Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Na rowerze do przedszkola: 6 letni Maksymilian z Redy

infobike
28.11.2012 23:54

Na rowerze do przedszkola: 6 letni Maksymilian z Redy

 rowerzysta_infobike

Syn Artura chodzi do przedszkola już ostatni rok, potem rozpocznie naukę w szkole podstawowej. Do przedszkola ma ok. 800 metrów w jedną stronę lokalnymi drogami. Łącznie 1,6 km dziennie. Dlatego Artur zdecydował, że z synem do przedszkola dojeżdżać będzie na rowerze –pisze Adam Łaczek na I bike Kraków

 

Adam Łaczek: Dlaczego rowerem? Czemu nie pieszo albo samochodem? Znam przypadki gdzie ludzie jadą samochodem do pracy 1 km. Od kiedy jeździcie rowerem do przedszkola? W jakim wieku był wtedy Twój syn?
Artur:
 Mieszkamy w małym miasteczku na północy Polski w Redzie która jednocześnie jest częścią aglomeracji Trójmiejskiej. Zaczęliśmy dojazdy gdy miał 3 latka, a więc gdy zaczął uczęszczać do przedszkola. Jeździł w foteliku rowerowym. Pomysł na rower z fotelikiem wynikł z mojego lenistwa. Nie cierpię męczyć się w samochodzie na parkingu, przekładać wajchę, manewrować, by następnie jechać nim 5 min. ciągle się zatrzymując na skrzyżowaniach. Pieszo także próbowałem do przedszkola z nim chodzić lecz okazało się, że 20 min. z tak małym dzieckiem w jedną stronę to mordęga. Pomyślałem że spróbuję z rowerem i siodełkiem. Na początku byłem trochę sceptyczny wobec swojej wizji, ponieważ nie chciałem syna uszczęśliwiać na siłę, szczególnie jesienią i zimą z powodu deszczu czy śniegu.

 

AŁ: Na zdjęciach widać różne sytuacje pogodowe. Jaki ma to wpływ na Wasze dojazdy? Wielu Polaków mówi, że jazda rowerem w deszczu czy śniegu jest niebezpieczna, niemożliwa w polskim klimacie, oraz że na pewno dziecko non stop choruje. Co im odpowiesz?
A:
 No właśnie sam byłem trochę sceptyczny i obiecałem żonie, iż będziemy jeździć rowerem dopóki syn nie będzie cierpiał z tego powodu. Co dziwne, a nawet śmieszne, dość szybko z sceptycyzmu wyleczyło mnie dziecko, bo okazało się, że deszcz, a jeszcze lepiej śnieg, to najlepsze atrakcje w czasie dojazdu. Bardzo to głupie, ale prawdziwe. Dzieci lubią przebywać na dworze, lubią wjeżdżać w kałuże, rozjeżdżać zaspę śniegu. Gdy lało lub padał śnieg, wielokrotnie się upewniałem czym syn chce jechać do przedszkola –odpowiedź zawsze była „Lowelem”. Zadbałem więc o nieprzemakalne ubranko, tzw. sztormiak i kalosze, a później o ciepły ubiór →głównie na głowę i ręce.

 

Dziecko praktycznie w ogóle nie choruje (odpukać). W dbaniu o zdrowie –brak infekcji, ważniejsze jest częste mycie rąk zgodnie z zaleceniem lekarzy, a wysiłek fizyczny tylko uodparnia o ile dziecko ma zapewniony komfort termiczny. Przecież pieszo ludzie chodzą zimą i nie umierają od tego, podobnie ‘na rower’się nie umiera, on nie gryzie i nie atakuje znienacka jak jest zimno. Najniższa temperatura przy jakiej jechał syn to było -15C. Ważne jest to, by w takich okolicznościach zapewnić sobie i dziecku ciepły ubiór, porządną wełnianą czapkę, dobre rękawiczki (1 palczaste), przezroczyste okulary, bo przy tej temperaturze oczy łzawią od zimna, nawet jak się pieszo idzie (tuż po wyjściu z ciepłego pomieszczenia). Okulary niestety mam tylko ja. Dla dziecka nie udało mi się kupić, a i on jakoś specjalnie nie narzekał, więc podziwiam go, bo ja muszę je założyć. Zimą inaczej nic przez łzy nie widzę. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo jazdy. Cóż. Zainwestowałem 200zł w opony z kolcami w czasach, gdy jeszcze były nielegalne, dzięki temu zimą nie interesowało mnie czy jest lód czy nie, ważniejsze było czy jest odśnieżone czy też leży 20cm breji śniegowej na ulicy, bo ta uniemożliwia małemu jazdę na rowerze z 12”kołami. W takich przypadkach wsiadał do siodełka.

 

AŁ: Co robisz z rowerem syna po przyjeździe do przedszkola? Jak go przechowujesz, zabezpieczasz?
A: 
Nic, zostawiam pod ścianą w holu w przedszkolu, tak jak wszyscy inni rodzice. Zresztą mojego roweru pod przedszkolem nie zapinam w żaden sposób. Opieram od lat o ścianę i znikam na 15 min. w środku. Ale fakt, przez pierwsze dni zapinałem mój rower do ławki. Potem mi się to znudziło, szkoda czasu. Rower faktycznie daje to, czego samochód nie daje –podjeżdżam z synem pod drzwi przedszkola, dosłownie na 20cm przed nie. Ci co przyjeżdżają samochodami, bawią się w szukanie miejsc w „okolicy”przedszkola, no ale co kto lubi, każdemu jego „porno”…Przypomina mi się z okresu zim „porno”mojego sąsiada, wychodzimy mniej więcej o tej samej porze.

 

On schodzi skrobać szyby w samochodzie, ja wyjąć ciepłe rowery z piwnicy. Gdy wracam z przedszkola najczęściej widzę go wciąż na parkingu jak kończy „przygotowania”do jazdy. Szkoda mi tylko jego syna, bo jest mocno otyły i ma problemy z chodzeniem. Jeśli chodzi o przechowywanie rowerów, to tak jak samochodu, rowerów miejskich nie trzymam w domu. Podobnie jak samochody, zimą rowery są mocno ubrudzone błotem śniegowym, więc zostawiam je w piwnicy. Poza tym, jest ich za dużo, zajmują całą piwnicę. W mojej 4 osobowej rodzinie średnio wypada po 2 rowery na głowę, inny do miasta, inny na wycieczki itd. Ale mam jeden patent dla innych rodziców, aby im ich nie skradziono. Wystarczy dosłownie zmienić klamkę w drzwiach na klatce schodowej prowadzącej do piwnicy i dogadać się z sąsiadami, aby je dodatkowo również zamykali na klucz. Oprócz tego, że się zatrzaskują, klucz pełni rolę klamki otwierającej. Aby się włamać do piwnic, trzeba by się włamać wpierw do wejścia do piwnicy na głównej klatce schodowej, a to by było raczej zbyt głośne zadanie dla złodzieja, tak myślę….bo mimo, iż w okolicy były kradzieże, w moim bloku ich nie było.

 

AŁ: Widzę, że dziecko nie ma ani kasku, ani kamizelki. Nie uległeś kulturze strachu, co sam zachwalam, bo postępuję identycznie, ale wielu rodziców może tego nie rozumieć. Możesz im wyjaśnić swoją decyzję?
A:
 …Więc zadbałem tylko o wyposażenie jego, pierwotnie zrobiłem to samo głupstwo do którego zazwyczaj namawia policja –kask i kamizelka. Szybko się okazało że kask nie pasuje do jazdy w mieście, ponieważ więcej czasu tracę na zakładanie i zabawę w kask niż wynosi połowa czasu dojazdu. Szybko pojawił się dylemat zakładać kask czy kaptur na głowę jak pada, oraz ciepłą czapkę przy -9C …Jako rozsądny człowiek (tak myślę) wybrałem zadbanie o komfort termiczny aby nie wyziębić dziecka. Co do kamizelki , myślę że Policja prowadzi akcję dezinformacyjną na niekorzyść bezpieczeństwa rowerzystów. Jeżdżąc samochodem szczególnie zimą po zmroku zauważyłem iż dobre oświetlenie roweru jest widoczne z dużo większej odległości więc lepiej mieć sprawne oświetlenie niż robić z siebie błazna na drodze. Doprawdy nie rozumie jak można wmawiać ludziom bzdury o odblaskach jednocześnie zapominając o tym że rower wg prawa musi po zmroku mieć sprawne oświetlenie, myślę iż Ci teoretycy z Policji powinni się puknąć w głowę bo pogarszają bezpieczeństwo rowerzystów po zmroku. Więc obaj mamy sprawne oświetlenie w rowerach miejskich zawsze.

 

W dzień normalny człowiek natomiast jest normalnie widoczny , gdy jedzie prawą stroną to kierujący za nim ma sporo czasu aby zauważyć iż on jedzie w tym samym kierunku więc w dzień to raczej bez sensu zakładać jakiś kaftan, zresztą na 15 min jazdy nie mam czasu na to. U mnie w mieście jak się orientowałem w tej części gdzie ruch jest uspokojony mimo że od lat ludzie na rowerach jeżdżą generalnie tylko ulicą –nie było ANI JEDNEGO wypadku z udziałem rowerzysty …Wracając do jazdy, dość szybko jeszcze pierwszej zimy syn jeździł ze mną obok na swoim rowerku ale …a jakże po chodnikach. Niestety bardzo źle wspominam ten okres, te chodniki. W pełni rozumiem inwalidów na wózkach to jest koszmar! , krawężniki nawet 5cm do pokonania dla 4 latka to kawał zabawy we wtarganie roweru na tą wysokość! I do tego trzeba to robić w najgorszym do tego miejscu na jezdni przechodząc w jej poprzek. Coś co jest proste dla dorosłego jest naprawdę trudne dla takiego dziecka. W tym krótkim okresie dojazdów było najwięcej wywrotek syna…a jakże przez krawężniki na których przy skośnym najeździe boczne kółka roweru dziecięcego dostają uślizgu. UWAGA krawężnik w pełni przepisowy na drogach dla rowerów i jezdni o wysokości do 1cm wystarczy by dziecko na małym rowerku się wywróciło!

 

Szybko więc nastąpiła weryfikacja trasy jazdy, wybrałem na początek wąskie i mało uczęszczane uliczki i nimi dojeżdżaliśmy częściowo z minimalizacją ilości chodników po drodze. Poprawa komfortu jazdy, bezpieczeństwa, brak wywrotek była natychmiastowa, mieliśmy kilkakrotnie mniej krawężników na drodze. Stopniowo widząc dużą tolerancję dla rowerzystów na jezdni w moim mieście i ciekawe zachowanie innych kierujących na widok dziecka jak np. wyprzedzanie powolutku nas najdalej jak się da np. 2m , zacząłem jeździć całkiem na wprost po wszystkich ulicach , wykluczając całkowicie chodniki. Od tamtej pory w drodze z przedszkola wywrócił się tylko raz bez żadnych konsekwencji przez to że się zapomniał że jedzie i chciał trąbić trąbką. Ciekawe jest to że dziecko jadące 10 –15km/h przy tak małej prędkości wywraca się generalnie na bok i instynktownie kuli głowę, (nie wyleci do przodu) więc jadąc bardziej środkiem pasa po wywrotce nigdy mu nic nie było bo taka wywrotka nie różni się zbytnio od ćwiczeń z robienia koziołka na wf, no może jakieś otarcie na kolanie się zdarzyło.

 

AŁ: Jak postrzegają Cię inni rodzice? A może kogoś zaraziłeś rowerowym bakcylem i teraz więcej dzieci tak dojeżdża?
A:
 Innych rodziców w przedszkolu bezpośrednio chyba nie zaraziłem, skóra fura i komura, zastaw się a postaw się –samochód klima , na 0.5km do przedszkola, mają małomiasteczkowe podejście do życia. Ale za to zaraziły się inne dzieci w tym dziewczynki, bo stopniowo widzę że nawet przy kiepskiej pogodzie , przy zimnym wietrze stoją w przedszkolu obok inne rowerki, często wychodzące dzieci do rodziców wołają , mamo on jedzie na rowerze ja też chcę itd. …i potem innego dnia widzę że to dziecko jedzie rowerem do przedszkola a mama biegnie za nim (współczuje biegania, małolaty są bardzo szybkie i 10-12km/h bez problemu jadą) i to jest miłe.

Mojemu pokoleniu któremu wpojono iż rower jest dla biedaków a samochód byle jaki to cel w życiu choćby na chleb brakowało ciężko będzie zmienić przyzwyczajenia, ale jest myślę nadzieja, przez te lata widzę że więcej samochodów zostaje w dzień na parkingach obecnie nawet 80% a ludzie dojeżdżają do pracy komunikacją miejską (SKM, Autobusy) a niektórzy rowerami. Udało mi się natomiast zarazić sąsiadkę dojeżdżającą do przedszkola z dzieckiem rowerem do częściowej jazdy jezdnią a jej męża do całkowitej przesiadki na jezdnie z dzieckiem. Ale to bardziej wynikło z tego że rozmawiamy ze sobą i zastanowili się nad tym że mają te same problemy na chodnikach które ja miałem i których nie mam po zmianie trasy jazdy na jezdnie.

 

AŁ: Opowiedz coś więcej o warunkach dojazdów. Widzę, że jeździcie ulicami (w sumie nielegalnie), a boi się tego nawet wielu dorosłych. Jaki macie styl jazdy?
A:
 No i tu mam zdecydowanie łatwiej niż inni, w moim mieście kierowcy dostali już wyraźne sygnały od organizujących ruch oraz władz miasta na drogach że to nie oni się liczą najbardziej lecz Ci najsłabsi. Obecnie z 60% ulic w mieście to strefy tempo 40 lub tempo 30, jest wiele progów zwalniających i coraz więcej wyniesionych w formie tarczy skrzyżowań ulic. Wykonano także w kilku miejscach mijanki/przewężenia jezdni dla samochodów pozostawiając rowerom jazdę na wprost. To radykalnie upraszcza jazdę rowerem gdy samochody jadą <50km/h. Dziś dowiedziałem się iż ostatecznie w tym miesiącu główne centrum miasta będzie miało strefę skrzyżowań równorzędnych wraz z strefą tempo 30 oraz kolejne 2 skrzyżowania zostaną wyniesione a obecnie już 6 takich skrzyżowań jest wyniesionych i to na głównych drogach gdzie jeździ komunikacja.

 

Tak więc w moim miasteczku w jego środku normą jest cyklista na jezdni a nie na chodniku przy czym w środku miasteczka nie ma ani jednej drogi dla rowerów i jej nie będzie na szczęście, bo takie „ścieżki rowerowe”są bardzo niebezpieczne w obrębie skrzyżowań. Co do stylu jazdy tak jak opisałem jadę obok dziecka trzymając je za kark obecnie już coraz rzadziej go trzymam bo nie muszę. Syn w wieku 5 lat zna znaki drogowe jak ustąp pierwszeństwa czy stop , przejście dla pieszych , nakaz jazdy z prawej strony, zasadę jazdy z prawej strony itd. i chyba jest bardziej asertywny na jezdni niż ja bo rower w jego mniemaniu to coś jak buty i tym się jeździ po ulicy, on w ogóle nie pamięta okresu jazdy po chodnikach.

 

AŁ: Syn uczył się w między czasie jeździć na rowerze. Jak wyglądała ta nauka?
A:
 Nie było żadnej nauki jazdy , kupiłem wpierw rower na 12”kołach a potem na 16”oba z bocznymi kółkami, ważne też jest że stawiłem opór ‘doradcom’nauki jazdy na rowerze i nie odkręcałem mu przez ponad 2 lata bocznych kółek. To nie ma sensu zmuszać dziecko do trzymania równowagi na siłę …Jedynie minimalnie przez lata podnosiłem kółka do góry aż któregoś dnia jeździł nie opierając się na bocznych kółkach jedynie na głównych kołach. A i tak nie zdemontowałem ich jedynie podniosłem jeszcze wyżej, dzięki temu na każdym skrzyżowaniu po zatrzymaniu nie miałem nigdy problemu on nadal siedział na rowerze ….

Nigdy też nie zamontowałem kija do nauki jazdy …. przez lata jeździłem obok niego prawą ręką trzymając go na wysokości barków/szyi. Jakoś tak niechcący się okazało że jak delikatnie skręcam dłoń na jego szyji gdy skręcam to on automatycznie równolegle skręca do mnie. Dziwne ale nie uczyłem go tego, sam to zaczął robić…I w ten sposób od lat jeździmy ulicą w bardzo małej odległości od siebie ok 0,5m, na wyciągniecie ręki lekko ugiętej. Przydatny okazał się mój rower miejski przerobiony z górskiego bo miał niższe koła 26”a więc jadąc jestem niżej, bardziej na wysokości dziecka. Pamiętać jako dorośli musimy tylko przy skręcie w prawo aby nie być za blisko i nie zahaczyć swoją kierownicą o kierownicę dziecka. Przy małej prędkości nam to nie grozi ale przy 15- 20km/h trzeba uważać, lepiej więc jechać powoli do 15km/h.

 

AŁ: A jak reaguje Twój syn na taki sposób dojazdu? Podoba mu się to? Jak reagują inne dzieci widząc jak dojeżdża?
A:
 Dla niego to takie normalne , zwykłe jechać rowerem do przedszkola a nie samochodem, jak to mawia kolega mój rower jest dla niego jak buty. Każda kałuża, czy śnieg to kupa frajdy gdy jedzie się rowerem. Jak napisałem to on mnie wyleczył z wątpliwości swoim uporem że chce tak. Zresztą ten uśmiech na jednym ze zdjęć, ta radość , taka nieskażona naturalna, w samochodzie z faktu że jedzie samochodem nigdy jej nie widziałem …. Każda jazda z/do przedszkola to chwila rozmowy i opowiadania mi co się działo, co było ważne w przedszkolu, to chwila wyciszenia i uspokojenia i odstresowania zarówno dla niego jak i dla mnie. Od lat bardzo żałuję że to tylko niecały km w jedną stronę …. Ten 6 latek bez problemu obecnie jeździ rowerem na odległość 20km co również nie jest w jego mniemaniu niczym nadzwyczajnym , to normalne „tak po prostu”.

 

AŁ: Masz prawo jazdy i auto?
A:
 Prawo jazdy mam i aktywnie jeżdżę samochodem od 25 lat (jak ostatnio liczyłem), przejechałem wg szacunków samochodem niecały 1mln km częściowo po Europie zachodniej, która to zmieniła moje podejście do samochodu i jego użycia a chyba najbardziej zmieniła mój sposób jazdy –przestrzeganie ograniczeń prędkości oraz szacunku dla słabszych uczestników ruchu. W moim miasteczku podobnie jak dla mnie normą , co mnie bardzo cieszy, staje się zatrzymywanie przed przejściami dla pieszych dzięki właśnie wyniesionym skrzyżowaniom które uczą nawyku zwalniania przed skrzyżowaniem i ustępowania pieszym. Przez ostatnie lata coraz mniej używam samochodu , wygodniej i szybciej jest użyć roweru czy pojechać SKM.

Samochody praktycznie gniją pod klatką na parkingu , gdyby nie żona to oba miały by rozładowane akumulatory. Samochodu używam rzadko w jakiś nietypowych sytuacjach i najczęściej do dalekich wyjazdów 400, czy 800 albo 1200km, to ma sens bo niestety nasze PKP dystans do Warszawy 400km z Trójmiasta pokonuje w czasie 6-8h co jest nie akceptowalne dla mnie. Jeśli tylko dystans jest nie duży 200 albo 300 km i mam wolny weekend przed takim wyjazdem służbowym lub prywatnym to wole jechać rowerem niż samochodem, mam 1 albo 2 dni urlopu wypoczynkowego z wycieczką za free…

 

Źródło: http://ibikekrakow.com/2012/11/28/na-rowerze-do-przedszkola-6-letni-maksymilian-z-redy/