwości, że większość ludzi pójdzie na bruk – mówił Chrabąszcz. Zgodę na likwidację muszą dać Rada Miasta, Zgromadzenie Wspólników i sąd. To potrwa kilka tygodni. W praktyce mogło to oznaczać, że akcja protestacyjna rozszerzyłaby się na całe województwo świętokrzyskie. Jak wspomnieliśmy wcześniej z MPK solidaryzowali się pracownicy innych zakładów. „Solidarność”powołała komitet strajkowy, który skupił 20 największych zakładów w regionie. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której wszystkie ich załogi przestają pracować. Sytuację, która wbrew pozorom wcale nie była niemożliwa.
Tymczasem autobusy komunikacji zastępczej zaczęły być niszczone. Przez kogo? Tego nie wiadomo. Czy były to zwykłe wybryki chuligańskie czy też świadome działanie określonej grupy osób –tego nie wiemy. –Do jednego z incydentów doszło późnym popołudniem na ulicy Hożej –powiedział Echu Dnia Grzegorz Biś, koordynujący pracę około 100 pracowników Veolii, oddelegowanych z różnych miast kraju do Kielc. – Samo zdarzenie można by uznać za niegroźne, bo szkody są niewielkie i nikt nie ucierpiał, ale nie lekceważymy tego, bo każdy tego typu incydent może się skończyć tragicznie. – Mimo wszystko traktujemy to jako incydenty, nie świadczące o stosunku do nas większości mieszkańców Kielc – mówi Biś. – Wręcz przeciwnie, coraz częściej spotykamy się z wyrazami sympatii. Mieliśmy już takie przypadki, że jak w autobusie ktoś zaczął zaczepiać kierowcę, reszta pasażerów stanęła w jego obronie –mówił Biś.
Pierwsze spotkanie
Po raz pierwszy od momentu rozpoczęcia strajku Prezydent Wojciech Lubawski i szef Solidarności w MPK Bogdan Latosiński spotkali się w czwartek, w drugim tygodniu strajku. Niestety rozmowy te nie przyniosły żadnych rezultatów. Pasażerowie nadal musieli czekać po kilkanaście minut na zatłoczone autobusy komunikacji zastępczej. Jak długo? –wówczas tego nie wiedział chyba nikt.
Komunikacja miejska do końca roku będzie wyglądała prawdopodobnie tak, jak przez ostatnie dwa tygodnie. Będą zawierane umowy z wolnej ręki –powiedziała nam Barbara Damian. Chcemy aby na ulicach pojawiły się autobusy bardziej miejskie. Tak naprawdę co będzie dalej niewiadomo –podsumowała. Firma MPK może przestać istnieć. Nie brzmiało to niestety optymistycznie. Tymczasem zaczęli pojawiać się kolejni chętni do obsługi transportu miejskiego w Kielcach. Oprócz Violi zainteresowanie kieleckim rynkiem wykazywały firmy Polski Express i ITS Michalczewski.
Przełom –biskup mediatorem
Siedemnastego dnia strajku pojawiła się pierwsza iskierka nadziei. Mediacji podjął się biskup Marian Florczyk. Po bijatyce, do jakiej doszło w środę na kieleckiej zajezdni nic nie wskazywało na to, że strony dojdą do porozumienia. W wyniku rozmów, jakie zostały podjęte po tych zajściach udało się wypracować kompromis. Ustalono że MPK wznowi od 1 września 2007 roku przewozy w mieście i będzie jedynym przewoźnikiem. Prezydent Kielc niezwłocznie wycofa wniosek o likwidację firmy, a załoga przejmie ją jako spółkę pracowniczą, która uzyska bezwzględną większość udziałów. Dokument kończący strajk parafowano przed bramą zajezdni. Podpisali go wojewoda świętokrzyski – Grzegorz Banaś, prezydent Kielc – Wojciech Lubawski, przewodniczący zarządu regionu świętokrzyskiego NSZZ 'Solidarność’ – Waldemar Bartosz i lider 'Solidarności’ w MPK Bogdan Latosiński. Cofnięte zostały także dyscyplinarne zwolnienia, jakie kilka dni wcześniej wręczono pracownikom MPK.
1 września –czyli po strajku
W sobotę, 1 września, po 18 dniach przerwy na ulicach Kielc ponownie pojawiły się autobusy MPK. Firma ma nowego prezesa, którym został kandydat załogi – Zbigniew Śledź, który pracuje w MPK od 22 lat. Czeka go trudne zadanie. – Załoga mnie poprosiła, a Bogdan Latosiński, szef zakładowej 'Solidarności’, obiecał pomoc i poparcie. Na razie pracujemy nad uruchomieniem komunikacji, ale potem nie będzie łatwo. Czeka nas zima i nie mamy taboru. Ale entuzjazmu nie brakuje, więc powinno się udać, Poza tym dowiedziałem się o możliwości podnajęcia około 20 autobusów od innej firmy komunikacyjnej, które mogłyby nas wesprzeć w najgorszym momencie –mówił Gazecie Wyborczej po. prezes Zbigniew Śledź. Dotychczasowy zarząd Spółki podał się do dymisji. Komunikacja ma się odbywać zgodnie ze starymi rozkładami jazdy. Już rozpoczęto ich rozwieszanie na przystankach i obiecuję, że uda się je wymienić do poniedziałku –powiedział dziennikowi Marian Sosnowski, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego. Sytuację w Kielcach będziemy śledzić na bieżąco i informować o niej na łamach portalu InfoBus.