Rowerem środkiem ulicy

infobike
30.08.2012 15:33

Rowerem środkiem ulicy

 zielone_mazowsze

W jakiej odległości od krawężnika należy jechać rowerem, by jechać bezpiecznie? Odpowiedź na to pytanie udziela Małgorzata Piechura z Zielonego Mazowsza

 

Na stronie internetowej Zielonego Mazowsza czytamy:

Środkiem. Oczywiście w potocznym tego słowa znaczeniu, czyli w odległości od krawężnika większej niż 20 cm. Porada praktyczna: studzienki należy omijać z lewej a nie z prawej strony.

 

Osobiście trzymam się zasady, że im większy samochód widzę za sobą, tym bardziej odbijam w lewo. Nie jest to żadna złośliwość wobec kierowców, tylko troska o własne bezpieczeństwo. Widząc przed sobą rowerzystę przytulonego do krawężnika, kierowcy zazwyczaj sądzą, że zmieszczą się razem z nim na jednym pasie. Owszem, zmieszczą się, zachowując przy tym odległość na żyletkę. Jeśli natomiast zostawię sobie ten metr do krawężnika, to po pierwsze kierowcy zaczynają omijać mnie szerokim łukiem, a poza tym mam gdzie uciec, gdyby jakiś samochód zechciał wyprzedzić mnie zbyt blisko.

 

Wiem, wiem, tamuję ruch. Tylko, że jakiś mechanizm psychologiczny sprawia, że niektórzy kierowcy nie zmieniają pasa przy wyprzedzaniu, nawet gdy miejsca jest na hektary i o żadnym tamowaniu ruchu z mojej strony nie może być mowy. Prosty przykład. Częściowo zamknięty jest dla ruchu most Śląsko-Dąbrowski. Ulica ma po dwa pasy w każdą stronę. Jeden to pas cywilny a drugi tramwajowo-autobusowy. Ponieważ teraz może tu jeździć tylko komunikacja miejska i taksówki, ten sztywny podział przestał obowiązywać. Tramwaje siłą rzeczy trzymają się swojego pasa, ale autobus czy taxi może jechać pasem to jednym, to drugim. I co? Jeśli nie wyjadę na ten mój 'środek’, to tenże autobus czy taxi potrafi przemknąć obok mnie nawet na milimetr nie wjeżdżając na pas sąsiedni. Dodam, pusty.

 

Wiem. Nie każda ulica jest wyłączonym z ruchu mostem Śląsko-Dąbrowskim. Zdarza mi się więc tamować ruch na takim na przykład moście Poniatowskiego, gdzie zmuszam kierowców do zdecydowanego ograniczenia obowiązującej tam prędkości dziewięćdziesiąt na godzinę. Obowiązującej acz niedozwolonej, ale jak tu jechać mniej, skoro droga szeroka i prosta? Kiedy pojawi się z przodu rowerzysta i to tak niefartownie na metr od krawężnika, nie sposób go wyprzedzić bez zmiany pasa. A tu obok sznur samochodów rozpędzonych jak na autostradzie. Trzeba więc się turlać dwadzieścia pięć. Chociaż z górki na Poniatoszczaku to rower jedzie chyba trochę więcej.

 

Swoją drogą ciekawe, że kierowcy za to, że nie mogą wyprzedzić rowerzysty obwiniają rowerzystę, a nie kierowców obok, którzy jadąc grubo powyżej 50 km/h nie dają szansy na chwilową zmianę pasa.

Drodzy kierowcy, dziękuję, że wyprzedzacie mnie zachowując bezpieczną odległość, że robicie mi miejsce, kiedy w korku przeciskam się między samochodami, że mrugacie światłami ustępując pierwszeństwa, kiedy skręcam w lewo. Piszę to bez ironii. Naprawdę dziękuję , bo takie sytuacje zdarzają się często. Chciałam tutaj wyjaśnić, że to co może być odbierane jako złośliwość z mojej strony, jest po prostu zachowaniem bezpiecznym. Rower to nie katamaran na czterech kołach, dlatego staram się jeździć tak, żeby mnie wyprzedzać wolno i w bezpiecznej odległości.

 

Ale ten tekst to przede wszystkim apel do rowerzystów, żeby zostawili chodniki dla pieszych i zaczęli jeździć po ulicy. Kierowcy to nie są mordercy i nie mają zamiaru was zabić. Trzeba tylko wiedzieć jak jeździć po ulicy. Środkiem oczywiście. No, może nie dosłownie. Tak powiedzmy, metr od krawężnika.

 

Źródło: http://www.zm.org.pl/?a=srodek_ulicy-127