Kielce: Kontrowersyjny przetarg w kieleckim MPK
Dziewięć używanych autobusów kupiło w przetargu Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji. Wynika z niego, że warunek był jeden – musiały to być autobusy radomskiej firmy Alga. Sprawą zajęli się już kontrolerzy z Ratusza, trafiła do NIK, doniesienie o niegospodarność trafi także do prokuratury –czytamy w Gazecie Wyborczej. Pierwsze przymiarki do zakupu MPK zrobiło w lipcu. Na stronach internetowych Izby Gospodarczej Komunikacji pojawiło się wówczas ogłoszenie przedsiębiorstwa informujące, że zamierza ono kupić autobusy niskopodłogowe. Miały nie być starsze niż 10 lat, a przebieg nie mógł przekraczać 500 tys. km. Musiały być wyposażone w troje drzwi i rampę dla wózków inwalidzkich. MPK zastrzegło, że preferowane marki to MAN, Neoplan oraz Solaris Urbino. Takie autobusy już posiada kielecki przewoźnik. 6 września ogłoszono przetarg – komunikat pojawił się na stronach internetowych MPK oraz w siedzibie zakładu. Radykalnie odbiegał on od pierwszego ogłoszenia. Autobusy mogły być już starsze, bo nawet 12-letnie, o przebiegu do 600 tys. km, nie musiały mieć troje, tylko dwoje drzwi. W specyfikacji pojawiło się także zastrzeżenie, że 'dostawy autobusów nie mogą być dostawami wewnątrzwspólnotowymi’, bo MPK nie posiada europejskiego NIP. Ten numer identyfikacji podatkowej pozwala na transakcję bezpośrednio z firmami funkcjonującymi poza granicami Polski, ale członkami UE, a nie ogranicza zakupu tylko do polskich firm i pośredników oraz takich, które mają tu swoje przedstawicielstwa. Do tak sformułowanego przetargu stanęła tylko jedna firma – Alga z Radomia. 5 września, dzień przed ogłoszeniem przetargu, trzech pracowników MPK pojechało do Niemiec do siedziby firmy Alga. Jak wyjaśniali później inspektorom z Urzędu Miasta w Kielcach, mieli obejrzeć autobusy, które 'firma miała zaoferować w przetargu’. Tymczasem swoją ofertę Alga złożyła dopiero 19 września. Innych ofert nie było. Przetarg rozstrzygnięto, a MPK za siedem dziesięcioletnich MAN-ów zapłaciło po prawie 159 tys. zł za sztukę, za najstarszy trzynastoletni 85,5 tys. zł, a za 12-letni nieco ponad 130 tys. zł. Grzegorz Słoń, prezes MPK, przyznaje, że to dużo. – Nie mieliśmy innego wyjścia. Alga w ogóle nie godziła się na negocjacje. Usłyszeliśmy: kupujecie albo nie rozmawiamy – tłumaczy Słoń. Wyjaśnia, że MPK tuż przed ogłoszeniem przetargu zmieniło specyfikację, bo z wcześniejszego rozpoznania rynku wynikało, że nie będą mogli kupić takich wozów, jak chcą. – Owszem, wpłynęło dużo ofert, ale proponowano nam autobusy innych firm, np. mercedesy czy volvo, albo dużo starsze niż chcieliśmy. Nam zależało na neoplanach, solarisach i MAN-ach, części do nich są dostępne, mamy wyszkolonych pracowników i niezbędny serwis – informuje Słoń. Zapewnia, że przetarg odbył się zgodnie z procedurami. – To, że pracownicy jeżdżą obejrzeć tabor, to nic dziwnego. Zawsze tak robiliśmy. Pojechali jeszcze przed złożeniem oferty Algi, ale dlatego, że po pierwszych rozmowach wiedzieliśmy, iż jest zainteresowana udziałem w przetargu – wyjaśnia prezes MPK. Nie jest w stanie odpowiedzieć, dlaczego w specyfikacji znalazło się zastrzeżenie dotyczące euroNIP. – Jego zdobycie nie jest żadnym problemem. Gdyby firma unijna się zgłosiła, mogliśmy go mieć – tłumaczy Słoń. Przyznaje, że takie zastrzeżenie w specyfikacji przetargowej z góry wykluczało zgłoszenie oferty. – Przygotował to nasz specjalista ds. przetargów. Naprawdę nie pamiętam i nie potrafię wyjaśnić, skąd znalazło się w specyfikacji. Muszę to wyjaśnić – zapowiada. Dlaczego MPK nie unieważniło przetargu, skoro wpłynęła tylko jedna oferta, i to na dodatek bardzo droga. – Nie mieliśmy innego wyjścia i czasu. Przed nami zima, a tabor jest w kiepskim stanie. Gdyby jakiś autobus nie wyjechał z powodu awarii, nie mielibyśmy go czym zastąpić, a to oznacza niewywiązanie się z umowy na obsługę komunikacyjną – podkreśla prezes Słoń. Wysoka cena za autobusy bulwersuje zakładową 'Solidarność’. – Jesteśmy w ciężkiej sytuacji finansowej. Liczy się każdy grosz, a zarząd pozwala sobie na taką niegospodarność. Oceniamy, że straciliśmy około 250-300 tys. zł – mówi Bogdan Latosiński, szef związku. Zapowiada, że do prokuratury zostanie złożone doniesienie o niegospodarności. Komisja zakładowa już skierowała sprawę do NIK. Sprawę badać będzie także rada nadzorcza. – Zapoznaliśmy się z protokołem z kontroli urzędu miasta, ale czekamy na wystąpienie pokontrolne. Ono sprecyzuje, czy doszło do nieprawidłowości – mówi Witold Borowiec, przewodniczący rady nadzorczej MPK. Wystąpienie i wnioski pokontrolne będą gotowe najwcześniej na początku przyszłego roku. Ich pisanie wstrzymano do czasu powrotu z urlopu dyrektora wydziału kontroli i audytu wewnętrznego UM. Jest na urlopie do końca grudnia. Szczegóły na http://miasta.gazeta.pl/kielce/1,47262,3783515.html .