Baba na rowerze wyprasza sobie
Baba na rowerze wyprasza sobie
O swoich rowerowych doświadczeniach w kontaktach z kierowcami samochodów opowiada Bike Belle –zapraszamy do lektury
Kiedy świat jest piękny jak dziś –ze słońcem dającym po oczach, złotymi liśćmi trzeszczącymi pod kołami, wiewiórkami łażącymi po drzewach i przedszkolakami zbierającymi kasztany –a nade wszystko z wielką ilością naraz rowerzystów w mieście –może się wydawać, że rzeczywistość wrzuciła na luz i chilloutuje się w ostatnich promieniach słońca. I wtedy: BIIIIIP! Jakiś wariat musi zawsze wywnętrzyć się za pomocą klaksona i cały sielski obrazek bierze w łeb. A kiedy już mi przechodzi irytacja, i kiedy myślę, że my, rowerzyści i rowerzystki pochodzimy z lepszego, równoległego świata wolnego od road rage i klaksonów, znikąd wyskakuje mi pędzący jak wariat wyczynowiec bez dzwonka, który zajeżdża mi drogę i prawie mnie zabija, bezczelnie jeszcze mamrocząc pod nosem coś o babach za kierownicą (rowerową).
Dwa nieprzyjemne rowerowe incydenty jednego dnia? Pewnie myślicie, że musiałam się ładnie postarać i robić coś wyjątkowo idiotycznego. Nieprawda. Tylko dlatego, że jadę spokojnie (zazwyczaj, bo i zazwyczaj z bagażem), bez kasku, a do tego mam blond włosy, wielu użytkowników i wiele użytkowniczek (sic!) dróg uznaje mnie za łatwą ofiarę, na której najłatwiej wyładować swoje komunikacyjne frustracje.
Baba za kierownicą wyprasza sobie. Baba za kierownicą (ja) użyje teraz tego bloga, żeby odpowiedzieć tym wszystkim, które i którzy ją wkurzają, a z którymi nie ma przyjemności porozmawiać osobiście.
Otóż ogłaszam wszem i wobec, że będąc młodą Rowerzystką Miejską:
1. Jeżdżę na rowerze w takim ubraniu, w jakim poruszam się po zejściu z niego. Rower to dla mnie ekstensja nóg, a nie plan B wobec samochodu. To mój transport, nie sport. Myślisz, że zabiję się jadąc na rowerze w szpilkach? WATCH ME.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
2. Jadę drogą rowerową, kiedy tylko jest dostępna, kontrapasem tylko we właściwym kierunku (serio,czemu ludzie wiecznie mylą DDR i kontrapasy?), w pozostałych przypadkach –jezdnią. Jeśli zobaczysz mnie na chodniku, wiedz, że coś się dzieje (na przykład droga rowerowa znienacka znika).
3. Codziennie jeżdżę na rowerze, ale to nie znaczy, że trenuję do Tour de Pologne. Komentarze na temat mojej (prawidłowej!) jazdy związane z tym, że nie mam ochoty ścigać się z innymi rowerzystami polecam schować sobie do kieszeni. Nic nie zmienią.
4. Słyszałam takie określenie “sezon rowerowy”. Brzmi zabawnie, co to?
5. Tak jest –dopasowuję sobie akcesoria rowerowe do sukienek. Bo lubię ładne rzeczy i lubię dobrze wyglądać. Proszę mi powiedzieć, od kiedy to grzech?
6. Znam przepisy obowiązujące w ruchu drogowym. Uczyłam się ich jeszcze w podstawówce. Poza tym mam prawo jazdy, ważne bezterminowo. Osoby mające ochotę mnie obrażać na tym polu zapraszam do konfrontacji.
7. Popełniam błędy na drodze. Jak każdy. Ale to nie znaczy, że zasługuję na piski klaksonów i wyzwiska. A GDYBY TO NA ROWERZE JECHAŁA TWOJA MATKA?
Poza tym “Lubię potańczyć i pobawić się. Kamieniem można we mnie za to rzucać codziennie od godziny 17.00 do 18.00″–powiedziała Krecia Pataczkówna, a ja powtarzam.
Źródło: http://ibikekrakow.com/2012/09/27/baba-za-kierownica-wyprasza-sobie/