[Wybory 2011] Elżbieta Bińczycka przedwyborczo o zrównoważonym transporcie
[Wybory 2011] Elżbieta Bińczycka przedwyborczo o zrównoważonym transporcie
Elżbieta Bińczycka: Komitet Wyborczy Sojusz Lewicy Demokratycznej. Lista nr: 3 pozycja: 2. Okręg Wyborczy nr 13 (Kraków II)
Adam Łaczek: Sztandarowym wyborczym hasłem polityków jest „trzeba budować ścieżki”–tymczasem żadne działania budowlane nie są zadaniem Parlamentu. Co można zrobić dla rowerzystów na poziomie Sejmu i Senatu?
Elżbieta Bińczycka – To prawda. Budowa ścieżek rowerowych oraz innej infrastruktury leży w gestii samorządu. Trzeba natomiast zwrócić uwagę na rowerzystów jako użytkowników dróg. Uważam, że kampania informacyjna zainicjowana na szczeblu centralnym mogłaby przynieść znakomite rezultaty. Infrastruktura służąca rozwojowi zrównoważonego transportu, dotyczy szerokiego i bardzo ważnego problemu ładu w przestrzeni publicznej. Polska ma w tej dziedzinie ogromne zaniedbania, które powinno się wreszcie zacząć nadganiać. Parlament może i powinien ułatwiać samorządom działalność w tej dziedzinie.
AŁ: Problemem rowerzystów w wielu miastach Polski są niskie nakłady na infrastrukturę rowerową i fatalne standardy tej, która powstaje. Jak poprawić obecną sytuację?
EB: W tegorocznym budżecie Krakowa zapisano najwyższe jak dotąd środki na budowę ścieżek. Niestety trudności finansowe miasta najprawdopodobniej zrewidują te plany. Jako wieloletnia użytkowniczka roweru i osoba, która codziennie porusza się za pomocą tego środka transportu uważam, że powinno się przede wszystkim zmienić nastawienie urzędników. Rower nie jest tylko urządzeniem do rekreacji, lecz przede wszystkim znakomitą alternatywą dla samochodu. Wszystkie instytucje odpowiedzialne za rozwój transportu powinny uznać zasadę duńskiego urbanisty Jana Gehla –najważniejsi są piesi, następnie rowerzyści, transport zbiorowy, a dopiero potem kierowcy. Jakość przestrzeni publicznej, wygoda korzystania z miasta świadczy o stanie demokracji.
AŁ: W wielu miastach Polski projekty dotyczące stricte infrastruktury rowerowej nie są dofinansowane z funduszy Unii Europejskiej. Czemu tak się dzieje? Co trzeba zrobić by zmienić ten stan rzeczy w kolejnej perspektywie budżetowej UE od 2014 roku?
EB: Napisałam o tym w odpowiedzi na poprzednie pytanie. W Polsce o komunikacji myśli się często za pomocą stereotypów rodem z PRL, kiedy posiadanie samochodu było powodem prestiżu. Nakłada się na to swoiste „polskie machismo”. Aktywni zawodowo mężczyźni preferują samochody. Środkami komunikacji miejskiej częściej poruszają się kobiety, ludzie starsi lub bardzo młodzi. Parytet potrzeb powinien dotyczyć także transportu.
AŁ: W Polsce panuje przesąd, że receptą na bezpieczeństwo rowerzysty jest segregacja i stosowana ona jest nawet tam, gdzie lepiej sprawdziłby się pasy dla rowerów, albo nawet puszczenie rowerzysty jezdnią. Hasło „ścieżka rowerowa przy każdej ulicy”jest szkodliwe. Z drugiej strony dróg dla rowerów brakuje często tam, gdzie są potrzebne, ale projektantowi nie zmieściło się to akurat w pasie drogowym, a inwestor chciał zaoszczędzić. Czy da się to jakoś rozwiązać na poziomie ustawy?
EB: Nie jestem specjalistką od drogownictwa, ale przekonują mnie argumenty zwolenników inicjatywy „rowerem legalnie pod prąd”. Moje osobiste doświadczenia wskazują, że w praktyce lepiej sprawdzają się rozwiązania „miękkie”, zmierzające do harmonijnego współistnienia samochodów, rowerów, komunikacji zbiorowej i pieszych niż ścieżki, które tylko pozornie oddzielają rowerzystów od ruchu ulicznego. Sądzę, że można starać się o uwzględnienie potrzeb
rowerzystów w przepisach dotyczących drogownictwa –choćby w przypadku „zielonej strzałki”na skrzyżowaniach.
AŁ: Dużo się w Polsce ostatnio mówi o bezpieczeństwie ruchu drogowego:, zwykle w kontekście autostrad i dróg ekspresowych, ale nikt ich jednak nie wybuduje w dużych ośrodkach miejskich. Co należy więc zrobić by poprawić BRD w miastach?
EB: Idealnym rozwiązaniem jest ograniczanie ruchu drogowego w centrach miast. To jednak zadanie skomplikowane i wymagające wielu lat. Nie można się oszukiwać –nim w naszych miastach powstanie odpowiednia liczba parkingów typu „park &ride”, kolej aglomeracyjna oraz inne potrzebne rozwiązania upłynie dużo czasu. Nie znaczy to, że nie należy lobbować na rzecz inwestycji zmierzających do zmniejszenia tranzytu w obrębie miast. Bez nowoczesnych i funkcjonalnych obwodnic nie sposób mówić o bezpieczeństwie.
AŁ: Rowerzyści dostali ustawę zwiększającą ich bezpieczeństwo na drodze, spotkałem się jednak z opinią, że tak samo należałoby zwiększyć bezpieczeństwo pieszych i wykreślić z Prawa o Ruchu Drogowym zakaz wtargnięcia pieszego na przejście dla pieszych pod nadjeżdżający pojazd, bo jest to kuriozum na skalę europejską. Czy trzeba wykreślić ten zapis? Jak zapewnić bezpieczeństwo polskim pieszym?
EB: Moim zdaniem tak. Pieszy w czasie przejścia przez jezdnię jest bezbronny. Ten zapis zdejmuje część odpowiedzialności z kierowców, którzy winni kierować się dobrze rozumianą „zasadą ograniczonego zaufania”.
AŁ: Zaryzykuje stwierdzenie, że wszystkie dotychczasowe rządy w żaden sposób nie pomagały dużym jednostkom miejskim w rozwiązaniu problemu zapaści komunikacji zbiorowej. Skutek jest taki, że tylko nielicznym miastom udało się znacząco poprawić jakość komunikacji miejskiej i zatrzymać odpływ pasażerów. Nawet rządowa „Strategia Rozwoju Transportu do 2020 roku”postawiła krzyżyk na transporcie publicznym, zamiast próbować znaleźć rozwiązanie zmieniające ten niekorzystny trend. Jak podejść do tego problemu? A może to naturalny proces przemian systemu transportu w miastach ze zbiorowego w indywidualny i nie powinno się interweniować?
EB: Moje „branże”to kultura i edukacja, a nie drogownictwo, ale powtórzę jeszcze raz –wygodny i nowoczesny transport zbiorowy to nie tylko kolejna inwestycja lecz także kwestia postępu cywilizacyjnego. Jego rozwój –na skalę miast, ale także aglomeracji i województw powinien być elementem długofalowej polityki naszego kraju.
AŁ: Nie trudno zauważyć, że władze polskich miast ciągle zaczadzone są wizją nieskrępowanej motoryzacji. Wystarczy porównać proporcje budżetów jakie wydawane są na rozwój transportu zbiorowego i rowerowego, a jakie na rozwój nowych dróg w miastach. Skoro same miasta nie są w stanie uczyć się na błędach miast europejskich, to może czas zaproponować jakieś rozwiązanie na poziomie ustawy? Z drugiej strony to byłoby silna ingerencja w samorządność gmin.
EB: Jestem zwolenniczką jak największej suwerenności samorządu i nie sądzę by centralne rozwiązania były najlepszą odpowiedzią zróżnicowane na problemy miast. Rola parlamentu powinno być zwiększanie bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów na drogach.
foto: Elżbieta Bińczycka
Źródło: http://ibikekrakow.com/2011/09/15/wybory-2011-elzbieta-binczycka/