Z dzieckiem do przedszkola na rowerze

infobike
20.01.2012 00:14

Z dzieckiem do przedszkola na rowerze

 

Posiadanie małych dzieci, które trzeba zawieść do przedszkola, to dla wielu wygodne alibidla własnego uzależnienia od samochodu. W końcu „skoro nie ma innego wyjścia”, to samemu łatwo dać sobie rozgrzeszenie. Są jednak tacy, którzy mają i dzieci i samochód, a mimo to jadąc do przedszkola obywają się bez samochodu. Przeczytajcie wywiad z Marcinem Dumnickim –ojcem 4,5 letniej Hani i 2,5 letniego Jędrka –pisze Adam Łaczek na ibikekrakow.com

1

Adam Łaczek: Jeździsz z dzieckiem do przedszkola na rowerze?
Marcin Dumnicki: Tak. To po prostu najlepszy sposób odwiezienia Hani do przedszkola i dojechania później do pracy.

 

 2_760

Hania i Jędrek

A.Ł.: Daleko masz do przedszkola i do pracy? Na jakich trasach poruszasz się po Krakowie na co dzień?
M.D.:
 Do przedszkola całkiem blisko, około pół kilometra. Do pracy około ośmiu kilometrów, przy czym przedszkole mam po drodze, tak więc zupełnie nieopłacalne byłoby odwożenie lub odprowadzanie Hani, a potem powrót po rower.
Oprócz zwykłej drogi do pracy, po Krakowie jeżdżę głównie na rowerze, tak że wybór trasy zależy po prostu od konieczności dotarcia w konkretne miejsce.

 

 3

trike – Kopenhaga

A.Ł.: Czy inni w rodzinie podzielają twój sposób poruszania się?
M.D.:
 Żona zdecydowanie tak, też dojeżdża do pracy, mimo że ma jeszcze dalej. Oprócz tego często rower wybiera moja mama.

 

A.Ł.: Masz prawo jazdy i samochód? Kiedy go używasz jeśli nie w trakcie dojazdu do pracy i przedszkola?
M.D.:
 Mam, samochodu używam do podróży poza Kraków, szczególnie gdy nie ma dobrego połączenia kolejowego. Zdarza się, że auto stoi przez dwa tygodnie i nikt w rodzinie nie czuje potrzeby, żeby nim gdzieś pojechać.

 

 4

Pierwsza jazda Hani w foteliku

A.Ł.: Czemu córkę wozisz do przedszkola akurat rowerem? Czemu nie samochodem jak znaczny procent rodziców przedszkolaków?
M.D.:
 Samochodem byłoby znacznie dłużej i z problemami. Akurat koło mojego przedszkola nie zawsze da się znaleźć miejsce do zaparkowania. Potem musiałbym gdzieś zostawić samochód, albo pojechać nim do pracy, co mi się nie opłaca. Rowerem zajeżdżamy bezpośrednio pod drzwi przedszkola. A w zimie samo odśnieżenie samochodu trwałoby tyle, ile cała podróż na rowerze.

 

A.Ł.: Czy córce podoba się to, że jeździ w ten sposób?
M.D.: Zdecydowanie! Jest to, według Hani, najlepszy sposób dotarcia do przedszkola.

 

A.Ł.: Czy w przedszkolu ktoś jeszcze jest dowożony rowerem? Jak reagują na to inni rodzice? Słyszałem nawet o przypadku gdy inni rodzice prosili, żeby nie odwozić dziecka w przyczepce rowerowej, bo ich dzieci to widzą i też tak chcą być odwożone, a to rodziców denerwuje –czy tak jest też w Twoim przedszkolu?
M.D.: Nie wiem na pewno, ale widziałem raz przed przedszkolem rower czekający na rodzica, czyli chyba jeszcze ktoś wybrał tę opcję. Na rowerze dojeżdża do przedszkola jedna z nauczycielek. Nie spotkałem się z żadną negatywną reakcją, za to jest sporo pozytywnych. Widok roześmianej Hani podjeżdżającej pod drzwi budzi naprawdę pozytywne uczucia.

 

A.Ł.: Jak sobie radzisz ze zmiennymi warunkami atmosferycznymi? Czy córka przez to częściej nie choruje?
M.D.: Ubieramy czapki. Hania mało choruje, przypuszczam, że gdybym zrezygnował z roweru, nie chorowałaby przez to jeszcze rzadziej.

 

A.Ł.: Masz też syna Jędrka –jak sobie radzisz, gdy masz przewieźć 2 dzieci?
M.D.: Z Żoną mamy dwa rowery, każdy ma fotelik, stąd nie ma problemu. Często jednak muszę pojechać sam z dwójką –rozważałem różne warianty (np. fotelik z przodu), ale w końcu kupiliśmy przyczepę dla dwójki i wożę dzieci w przyczepie.

A.Ł.: Z dziećmi jeździcie tylko do przedszkola? Czy rower jest Waszym środkiem podróży także w innych relacjach?
M.D.: Rowerami jeździmy prawie wszędzie. Jest to po prostu nasz podstawowy środek lokomocji po Krakowie. Dzieciom bardzo to odpowiada –córka w ogóle nie lubi jazdy samochodem. Jadąc z przyczepą mogę się w każdym miejscu zatrzymać, dojechać i zaparkować dokładnie na miejscu. Poza tym jest to pewna nowość, budząca (u większości) pozytywne skojarzenia i niekłamaną zazdrość innych dzieci –moje czują się w ten sposób wyróżnione. Jedyny minus bywa taki, że w parku, zamiast bawić się z własnymi dziećmi, muszę czasem wozić przyczepą dzieci znajomych.

 

 5

Marcin z Hanią podczas 'Dziadowskiej Masy Krytycznej’

 

A.Ł.: A jak sobie radzisz z „kulturą strachu”? Sam w nią nie wierzę, ale wiele osób pewnie chętnie pojeździłoby z dzieckiem w foteliku na rowerze …ale w parku, a nie na tych „szalenie niebezpiecznych ulicach”. Czy Twoja droga z domu do przedszkola to „usłana różami ścieżka rowerowa”, czy jeździsz też ulicami? Co byś powiedział rodzicom, którzy boją się jeździć z dzieckiem w foteliku na rowerze po ulicy?
M.D.: Jakoś nie zauważyłem, żeby ulice w Krakowie były „szalenie niebezpieczne”. Z konieczności jeżdżę ulicami, bo dróg rowerowych brakuje. Oczywiście chętniej wybieram parki, drogi rowerowe i małe, osiedlowe uliczki –tam po prostu jeździ się wygodniej, sympatyczniej. Droga rowerem zazwyczaj istotnie różni się od drogi samochodem –w przypadku auta naturalne jest dojechać do głównej ulicy, pokonać większość dystansu głównymi drogami i dopiero blisko celu zjechać w osiedlowe uliczki. Rowerem jeździ się jak najkrótszą drogą.

Moja droga do przedszkola to kilka osiedlowych uliczek, ale np. na Rynek dojeżdżamy ulicą Karmelicką.


Rodzicom, którzy się boją, ale chcą wozić dzieci poradziłbym, żeby sprawdzili, które ulice w ich okolicy nadają się najbardziej do jazdy rowerem. Jeśli ktoś, zawożąc dziecko autem do przedszkola lub parku korzysta z głównej drogi, to wcale nie musi z niej korzystać rowerem. Poradziłbym też, żeby jechali spokojnie, pewnie, nie próbując przyklejać się do krawężnika, żeby jasno sygnalizowali manewry i zachowywali się w przewidywalny sposób. Kierowcy, widząc rower z przewożonym dzieciakiem, naprawdę uważają.

 

foto: Marcin Wójcik
foto: Cinek
foto: Marcin Dumnicki

 

Źródło: http://ibikekrakow.com/2012/01/19/z-dzieckiem-do-przedszkola-na-rowerze/