Przejechał po rowerzyście samochodem. Dostał trzy lata.

infobike
20.12.2020 18:22

Na trzy lata więzienia skazał wrocławski sąd 38-letniego taksówkarza Artura Ch., który po pościgu uderzył samochodem rowerzystę, a następnie po nim przejechał. Mężczyźnie groziło dożywocie. Sąd zdecydował się na nadzwyczajne złagodzenie kary.

Do zdarzenia doszło w kwietniu 2019 roku w pobliżu parku Skowroniego we Wrocławiu. Taksówkarz Artur Ch. zderzył się z rowerzystą, obywatelem Ukrainy, gdy ten wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Po zajściu mężczyźni wymienili między sobą kilka zdań, po czym rowerzysta odjechał w kierunku parku. Jak ustalili śledczy, taksówkarz udał się za rowerzystą w pościg samochodem, umyślnie - zdaniem prokuratury - potrącił pokrzywdzonego autem, a następnie po nim przejechał.

Rowerzysta ze zmiażdżoną klatką piersiową, połamanymi żebrami i obustronną odmą płucną trafił do szpitala. Mężczyzna doznał ostrej niewydolności oddechowej, co zagrażało jego życiu. Prokuratura oskarżyła Artura Ch. o usiłowanie zabójstwa rowerzysty. Mężczyźnie groziło dożywocie.

Podczas pierwszej rozprawy sędzia odczytał wyjaśnienia oskarżonego składane w czasie śledztwa, w których relacjonował on przebieg zdarzenia. Mężczyzna tłumaczył wówczas, że na wysokości przejścia dla pieszych w jego auto uderzył rowerzysta. "Zjechałem na bok i poprosiłem rowerzystę, żeby też się zatrzymał. Obejrzałem auto i stwierdziłem uszkodzenia. Poprosiłem go, żeby dał dokumenty i poczekał aż wezwę policję. On jednak wsiadł na rower i zaczął uciekać" – relacjonował oskarżony.

Jak tłumaczył, wrócił wtedy do samochodu i ruszył za rowerzystą, żeby go zatrzymać.

Po ok. 50 metrach udało mi się go dogonić. Minimalnie dojeżdżałem do roweru ocierając tablicami o jego tylne koło, chciałem uniemożliwić mu ucieczkę. W pewnym momencie rowerzysta się przewrócił i straciłem go z pola widzenia. Gdy wyszedłem z pojazdu, zobaczyłem, że leży pod samochodem. Wróciłem, by przestawić auto o pół metra, aby go uwolnić"

– mówił taksówkarz. Przekonywał, że zdarzenie było niefortunnym wypadkiem.

W czwartek Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał taksówkarza winnym zarzucanego mu czynu, przyjmując, że działał z zamiarem ewentualnym i skazał Artura Ch. na trzy lata pozbawienia wolności. Oskarżony musi też zapłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia pokrzywdzonemu za doznaną krzywdę. Dodatkowo, sąd orzekł też wobec Ch. 10-letni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej i zawodowej związanej z prowadzeniem pojazdów mechanicznych.

W uzasadnieniu wyroku sędzia Marcin Sosiński podkreślił, że oskarżony godził się na skutek, który może nastąpić po uderzeniu samochodem, a następnie przejechaniu rowerzysty.

Gdyby pan Artur Ch. nie chciał zrobić krzywdy uciekającemu pokrzywdzonemu, mógł mu zajechać drogę z boku, mógł go ominąć, mógł go zablokować, a nie uderzyć samochodem, a następnie przejechać po rowerze i mężczyźnie ciężkim pojazdem

– wskazywał sędzia.

Dodał, że pokrzywdzonego udało się uratować dzięki obecnym na miejscu zdarzenia świadkom.

W toku postępowania oskarżony został poddany obserwacji psychiatrycznej i jej ustalenia świadczą o tym, że jest to osoba, która bardzo nerwowo reaguje na wszelkiego rodzaju zachowania, które są niezgodne z jego poczuciem sprawiedliwości

- mówił sędzia.

Podkreślił przy tym, że zachowanie rowerzysty było naganne.

W żaden sposób nie wolno wjeżdżać na czerwonym świetle na pasy, a już tym bardziej tam, gdzie powinno się zejść z roweru. Jednak nie ma ku temu żadnych podstaw, żeby taką osobę przejeżdżać później samochodem

– zaznaczył sędzia Sosiński.

Sąd zdecydował się jednak na nadzwyczajne złagodzenie kary "mając na uwadze fakt, że oskarżony zrozumiał naganność swojego postępowania, ale przede wszystkim to, że pojednał się z pokrzywdzonym, który przyjął jego przeprosiny".

Sąd doszedł również do przekonania, że pan Artur Ch. nie powinien pracować jako kierowca. To osoba, która nie ma tego elementu związanego z odpowiedzialnością za innych użytkowników dróg

– dodał sędzia.

Wyrok nie jest prawomocny.(PAP)