Policja z Bremy o ruchu pod prąd
Policja z Bremy o ruchu pod prąd
Policja twierdzi, że nie wie jak znaleźć winnego zdarzenia drogowego na ulicy jednokierunkowej z ruchem pod prąd bez kontrapasa –pisze Adam Łaczek z I bike Kraków
Tymczasem zarówno na wąskiej ulicy 2-kierunkowej, jak i wąskiej ulicy jednokierunkowej z legalnym ruchem pod prąd bez kontrapasa zasady są te same. Żaden kierunek nie ma pierwszeństwa nad drugim (chyba że znaki mówią co innego), więc ani rowerzysta nie ma pierwszeństwa nad kierowcą, ani kierowca nad rowerzystą. Kluczowe jest partnerstwo na drodze: trzeba ze sobą współpracować by bezpiecznie minąć się na wąskiej jezdni –chowa się ten kto akurat ma ku temu miejsce. Co ciekawe nawet Marek Dworak nie widzi w tej sytuacji problemu prawnego, bo jak sam przyznał na jednym ze spotkań:
„Winny jest ten, kto się nie powstrzymał od ruchu”.
Policja twierdzi że nie umiała by sobie poradzić z oceną winy w razie wypadku np. na ul Miodowej szerokości 3,6 metra, mimo że radzi sobie doskonale na węższej ul. Żaglowej (miejscami tylko 2,5 metra )…Tyle że Żaglowa jest formalnie 2-kierunkowa dla aut…A może chodzi o to, że tam gdzie nie chodzi o ułatwienia dla rowerzystów tam policja nie robi problemów? Policja twierdzi, że w razie jakiegokolwiek zdarzenia drogowego winą obciąży ZIKiT. Czy można nazwać to „szantażem”?Denerwuje mnie ta nieudolność i brak wiedzy naszej drogówki dlatego postanowiłem zwrócić się o pomoc do … drogówki z Niemiec. Na pytania odpowiedział mi Gerd Horbat z Policji z Bremy. Brema to świetny przykład, bo już obecnie ok. 30% wszystkich podróży odbywa się tam na rowerze.
Obawy jak w Polsce
Brema ma już 20 lat doświadczeń z dopuszczeniem ruchu rowerów pod prąd. Na początku było mnóstwo głosów krytycznych, również w Policji –przewidywano poważne wypadki. Do dnia dzisiejszego te czarne wizje się nie potwierdziły. Dziśprawie wszystkie ulice jednokierunkowe są dostępne dla rowerzystów w obu kierunkach.
BRD
Zdarzenia drogowe na ulicach jednokierunkowych z legalnym ruchem pod prąd są naprawdę rzadkie. Jeśli do takich dochodzi to Policja podchodzi do tego tak jak do każdego innego, standardowego zdarzenia drogowego. Co więcej te zdarzenia to najczęściej zwyczajne kolizje, gdzie kończy się to czyjąś odpowiedzialnością za uszkodzenie mienia. Niemiecka baza danych o wypadkach (odpowiednik naszego SEWiK) potwierdza, że wbrew polskim obawą w Bremie nie doszło do przypadku czołowego zderzenia się rowerzysty z samochodem w wyniku którego doszłoby do poważnych obrażeń.
Procedura
Gdy dojdzie do kolizji to procedura jest prosta. Policjant przyjeżdża na miejsce: zbiera wszystkie dowody, ślady na jezdni, oraz zeznania świadków, które pomogą w ustaleniu rzeczywistego przebiegu zdarzenia i winy konkretnego kierującego pojazdem. Przykładowo jeśli Policja zbierze zeznania z których wynika, że kierowca samochodu się zatrzymał widząc nadjeżdżającego rowerzystę, a rowerzysta w niego wjechał to wina za taką kolizję leży po stronie rowerzysty.Generalnie takie kolizje rozpatruje się zgodnie z StVO §1, który co do treści w zasadzie nie różni się niczym od naszego Art. 3. 1. PoRD:
”Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga —szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić albo w związku z ruchem zakłócić spokój lub porządek publiczny oraz narazić kogokolwiek na szkodę. Przez działanie rozumie się również zaniechanie.”
Wystarczy by policja w Polsce także zwracała uwagę na to kto nie podjął działań, które doprowadziłby do uniknięcia kolizji na ulicy z legalnym ruchem pod prąd bez kontrapasa. W polskich przepisach mamy solidną podstawę prawną do oceny takich zdarzeń drogowych, niestety ze znajomością prawa jest w Policji coraz gorzej.
Kampania medialna
Zwrócono mi uwagę, że bardzo ważna jest odpowiednia kampania skierowana do społeczeństwa informująca o nowej organizacji ruchu. Trzeba też odpowiednio monitorować i nadzorować sytuację, by zbierać doświadczenie.
Jak to działa w Niemczech
Użytkownicy dróg o małych przekrojach (szerokość wolnej jezdni od 3-3,5 metra), którzy widzą siebie w sposób bezpośredni normalnie nie robią żadnej szkody nawzajem. Jeśli powierzchnia nie jest wystarczająco szeroka, są dwie możliwości: kierowca może użyć luki by pozwolić rowerzyście przejechać lub rowerzysta używa szczeliny do przepuszczenia samochodu. W 90% przypadkach w ogóle nie trzeba nikogo przepuszczać, bo z powodu niewielkiego natężenia ruchu kierowca i rowerzysta rzadko się spotykają.
Jeśli jest duży ruch i jedzie jeden samochód za drugim to taka organizacja ruchu jest kłopotliwa, jednak w Bremie taką organizację ruchu stosuje się tylko na ulicach o znaczeniu lokalnym, z ograniczeniem prędkości do 30 km/h, o małym natężeniu ruchu samochodowego (do ok. 2000 samochodów na dobę) i przy szerokościach od 3 metrów. Generalną zasadą jest to, by rowerzysta nie jeździł „na około”. Jeśli mają do czynienia z naprawdę dużym ruchem rowerów i samochodów to wtedy w grę wchodzą 2 rozwiązania: ulica rowerowa (coś jak strefa piesza: rower ma zawsze pierwszeństwo, a samochód jest gościem dopuszczonym przez znak np. „nie dotyczy aut mieszkańców i motocykli”), lub kontrapas na szerszej ulicy. Przykładowo w Bremie na jednej z ulic mają w ciągu doby 8000 rowerzystów w 2 kierunkach i 4000 samochodów w jednym kierunku. –pisze Wilhelm Hamburger z Wydziału Strategicznego Planowania Transportu Urzędu w Bremie.
Czy te rady wystarczą krakowskiej Policji do zmiany stanowiska?
Źródło: http://ibikekrakow.com/2012/10/18/policja-z-bremy-o-ruchu-pod-prad/