Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Wrocław w awangardzie krawężnikowej

infobike
20.12.2013 12:08

Wrocław w awangardzie krawężnikowej

Nasze miasto swego czasu zasłynęło w kraju akcją obniżania wystających krawężników na drogach rowerowych. Ktoś nieobeznany mógłby powiedzieć: – Bez przesady, przecież to nie powód do chluby, tak jak nikt się nie chwali łataniem dziur, tak niwelacją uskoków na drogach też nie powinien. A jednak. Był to powód do dumy, bo zdaniem naszych ynżynierów drogowców tak właśnie powinno się wykonywać drogi – z wystającymi krawężnikami –pisze Radosław Lesisz z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej

Odkręcanie rodzimej myśli technicznej zabiera sporo czasu i pieniędzy. Splendor z obniżania krawężników już nie spływa, a czymś tutaj chwalić się trzeba. I tak w swym niezmierzonym sprycie i kreatywności, drogowcy postanowili wziąć się za … podwyższanie krawężników.

Tak właśnie. My tu o planowanym uspokajaniu ruchu na Nadodrzu, a okazuje się, że drogowcy już się za to wzięli. Wzięli się za uspokajanie ruchu pieszego. Na początek poszła likwidacja przejścia na Jedności Narodowej / Żeromskiego. I żeby nikomu tam do głowy nie strzeliło przechodzić w miejscu, do którego byli przyzwyczajeni – oprócz zmazania pasów postanowiono także podwyższyć krawężniki.

Ulica Jedności Narodowej to przykład jak nie należy projektować ulic w mieście. Przebudowana w 2004 roku ulica (projekt wykonany przez BBKS Projekt) pierwotnie nie posiadała żadnych udogodnień dla rowerów, a także likwidowała jedno z przejść dla pieszych na skrzyżowaniu z ul. Żeromskiego.

Po głośnych protestach rowerzystów pojawiły się paszkwile rowerowe: urywające się fragmenty ścieżki malowanej farbą na chodniku (w strefie ochrony konserwatorskiej), czy też w formie wyrwania kawałka chodnika i wyłożenia go czerwoną kostką. Coś, po czym jeździć się nie da, ale jest zgodne z przepisami (dupochronami) i można powiedzieć, że został osiągnięty 'kompromis’.

Piesi w tym mieście mają prze*rane. Brak siły przebicia, żadnego lobby (chociaż każdy pieszym jest, a kierowcą już niekoniecznie). Tak więc musiało dochodzić do wypadków i kolizji z udziałem pieszych, aby po roku-dwóch od przebudowy miasto wytyczyło przejście w miejscu tego zlikwidowanego (bo te, co się ostało, jakoś 'nie działało’).

Budowa przejścia bez sygnalizacji okazała się pułapką na kierowców: przyzwyczajeni, że grzeje się tutaj setką (zwłaszcza z mostu), że przed piechurami strzegą ich sygnalizacje, dostali nagle przejście pod koła. Skutek był do przewidzenia: dla dobra pieszych (którzy wpadali pod te koła) postawiono (kolejną, wartą dziesiątki tysięcy) sygnalizację. Ale tylko na jednym przejściu. Drugie się nie uchowało.

Bo wiadomo – pieszy bez kagańca w formie sygnalizacji jest nieprzewidywalny, pcha się pod koła i co najgorsze – z m n i e j s z a p r z e p u s t o w o ś ć s k r z y ż o w a ń! To przecież nie do pomyślenia, koniecznie trzeba uspokoić chodziarzy, najlepiej gdyby w ogóle nie musieli przechodzić przez jezdnie. A jeśli już muszą, to tylko na światłach. Postoją, poczekają, minuta, dwie, to może drugi raz pomyślą i już pchać się na piechotę nie będą.

 

To kolejne przejście dla pieszych, które 'w trosce o ich bezpieczeństwo’ się likwiduje: Benedyktyńska, Pułaskiego, Sienkiewicza, Kazimierza Wielkiego, … to tylko niektóre przykłady z ostatnich lat.

Radek Lesisz

Źródło: http://rowerowy.wroclaw.pl/index_aktualnosci.php5?dzial=11&kat=20&art=1397

/* Style Definitions */table.MsoNormalTable{„”font-size:10.0pt;”Times New Roman”}