Koszalin: Elektroniczne rozkłady jazdy

infobus
30.08.2007 20:54

Ekrany zakute w wandaloodporne skrzynie pokazują, o której godzinie powinny przyjechać autobusy miejskie. Czy na pewno przyjadą? Tego rozkład jeszcze nie wie – czytamy w Gazecie Wyborczej. Na razie elektroniczne rozkłady pokazują kursy zaplanowane za biurkiem w Miejskiego Zakładu Komunikacji w Koszalinie. Ale informatycy pracują nad tym, by uwzględniały ew. korki i awarie.
– Nasze autobusy już są wyposażone w system GPRS, ale póki co służy on tylko do monitowania pojazdów – wyjaśnia Jerzy Banasiak, rzecznik MZK. – Pracujemy jednak nad sprzężeniem systemów, by w razie odstępstw od rozkładu na ekranie pojawiały się rzeczywiste informacje.
Elektroniczne rozkłady to nowość w Polsce. Ale nie w Europie. System zakupiony przez koszaliński MZK pochodzi z Helsinek. W Koszalinie pierwszy ekran uruchomiono w piątek po południu, w samym centrum miasta, przy ratuszu. Drugi przy dworcu kolejowym. Kolejne trzy czekają na instalację.
Działają podobnie jak tablice informacyjne na lotniskach czy dworcach kolejowych. Na elektronicznej liście wyświetlane są kolejne kursy autobusów, które mają z danego przystanku odjechać. Im krótszy czas pozostał do odjazdu, tym autobus wyżej na liście. Informacja zawiera: godzinę odjazdu, nr linii, nazwę końcowego przystanku (czyli kierunek jazdy) i nazwę przystanku na którym zamontowany jest rozkład.
– Jeśli do odjazdu pozostało mniej niż trzy minuty, informacja zaczyna migać – mówi Banasiak. – Jak dowodzą Finowie, od których kupiliśmy system, przynosi to efekty marketingowe. Jeśli ludzie przechodząc obok przystanku, zauważą, że za chwilę odjedzie autobus w kierunku, w którym zmierzają, zatrzymują się i czekają, żeby skorzystać z dojazdu.
Z przystanków nie znikną dotychczasowe, papierowe, rozkłady. Potrzebne są tym, którzy chcą spisać rozkład na cały dzień czy zaplanować wyjazd o określonej godzinie.
Każdy elektroniczny rozkład kosztował 6 tys. zł. Cena zawiera koszty oprogramowania i serwisu. Ekrany zamontowane są w metalowych skrzynkach. Z przodu wyposażono je w trudno tłukące się szyby pancerne, a dodatkowo między szybą a ekranem umieszczono przezroczysty wypełniacz, który zamortyzuje uderzenie, gdy jakiemuś wyjątkowo upartemu chuliganowi uda się rozbić szkło.
W Helsinkach takich dodatkowych zabezpieczeń nie ma. To już polski wynalazek. Żeby uchronić wyświetlacze przed naszymi wandalami, MZK zdecydowało się dać zlecenie firmie produkującej m.in. obudowy do bankomatów.