Polska potęgą w Europie. Rowerową.
Po Portugalii, Włoszech i Niemczech jesteśmy czwartym co do wielkości w Europie producentem rowerów. Do niedawna jeszcze przesypialiśmy rosnący w Unii Europejskiej popyt na rowery elektryczne. To zmieniło się tuż przed pandemią.
Jak donosi portal businesinsider.com polskie firmy wyprodukowały w ubiegłym roku 974 tys. rowerów, czyli o 109 tys. mniej niż rok wcześniej i o 165 tys. mniej od rekordowego 2015 roku. To pozwoliło nam utrzymać czwartą pozycję w Europie, ale wyraźnie uciekła nam pierwsza w rankingu Portugalia.
Prawie cały wzrost produkcji rowerów w Unii w ostatnich dwóch latach to wyniki Portugalii i Czech. Choć czas pandemii zwiększył liczbę poruszającymi się tym środkiem transportu, to jednak „tradycyjne” rowery nie są tymi najbardziej perspektywicznymi. Rynek w coraz większym stopniu zdobywają rowery elektryczne.
W ubiegłym roku w Unii Europejskiej wyprodukowano ponad dwa miliony rowerów elektrycznych. To pięciokrotnie więcej niż jeszcze pięć lat temu. Co więcej, produkcja ruszyła „z kopyta” po cłach antydumpingowych na e-rowery z Chin.
Obowiązują one od maja 2018 i już w pierwszym roku po ich wprowadzeniu produkcja w Unii Europejskiej wzrosła o 39 proc. do 1,7 mln pojazdów. W kolejnym roku dynamika wzrostu była mniejsza, bo 16-procentowa i z fabryk wyjechało 2,1 mln e-rowerów.
Na fali ceł na Chiny największy wzrost produkcji odnotowały Niemcy, gdzie w ubiegłym roku wyprodukowano już 550 tys. rowerów z napędem elektrycznym, czyli o 23 proc. więcej rok do roku i o 75 proc. więcej w porównaniu z rokiem 2017.
Na drugim miejscu są Niderlandy, gdzie wyprodukowano w ubiegłym roku 358 tys. e-pojazdów, czyli o 45 proc. więcej w porównaniu z 2018 i o 70 proc. więcej od 2017 roku. Włochy spadły na trzecie miejsce i tam akurat produkcja „elektryków” malała w ostatnich dwóch latach.
Nie są znane informacje o produkcji dla Polski. Eurostat podaje, że są utajnione. Produkcja odbywa się więc prawdopodobnie w jednej, może dwóch firmach i prezentacja danych naruszałaby „tajemnicę statystyczną”.
Przespaliśmy początek boomu
Boom na elektryczne jednoślady pobudziła popularność poruszania się e-hulajnogami po miastach. Można korzystać ze ścieżek rowerowych, nie czekać w korkach czy na przyjazd autobusu. Najbardziej popularne e-rowery mają silnik umożliwiający rozpędzenie się do 25 km na godzinę. I są bardziej uniwersalnym środkiem transportu niż e-hulajnoga – gdyby bateria wysiadła, można przecież popedałować bez straty prędkości.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nasze czołowe firmy, czyli Kross oraz Argus&Romet Group przespały początek boomu.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Zarząd tej pierwszej, zatrudniającej 352 osoby, która w ubiegłym roku wyprodukowała 300 tys. jednośladów, czyli prawie jedną trzecią polskiej produkcji, w swoim raporcie finansowym za ubiegły rok wskazywał, że „najbardziej atrakcyjnym segmentem jest segment rowerów elektrycznych”. Przytaczano nawet analizę stowarzyszenia producentów CONEBI, z której wynika, że „rynek rowerów elektrycznych w EU potroi się w ciągu najbliższych lat”. Ale wszystko wskazuje na to, że produkcja pełną parą ruszyła dopiero w bieżącym roku.
Choć dane statystyczne o produkcji rowerów elektrycznych są przez GUS utajnione, to wiele mówią statystyki eksportu. I tak jeszcze w 2018 roku z Polski sprzedano za granicę 16 tys. rowerów elektrycznych, co stanowiło 0,9 proc. eksportu unijnego. W 2019 było to już prawie 40 tys. e-rowerów i 1,5 proc. unijnego eksportu. W tym roku od lutego weszliśmy już na poziom średnio prawie 5 proc. eksportu z UE.
Od stycznia do maja sprzedaliśmy za granicę prawie 48 tys. rowerów elektrycznych na 1,1 mln wyeksportowanych z krajów Unii. To lepsze wyniki niż Portugalii (40 tys. wyeksportowanych e-rowerów) i Włoch (41 tys.), a gorsze tylko od Niemiec (251 tys.).
Przeciętna cena eksportowanego z Polski roweru wynosi około 700 euro – wynika z przeliczenia danych Eurostatu. Dla porównania niemieckie rowery są eksportowane z ceną 1,7 tys. euro, a portugalskie – około 600 euro za sztukę.
E-rowery jeszcze nie na polską kieszeń
Jak na początku tego roku deklarował w rozmowie z „Pulsem Biznesu” Kacper Sosnowski, członek zarządu i dyrektor rozwoju biznesu w Krossie, celem firmy na 2025 r. jest produkcja 600 tys. rowerów rocznie. W ostatnich dwóch latach firma na inwestycje wydała 21 mln zł, czyli prawie równo połowę swoich zysków netto.
W 2017 r. Kross przejął holenderską markę Multicycle, która ma w ofercie miejskie rowery premium oraz wysokiej klasy rowery elektryczne.
Nie dostaliśmy niestety odpowiedzi od Krossa ani od Arkus & Romet Group w sprawie tempa rozwoju produkcji rowerów elektrycznych. Obie firmy w ofercie mają takie pojazdy, ale na razie milczą na ten temat.
Najtańszy elektryczny Romet kosztuje u producenta 4099 zł, a najdroższy – 16 999 zł. Za najtańszy trekkingowy e-rower Krossa zapłacimy 4198 zł, a za najdroższy enduro – 18,5 tys. zł. Nawet najtańsze modele cenowo zdecydowanie przekraczają średnią miesięczną pensję w gospodarce, więc są odległe od oczekiwań Polaków. To jednak pierwsza faza rozwoju rynku, więc trzeba poczekać na tę fazę, w której rynek się nasycił po pierwszym entuzjazmie kupujących i sprzęt tanieje.
„