Zamiast ścigać urzędników za złe oznakowanie, oskarżają rowerzystkę
Zamiast ścigać urzędników za złe oznakowanie, oskarżają rowerzystkę
Organy mające pilnować przestrzegania prawa obwiniają rowerzystkę, za to że jechała zgodnie z prawem po drodze, która została błędnie oznakowana. Czy za błędy urzędników znowu zapłaci poszkodowany obywatel? –pisze Rowerowy Wrocław
Ścieżka rowerowa na ulicy Mickiewicza, między Kopernika, a Parkową, nie ma szczęścia. Przed dwoma laty czynownicy magistraccy wymyślili, że urządzą na niej parking dla samochodów, co kierowcom weszło na stałe w krew. Teraz zaś mamy wypadek dwóch rowerzystek. W wyniku tego zdarzenia jedna z nich została oskarżona o zbyt szybką i nieostrożną jazdę. Biegły ocenił, iż jechała ona zbyt szybko, bo aż 18 km/h. A policja skierowała ją na ponowne zdawania egzaminu prawa jazdy.
Dziwne jest co najmniej, iż ani Policja, ani biegły, ani prokurator –czyli osoby i instytucje, w których zawód wpisana jest znajomość litery prawa, nie zauważyli pewnej sprzeczności –parametrów owej drogi rowerowej i jej oznakowania.
Otóż na drodze tej, o szerokości niecałe 1,5 metra, bez zachowanej skrajni od drzew, nie ma możliwości, aby dwa rowery mogły się bezpiecznie minąć. Choć sprawy nie znam w szczegółach, to uważam, że skupianie się na tym, czy któraś z rowerzystek jechała za szybko (choć obowiązuje tam ograniczenie do 50 km/h), albo twierdzenie, że była mała widoczność, świadczy o niezrozumieniu problemu.
Cały szkopuł jest w tym, że jedna z rowerzystek w ogóle nie powinna się pojawić na tej drodze. Lecz jednak jechała nią – bo tak nakazują tam znaki. A pech chciał, że stało się to, o czymprzestrzegaliśmy już w 2009 roku.
Droga rowerowa na Mickiewicza jest od dawna mylnie oznakowana jako dwukierunkowa (C-13 na obu końcach), choć przepisy stanowią, że w tym wypadku powinna mieć co najmniej 2 metry szerokości.
Rację ma oskarżona, że ścieżka jest źle i niebezpiecznie prowadzona. Jest ona niebezpieczna dla rowerzystów nawet jako ścieżka jednokierunkowa. Wrocławska Inicjatywa Rowerowa ponad 1,5 roku temu wnosiła do urzędu o poprawę sytuacji. Jak można się domyśleć, bez echa.
Odnoszę wrażenie, że opisane postępowanie to dowód na niezrozumienie problemów niebezpiecznej infrastruktury dla rowerzystów. Z artykułu wynika, iż zamiast najpierw zadać sobie pytanie, czy rowerzystki miały w ogóle szansę na uniknięcie kolizji, kto jest odpowiedzialny za mylne oznakowanie, skupiono się na tym, aby wykazać, która z cyklistek zawiniła. Zaś biegły nie mógł sobie odmówić zakpienia ze wskazanej przez siebie sprawczyni, co znowu świadczy o braku profesjonalizmu.
Za mylne oznakowanie odpowiedzialność ponosi zarządca drogi. Dlatego odpowiednie organy powinny nim zająć się w pierwszej kolejności, zaś obie rowerzystki powinny dochodzić od zarządcy odszkodowania –co byłoby świetnym precedensem i prawdopodobnie również niezłym batem, jak miało to miejsce w przypadku przyznanego odszkodowania za rower zniszczony na wystającym krawężniku na ścieżce rowerowej.
Zdarzenie to jest przestrogą dla wszystkich, bo niebezpiecznej infrastruktury dla rowerzystów we Wrocławiu nie brakuje –i wiedzą o tym zarówno rowerzyści, jak i urzędnicy. Choć nierowerowi mieszkańcy mogą tego nie zauważać, Wrocław jest miastem mocno nieprzyjaznym dla rowerów.
Na koniec warto poruszyć jeszcze jeden wątek (ponieważ nie otrzymałem od policji odpowiedzi na prośbę o komentarz do artykułu i podanie szczegółów zdarzenia, opieram się na tym, co napisała pani Katarzyna Lubiniecka).
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Budzi moje duże zaniepokojenie, gdy na podstawie dywagacji biegłego policja kieruje oskarżoną o kolizję rowerową na ponowny egzamin z prawa jazdy. Nie tak dawno Trybunał Konstytucyjny uznał za naruszenie zasady równości wobec prawa automatyczne pozbawianie pijanych rowerzystów prawa do prowadzenia samochodu, podczas, gdy pijani kierowcy nie tracili prawa do jazdy rowerem. Oblewając egzamin delikwentka nie będzie mogła prowadzić samochodu. A czy kierowcy, którzy uzbierali 25 punktów karnych otrzymują zakazu jazdy rowerem? Nie.
Radek Lesisz, Wrocławska Inicjatywa Rowerowa
Komentarz
Nierówność wobec prawa – kuriozum
Kuriozalne w tym jest również to, że gdyby rowerzystka nie miała prawa jazdy, to nie poniosłaby dodatkowych konsekwencji. Poza tym ciekaw jestem czy sprawców kolizji samochodowych, w których są podobnie lekkie obrażenia ciała są z automatu kierowani na ponowny egzamin. Wreszcie, co ma człowiek począć gdy znajdzie się w podobnej sytuacji (skierowania na egzamin za spowodowanie kolizji na rowerze) – czy jest jakaś możliwość odwołania? Wszak nie jest to wyrok sądu (od którego jest możliwość odwołania) lecz decyzja policji.
Źródło: http://www.rowerowy.wroclaw.pl/index_aktualnosci.php5?dzial=9&kat=16&art=1159