Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Częstochowa: Pułapka na pasażerów MPK

infobus
08.10.2006 13:07

MPK konsekwentnie pracuje na swój nie najlepszy wizerunek –pisze Gazeta Wyborcza. Właśnie dołożyło kolejny kamyczek: bilety czasowe, które mogą narazić pasażerów na zarzut jazdy na gapę. Wprowadzone w czerwcu 'czasówki’ – dogodne finansowo w podróżach z przesiadką – miały zachęcić częstochowian do korzystania z usług MPK i pokazać, że przewoźnik stoi frontem do pasażera. Jednak jak dotąd nie spełniły swojego zadania: są tak mało popularne, że kioskarze nie chcą ich zamawiać. W praktyce dostępne są tylko w punktach MPK. Winien jest sam przewoźnik, który nie przeprowadził żadnej kampanii informacyjno-reklamowej, poprzestając na wpisaniu nowych biletów do taryfy.
Za czasów PRL-u producent towaru czy usługi nie musiał się o nic starać – klient przyszedł sam. Od 16 lat mamy rynek konsumenta… czyli pasażera. Zrozumiała to np. najbardziej prężna spółka PKP – InterCity. – Ludzie nie jeżdżą naszymi pociągami, bo często nie wiedzą, że są takie oferty – stwierdził ostatnio w wywiadzie dla branżowego 'Kuriera PKP’ prezes tej spółki Czesław Warsewicz. Chodziło o pociąg Neptun ze stolicy do Gdyni, który jedzie w mało atrakcyjnej porze. W poprzednim sezonie zaproponowano zniżkowe bilety – bez skutku. W tym ofertę wspomogła kampania reklamowa. Efekt: podwojenie liczby pasażerów. – Najdroższe jest wożenie powietrza – skwitował prezes. I miał rację. MPK może przecież reklamować się za grosze, bo nie płaci za wieszanie ulotek we własnych tramwajach i autobusach. Dlaczego nie umieściło dotąd cenników na przystankach? Taryfa jest wprawdzie w pojazdach, ale w urzędowej formie graficznej, nieprzykuwającej uwagi pasażerów. Źle, gdy informacji nie ma, ale wprost tragicznie, gdy dezinformuje ona pasażerów. A tak MPK robi za pomocą naklejek na kabinach kierowców. Mówią one o sprzedaży biletów jednorazowych. Ale pod spodem znajdziemy zaprzeczenie, bo mowa jest o 30-minutówkach, które jednorazowymi biletami absolutnie nie są. – Taka informacja, to wprowadzanie w błąd, zwłaszcza przyjezdnych – zaalarmował 'Gazetę’ pracownik warszawskiej firmy przewozowej, który przyjechał do Częstochowy odwiedzić rodzinę. – Pasażer nie zdaje sobie sprawy, że z tym samym biletem może kontynuować podróż po przesiadce, w czasie 30 minut, i – będąc tego nieświadomym – skasuje drugi bilet. Traci więc pieniądze, choć może zostać pozbawiony jeszcze większej gotówki: z tym biletem można podróżować tylko przez 30 minut, a ponieważ nie jest to bilet jednorazowy, to po upływie tego terminu płaci się karę. Mandat wynosi 100 zł. Dostrzegam w MPK pewne działania reformatorskie – jak nowe tablice na tramwajach, dbanie, by na przystankach były rozkłady, umieszczanie za szybami autobusów (w razie potrzeby) tabliczek 'objazd’. Ale to wszystko za mało, bo do przodujących komunikacyjnie polskich miast wciąż nam daleko, jeśli nie coraz dalej.
Kolejne przykłady: z powodu remontu III Alei autobusy jeżdżą od dawna objazdami. Niektóre z nich zatrzymują się przy sądach, więc chciałem sprawdzić w internecie pory odjazdów linii 26 i 27 na Błeszno. Tyle że MPK nie pokusiło się o wprowadzenie na swojej stronie WWW czasowych zmian (inne miasta to robią). Do tego dochodzą nieczytelne tablice w niektórych typach ikarusów i nazewnictwo przystanków nietrzymające się żadnych zasad.
Kierownictwo MPK najwyraźniej nie rozumie, że obok jakości usług (o tej też można dyskutować, że wspomnę permanentne odjazdy autobusów przed czasem) kolosalne znaczenie ma wizerunek firmy. Inaczej mówiąc: czy komunikacja publiczna jest lubiana, czy nie. W tym drugim przypadku ciężko będzie, w dobie rozwijającej się motoryzacji, utrzymać pasażerów. I niewiele pomogą w tym nowe autobusy, czy planowana linia tramwajowa na Błeszno, mające być koronnym argumentem propasażerskich działań. Bo szara codzienność jest inna. Kierownictwo MPK słusznie uważa, że bilety u kierowców i motorniczych powinny być nieco droższe niż w kioskach, bo w innym wypadku pasażerowie nie będą pamiętali o wcześniejszym zakupie i zaczną się ustawiać w kolejce do kierowców. To zaś spowoduje załamanie rozkładów jazdy. Gdy wiosną okazało się, że przepisy zabraniają różnicowania cen w zależności od miejsca zakupu, MPK znalazło sposób: zamiast biletów jednorazowych, kierowcy sprzedają 30-minutowe po 2,60. Droższe od jednorazowych. I temu dziś służą przede wszystkim bilety czasowe, choć ich rola miała być inna.