Jak czarny kot ocalił rowery miejskie.

infobike
03.07.2020 17:35

Podobno to nie prawda, że czarne koty przynoszą pecha. Jednak pewien młodzieniec, rowerowy dewastator, z Pragi Południe to właśnie przez kota wpadł w ręce straży miejskiej.

Wszystko zaczęło się od tego, że czarny kot wpadł do starej wnęki wentylacyjnej przy ulicy Siennickiej i nie mógł z niej wyjść. Szukał pomocy i tak strasznie miauczał, że mieszkańcy zadzwonili po straż miejską na ratunek. Strażnicy pomogli się wydostać kotkowi, ale na tym ich interwencja przy ulicy Siennickiej się nie zakończyła.

Strażnicy usłyszeli inne krzyki dobiegające zza rogu bloku. Tym razem nie było to zwierzę, a człowiek. Krzyki, a racze wiązanki wulgaryzmów, doprowadziły stróżów prawa do młodzieńca który szarpał się z rowerem miejskim.

Szarpał przykuty do stojaka rower i kopał go. Na widok mundurowych próbował uciekać, ale nie udało mu się to. Ponieważ zdążył już zniszczyć jeden z rowerów, odpowie za zniszczenie mienia.

Gdyby nie czarny kot pewnie uniknął by odpowiedzialności za swoje czyny. Można powiedzieć, że w tym przypadku czarny kot, oprócz pecha dla dewastatora przyniósł ocalenie i spokój rowerom.