Platforma 2011 z punktu widzenia rowerzysty (i nie tylko)
Platforma 2011 z punktu widzenia rowerzysty (i nie tylko)
Platforma ogłosiła program wyborczy. Pierwszy raz się zdarza, że partia rządząca Polską ma duże szanse na drugą kadencję rządów. Pierwszy raz się też zdarza, że w programie wyborczym do parlamentu są zobowiązania rowerowe („Dbając o mieszkańców polskich miast, będziemy wspierać ekologiczne formy transportu –transport zbiorowy i ścieżki rowerowe” – s. 187). I pierwszy raz zdarza się, że partia rządząca bardzo dużo już dla rowerzystów zrobiła –znowelizowała wyjątkowo dyskryminującą ich ustawę Prawo o Ruchu Drogowym zgodnie z oczekiwaniami organizacji rowerowych –pisze Marcin Hyła
(Gwoli ścisłości w tym roku PiS obiecuje w swoim programie wyborczym że „wprowadzi także program współfinansowania remontów ulic prowadzonych przez miasta i wsie pod warunkiem, że w ramach remontu powstanie wydzielona, nowoczesna ścieżka rowerowa wzdłuż odnowionej ulicy” –co jest trochę uszczęśliwianiem na siłę, bo ścieżka rowerowa wcale nie jest potrzebna przy każdej ulicy, posłowie PiS jako jedyni wstrzymali się od głosu w sprawie wspomnianej powyżej nowelizacji PoRD ale roweryzację największej partii opozycyjnej docenić trzeba;zaś SLD w swoim dokumencie programowym chwali się, że za ich czasów powstawały ścieżki rowerowe –czego sobie nie przypominam jako zasługi SLD –i pisze o pijanych rowerzystach).
Jednak program wyborczy to nie wszystko, ważny jest też plan, co konkretnie zrobić trzeba żeby go zrealizować. Tym bardziej, że jest duża szansa (puk, puk w niemalowane) że Platforma naprawdę rządzić będzie dalej. I tu mam krótką listę oczekiwań wobec Partii Matki, rowerowych i nie tylko:
Po pierwsze –żeby zmieniła ustawę o drogach publicznych. Konieczne jest dopuszczenie pobierania opłat nie tylko za przejazd autostradą, mostem czy tunelem, ale też –wzorem krajów skandynawskich, Wielkiej Brytanii czy Singapuru –po prostu za wjazd samochodem do miasta czy jego części (np. centrum). To jeden z najbardziej obiecujących instrumentów nowoczesnej polityki transportowej, skutecznie sterujący popytem czyli mówiąc po ludzku –zmniejszający korki i zwiększający konkurencyjność transportu zbiorowego i rowerów. Konieczne jest też zlikwidowanie górnej granicy opłat za parkowanie albo przynajmniej jej znaczne podniesienie. (Nawiasem mówiąc, w Polsce opłaty za parkowanie uważa się –błędnie bo jest to świadczenie ekwiwalentne! –za rodzaj podatku i z ostrożności ustala ich wysokość ustawą;pozostając nawet przy tym błędnym założeniu nic nie stoi na przeszkodzie aby popchnąć decentralizację i dać samorządom prawo stanowienia podatku innego niż od psów –właśnie w zakresie opłat za parkowanie czy za wjazd do centrum miasta). Polska jest prawdopodobnie jedynym krajem na świecie, w którym parkowanie na ulicy jest tańsze (i to znacznie) od korzystania z parkingów podziemnych. Których się nie buduje, bo wszyscy parkują za darmo albo ustawowe półdarmo na ulicach, samorządy nie mają na nie pieniędzy a prywatnych inwestorów nie można przyciągnąć bo widzą, za ile można parkować na ulicy która jest dla parkingu podziemnego konkurencją. Platforma musi dać te nowe instrumenty samorządom –to one zdecydują, czy takie opłaty będą wprowadzone i w jakiej wysokości.
Po drugie –żeby zrobiła prawdziwą rewolucję na kolei i rozbiła PKP. Jednym z możliwych tropów jest likwidacja PKP Polskie Linie Kolejowe i powołanie w jej miejsce agencji rządowej lub centralnego organu administracji. Niech to będzie na przykład Generalna Dyrekcja Dróg Żelaznych i niech odpowiada za utrzymanie, remonty i rozwój infrastruktury na takich zasadach jak za drogi krajowe i autostrady odpowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Konieczne jest też wzmocnienie Urzędu Transportu Kolejowego i standaryzacja usług (np. rozkłady jazdy zapewniające odjazdy w takcie godzinnym, zapewnienie przysłowiowej czystości toalet, możliwości przewozu rowerów, wózków inwalidzkich itp. itd.). I konieczne są niestety wielkie pieniądze na remonty i inwestycje. Spółki przewożące pasażerów to odrębny problem –zapewne przynajmniej część powinna zostać sprywatyzowana, na pewno konieczna jest konkurencja, natomiast z punktu widzenia pasażera istotne jest zlikwidowanie absurdu biletowego. Spółki powinny wzajemnie honorować swoje bilety, w oczywistych przypadkach –za dopłatą. To nie są rzeczy niemożliwe, tak mniej więcej działa to w krajach ościennych.
Po trzecie –konieczna jest nowelizacja ustawy o planowaniu przestrzennym. To niebywale trudne wyzwanie, zarówno ze względu na przeraźliwy bałagan w tej dziedzinie panujący, splot wielkich interesów jak niską „seksowność”tematu i niedostateczną liczbę osób profesjonalnie przygotowanych w zakresie planowania przestrzennego. W dodatku wykształciła się w Polsce praktyka zastępowania procedur ogólnych tzw. specustawami. Konieczne jest uproszczenie procedur ale i podniesienie jakości planowania przestrzennego oraz jakości pracy stosujących ustawy urzędników. Nawiasem mówiąc ciągłe podnoszenie kwalifikacji to wyzwanie o którym mało się mówi. Z punktu widzenia rowerzysty –problemem jest na przykład brak możliwości skutecznego planowania regionalnych i ponadregionalnych tras rowerowych, takich jak międzynarodowa Trasa Dunaju, czy rodząca się obecnie w bólach trasa rowerowa w Polsce Wschodniej.
Po czwarte –mamy świetny przykład „orlików”i „schetynówek”. Ale nie chodzi mi o piłkarzy ani o lokalne drogi, ale o śmierć niepisanej doktryny pochodzącej jeszcze z początku lat 90-tych i sprowadzającej się do tego, że rząd ma głęboko w nosie problemy lokalne, bo tymi ma się zajmować samorząd. Nawet w USA rząd federalny kreuje politykę lokalną, dając samorządom pieniądze na konkretne przedsięwzięcia, spełniające cele ustalone przez władze centralne. Polskie samorządy mogły korzystać z dotacji unijnych –ale nie rządowych. „Schetynówki”i „orliki”to skutecznie zmieniły i ten sprawdzony mechanizm powinien zostać teraz wykorzystany do załatwienia ważnych spraw, do których miasta podchodzą jak pies do jeża albo załatwiają je w mocno ograniczonym stopniu. Przykłady to uspokojenie ruchu samochodowego, rozwój ruchu rowerowego, rewitalizacja miast czy rozwój transportu zbiorowego. Czyli to, co niekorzystnie odróżnia wciąż polskie miasta od ich odpowiedników choćby w dawnym NRD, w Czechach czy Słowenii.
Po piąte: chciałbym, żeby przyszła kadencja parlamentu była pierwszą, w której ilość przepisów zwyczajnie się zmniejszy. Oskarżana o nadmierną biurokrację Unia Europejska regularnie przegląda swoje przepisy i te, które się nie sprawdziły –wyrzuca do kosza. Polska ma tu ogromne rezerwy proste. Przyglądnijmy się naszym ustawom i tnijmy je. Wielkim przeciwnikiem będą kadry urzędnicze w ministerstwach. Dlatego potrzeba jest świeżego spojrzenia, świeżego oddechu i woli politycznej, żeby to zrobić. To ogromna rola i wyzwanie dla organizacji pozarządowych i think-tanków. Być może konieczny będzie pilotaż w ograniczonej skali –bo zmiana prawa to rzecz ryzykowna i stanowi pokusę dla różnych, nie zawsze czystych sił. Pilotaż powinien się odbywać transparentnie do bólu, z wszystkimi propozycjami i ustaleniami na bieżąco publikowanymi w internecie (włącznie ze stenogramami z posiedzeń podkomisji sejmowych, to dzisiaj „czarna dziura”procesu legislacyjnego).
I po szóste –w Sejmie leży obywatelski projekt zmiany ustawy o Parkach Narodowych. Podpisało się pod nim 250 tysięcy Polaków. W skrócie –chodzi o to, żeby odebrać samorządom prawo weta przy rozszerzaniu lub tworzeniu parków narodowych. Dziś parki są traktowane gorzej niż autostrady, elektrownie atomowe czy zapory wodne –tu samorządy muszą się podporządkować wyrokom rządowym. Parki Narodowe to wartość, którą musimy chronić. Po dwudziestu latach od obalenia komuny Polska jest w najbardziej ekskluzywnych klubach świata –OECD i Unii Europejskiej. Stać nas na to, tak samo jak na remont Wawelu. Różnica polega na tym, że wszystko inne sobie możemy kupić a Puszcza Białowieska żeby była puszczą musi rosnąć tysiąc lat.
Źródło: http://ibikekrakow.com/2011/09/14/platforma-2011-z-punktu-widzenia-rowerzysty/