Akcja „Polska na rowery” od kuchni
Prezentujemy bardzo ciekawy wywiad z Bohdanem Pękackim, redaktorem popularnego serwisu www.polskanarowery.pl, a który przeprowadził portal ZagońRowerDoRoboty (www.zagonrowerdoroboty.pl) . Osoby, które żyją rowerami, rowerowaniem pewnie nie raz miały okazję poczytać artykuły Bohdana Pękackiego,. Cieszy nas, że znalazł trochę czasu, aby odpowiedzieć na naszych parę pytań:
ZagońRowerDoRoboty: Wiemy, że na początku było słowo. A potem „Polska na rowery”? Skąd pomysł na akcję i to jeszcze tak ambitną?
Bohdan Pękacki: Nie jestem pomysłodawcą –niestety, bo taki prosty pomysł mógł przyjść tylko do głowy wybitnej.
W Agorze, naszej firmie, jest mnóstwo osób mniej lub bardziej rowerowych, którym „sprawa siodełkowa”leży na sercu. Lokalne oddziały „Gazety Wyborczej”od lat zajmują się lokalną rowerową polityką, często z sukcesami.
Od strony sportowej bardzo blisko nam do Mai Włoszczowskiej, z którą współpracujemy. Do tego mamy „po sąsiedzku”starszą i doświadczoną, bardzo popularną akcję „Polska biega”.Gdyby się nad tym zastanowić –akcja „Polska na rowery”po prostu musiała powstać.
ZagońRowerDoRoboty: Część ludzi kojarzy akcję „Polska na rowery’bardziej ze sportem, czy odpowiada Ci to?
Bohdan Pękacki: Dobre pytanie, można na nie odpowiadać długo i zawile. Ale można tez prosto –rower jest rower.
Dziewczyna w sukience jadąca przez Warszawę na uczelnię, menedżer napinający co tydzień w maratonach, pan z brzuszkiem z zakupami w sakwach, kurier rowerowy śmigający w samochodowej dżungli, starsza pani na niedzielnej przejażdżce –to prawda, że sporo ich dzieli, ale też trochę łączy. Tego szukam w swojej pracy.
ZagońRowerDoRoboty: Kiedy ostatnio miałem okazję przyjechać do Agory na Czerską to jakoś specjalnie dużo rowerów nie rzuciło mi się w oczy. Jak jest w rzeczywistości?
Bohdan Pękacki: Byłeś na Czerskiej rano, prawda? Kiedyś jeden dziennikarz powiedział mi „Nie po to wybierałem ten zawód, żeby teraz zrywać się o świcie”. Wiele osób zaczyna u nas pracę około południa i siedzą tutaj do wieczora, kiedy robi się gazetę. Podobna sytuacja jest w internecie i innych mediach. Rzeczywistość jest taka: w budynku pracuje –strzelam –800 osób, w sezonie zdarzają się dni w których w garażu, na korytarzach w środku i przy stojakach na zewnątrz stoi ponad 80 rowerów wszystkich rodzajów –kiedyś liczyłem. Dziesięć procent to przyzwoity wynik, prawda? Ostre koła, holendry, szosy, składaki, trekkingowe, górale i wszystkie hybrydy, jakie można sobie wyobrazić. A w tym kilka arcydzieł rowerowej sztuki…Po prostu musisz się zatrzymać i chwilę popatrzeć.
ZagońRowerDoRoboty: Wierzysz w to, że w wielu firmach kierownictwo pomogłoby chętnym w dojeżdżaniu rowerem do pracy, tylko nie mają dobrych wzorców i nie czują, że takie działanie to również jest forma marketingu i budowania wizerunku firmy?
Bohdan Pękacki: Nie znam się na tym, ale pewnie coś w tym jest. Rower jest po prostu fajny, a który właściciel firmy czy akcjonariusz nie chciałby, żeby jego firma była kojarzona w z czymś fajnym? Ale prysznic w pracy i stojak pod budynkiem to tylko część znacznie większej układanki. Bo jeszcze potrzebna jest droga rowerowa do pracy, a przydałaby się także do przedszkola, żeby można było przed pracą odwieźć dziecko, do ścieżki wypadałoby dorzucić śluzy rowerowe i bezpieczne przejazdy przez skrzyżowania, kontrapasy. Do tego z kolei niezbędne są odpowiednie przepisy, a nie te które mamy w tej chwili –tworzone w zupełnie innej epoce transportowej, przy innym natężeniu ruchu i przy innej, że tak powiem, „rowerowej geografii”. Są na przykład przepisy, które doskonale organizują wyprzedzanie roweru na wąskiej drodze przez kombajn rolniczy, ale kompletnie nie sprawdzają się w mieście, gdy rowerzysta chce w miarę bezpiecznie skręcić w lewo. Wracając do pytania, bo chyba trochę odbiegłem –doceniam rolę pracodawców, ale oni obracają się w szerokiej rowerowej rzeczywistości i to w tym kontekście powstają wzorce i kreują się potrzeby.
ZagońRowerDoRoboty: A tak w ogóle to co tą z Polską? Daje się Ona wsadzić na te rowery? Czy możesz powiedzieć coś o efektach akcji?
Bohdan Pękacki: Z jednej strony w Polsce rower wciąż kojarzony jest z rekreacją, turystyką i sportem, a także –co pokazują badania –z wsią, gdzie udział rowerów w transporcie lokalnym jest tradycyjnie duży. Z drugiej strony rowerowa fala zalewająca miasta wzbiera z każdym rokiem –minionej zimy na ulicach Warszawy było więcej rowerzystów, niż 10 lat temu w sezonie. Wspieramy tę falę całymi naszymi siłami. Nasza akcja jest młoda, więc powiem tak: mam szczęście pracować w firmie, która coś tam w życiu publicznym tego kraju zmieniła. Nie widzę powodu, dla którego z akcją rowerową miałoby być inaczej.
ZagońRowerDoRoboty: A ty sam bardziej zaganiasz rower do roboty czy też jesteś pro-sportowy?
Bohdan Pękacki: Jestem rowerzystą miejskim, cokolwiek miałoby to oznaczać. W tej chwili na rowerze odbywam pewnie z osiemdziesiąt procent swoich podróży po mieście. Wyskoki sportowe i turystyczne miewam, ale z rzadka.
ZagońRowerDoRoboty: Nasze zgrane pytanie, ale Ciebie też zapytamy. Jak zachęcić ludzi do dojeżdżania do pracy na rowerze?
Bohdan Pękacki: Trzeba jeździć. Ale zaraz, zaraz…pytasz o media, czy o pracę organiczną? Każdy ma swoje sposoby. Marcin Hyła z inicjatywy „Miasta dla Rowerów”walczy z przepisami i urzędnikami. Konrad Muter, jeden z naszych autorów, od kilkunastu lat jeździ po mieście rowerem i uśmiecha się do ludzi. Asia Jałowiec pomaga w organizacji Święta Cyklicznego w Krakowie. Witek Kopeć w Łodzi prowadzi kapitalnego bloga „Łódź Cycle Chic”. My na stronie www.polskanarowery.pl pokazujemy, że rower to nie tylko getto sportowo-turystyczne i nie wymaga wiedzy tajemnej. Że może być codziennością. W siedzibie BGŻ, naszego partnera, jest świetny strzeżony parking rowerowy. Razom nas bahato, nas ne podolaty.
ZagońRowerDoRoboty: Jeden z nowych kandydatów na urząd Prezydenta Warszawy reklamuje się jako ten, który zrobi porządek z komunikacją miejską i ułatwi życie kierowcom aut. Gdybyś Ty miał coś do powiedzenia w temacie ułatwienia życia rowerzystom, to co byś zaproponował Warszawie?
Bohdan Pękacki: Rowerową rewolucję! Ale wtedy szybko przedstawiciele samochodowego lobby wywieźliby mnie na taczkach. Warszawa –podobnie jak wiele innych miast nie tylko w Polsce –na dłuższą metę musi wybrać między zrównoważonym transportem a samochodowym opętaniem. W zrównoważonym transporcie jest miejsce i dla rowerów i dla samochodów i dla komunikacji miejskiej. W Warszawie w tej chwili rządzi zmotoryzowana mniejszość, to jest miasto samochodów, a nie ludzi. Świetnym przykładem jest Plac Trzech Krzyży –większość przestrzeni tego naprawdę fantastycznego miejsca jest oddana samochodom –dominują szerokie jezdnie i duże parkingi, podobnie zresztą jak w całej przestrzeni miejskiej stolicy. Spróbuj przejechać rowerem zachodnią częścią placu, tak od Mokotowskiej do Żurawiej. Albo pal sześć rower, poobserwuj jak męczą się tam mamy z dziećmi.
To zresztą nie chodzi tylko o rowery –chodzi o odzyskanie przestrzeni miejskiej dla mieszkańców. Zabrano ją nam, oddano samochodom. A rower jest świetną soczewką, w której koncentruje się wiele problemów miejskiego życia. Rozmawiając o rowerze rozmawiamy o ekologii, sferze publicznej, bezpieczeństwie, społecznościach lokalnych, sztuce, modzie, polityce. Lubię myśleć o rowerowej rewolucji jako o awangardzie zmian w całym mieście.
I teraz –choć, jak mówiłem, to miasto samochodów, a nie ludzi, to ludzie się nie poddają. Tysiące mieszkańców każdego dnia buduje to miasto po swojemu. Dlaczego im nie pomóc? A najpierw –dlaczego nie posłuchać tego, co mają do powiedzenia? I w ten sposób dochodzimy do odpowiedzi na twoje pytanie –gdybym miał coś do powiedzenia, dopuściłbym do głosu rowerzystów. Zaprosiłbym ich do rozmowy i aktywnego udziału w budowaniu miasta, tworzeniu miejskiej polityki rowerowej i nie tylko.
ZagońRowerDoRoboty: Łoł, daj znać kiedy będzie kandydować! Będziemy zbierać podpisy! Z innej beczki teraz. Wiemy, że spędziłeś cześć wakacji rowerowo. Zdradzisz nam coś więcej?
Bohdan Pękacki: Niespecjalnie jest o czym opowiadać. Dopiero zaczynam odkrywać turystykę rowerową i sprawdzam się na krótkich trasach, tak do trzystu kilometrów, po Polsce. Na przyszły sezon planuję coś większego, wtedy będę się chwalił.
Pełna treść artykułu tutaj.