ZTM Warszawa: 20-lat minęło
1 stycznia 1992 r. Rada Miasta Stołecznego Warszawy powołała do życia Zarząd Transportu Miejskiego. Publikujemy wywiad z pierwszym szefem ZTM, Kazimierzem Kuligiem.
16 grudnia 1991 roku Rada Miasta Stołecznego Warszawy podjęła uchwałę nr XXIII/135/91 w sprawie utworzenia jednostki budżetowej pod nazwą „Zarząd Transportu Miejskiego’. Nowa firma formalnie została powołana z dniem 1 stycznia 1992 roku, a do jej zadań należało: zarządzanie transportem miejskim;tworzenie form organizacyjnych transportu miejskiego odpowiadających potrzebom aglomeracji warszawskiej i prowadzenie badań nad właściwym i sprawnym funkcjonowaniem transportu miejskiego. Pierwszym szefem ZTM został Kazimierz Kulig, z którym magazyn ZTM (iZTM) przeprowadził intersujący wywiad –poniżej publikujemy tą rozmowę w całości.
iZTM: 1 stycznia 2012 roku minie 20 lat od utworzenia zarządu transportu miejskiego. Dlaczego powstał?
Kazimierz Kulig, pierwszy dyrektor ZTM Warszawa: W Miejskich Zakładach Komunikacyjnych jeszcze w 1990 roku pracowało ponad 12 tysięcy osób. Była to największa firma tego typu w Polsce i trzeci pracodawca w Warszawie. Był to jednak organizacyjno-techniczny kołchoz, ze względu na zakres i różne kierunki działania – zaopatrzenie, eksploatacja, nadzór ruchu, sprzedaż i kontrola biletów. I to była podstawa do dokonania rozdziału. Pomogły nam wzorce zachodnie, a w szczególności brytyjskie. Tam, po zmianach wprowadzonych jeszcze przez Margaret Thatcher, mogliśmy obserwować ich skutki i korzystać z tamtych doświadczeń. Firma konsultingowa przedstawiła nam propozycje restrukturyzacji, modernizacji i zmian organizacyjnych, wzorując się właśnie na brytyjskich rozwiązaniach. Wprowadzenie tych zmian na gruncie polskim nie byłoby możliwe, gdyby nie proreformatorskie nastawienie warszawskich władz – pierwszej Rady Warszawy z prezydentem Stanisławem Wyganowskim. Wsparciem dla nas było również nowo powstałe Ministerstwo Przekształceń Własnościowych, które propagowało idee prywatyzacji. Wchodząc w ten nurt wykorzystaliśmy pieniądze, które na ten cel miał nowy resort.
iZTM : Dlaczego doszło do podziału MZK na ZTM, MZA i Tramwaje Warszawskie?
Z kilku powodów. Po pierwsze, poza faktem wożenia pasażerów, od strony technicznej nic nie łączy autobusów, tramwajów i wówczas raczkującego metra. Po drugie, chęć – a właściwie potrzeba – rozdzielenia funkcji nadzoru ruchu, kontroli i strategii komunikacyjnej od funkcji eksploatacyjnej, a więc uzyskania stanu, w którym zamawiający usługi w sposób instytucjonalny mógłby sprawować kontrolę. To przede wszystkim legło u podstaw tej decyzji. Kluczowy był również czynnik czysto ekonomiczny. Bowiem ten, kto kupuje usługę zupełnie inaczej patrzy na koszty od tego, który ją realizuje. Tak więc wypełnieniem tej myśli było utworzenie instytucji, która będzie koszty weryfikować i analizować, co pozwoli na ich racjonalizację. I nie pod kątem tego, co najbardziej odpowiada wykonawcy, tylko tego, co jest najbardziej korzystne dla tego, który zamawia, czyli miasta.
Istotny był także element prywatyzacyjny. Uznaliśmy wówczas, że zasadne jest, by wprowadzić do komunikacji prywatnego przewoźnika. Jego udział w miejskich przewozach powinien oscylować na poziomie ok. 40 procent.
iZTM: To ostatnie nie od razu się udało.
Pierwsze takie próby podjęliśmy w 1994 czy 1995 roku, kolejną dwa lata później. Chcieliśmy dać szansę prywatnym przewoźnikom, ale nie było ich zbyt wielu. W tamtych okresie nie mieliśmy szans na wymuszenie na prywatnych przewoźnikach, by wchodzili z nowym taborem, bo nie było ich po prostu na to stać. Ci, którzy wówczas funkcjonowali, to były rachityczne firmy pod względem finansowym. Mieli albo stare autobusy albo niewielką ich liczbę, skupioną w jednej firmie. Uznaliśmy, że tacy przewoźnicy nie spełniają naszych oczekiwań, jeśli chodzi o pewność komunikacji, a jest to bardzo istotny element takiej współpracy. Dopiero przez ostatnie 10 lat prywatni przewoźnicy okrzepli i nabrali na tyle kondycji finansowej, że obecnie mogą oferować pełną gamę usług przewozowych w Warszawie. Nowe autobusy kupują prywatni przewoźnicy, czyli koszty miasta z tym związane racjonalizują się. W ten sposób udział prywatnych przewoźników w przewozach ogółem wynosi obecnie ok. 35 procent. I to jest bardzo dobry kierunek.
iZTM: Do prywatyzacji MZA jednak nie doszło.
Bo Miejskie Zakłady Autobusowe nie miały być prywatne. Ta firma miała poczuć wpływ konkurencji, realiów rynkowych, po to by racjonalizować koszty, zmienić swoje zachowania, mentalność, podejście do klienta. Być
handlową firmą w rozumieniu przepisów kodeksu spółek handlowych, ale pozostającą własnością miasta.
iZTM: Ile osób na początku pracowało w ZTM?
200-220 osób, z czego większość stanowili kontrolerzy biletów.
iZTM: Czym jeszcze, poza kontrolą biletów, zajmował się wówczas ZTM?
Nadzorem ruchu, organizacją przewozów (rozkłady jazdy, strategia), sprzedażą biletów i obsługą przystanków.
iZTM: Otrzymali państwo koncepcję układu komunikacyjnego, wzorowanego na rozwiązaniach brytyjskich. czy koncepcja została wdrożona w całości?
Z brytyjskich rozwiązań skorzystaliśmy przy reorganizacji struktury. Ponadto przyświecał nam dość ambitny cel stworzenia biletu integracyjnego, który wiązałby wszystkich przewoźników miejskich i prywatnych w jedną sieć, dla której podstawą byłyby bilety ZTM. Z naszej strony była wola stworzenia takiego biletu, ale nie wszyscy uczestnicy komunikacji w Warszawie byli tym zainteresowani. Najtrudniej było tego dokonać z koleją. Dopiero dyrektor Ruta w pierwszym roku swojego funkcjonowania porozumiał się z koleją w sprawie Wspólnego Biletu.
Drugim elementem był cały system komunikacji podmiejskiej. Pamiętam, jak w 1994 roku odbyło się spotkanie z burmistrzami 12 gmin, do których dochodziła komunikacja podmiejska. Burmistrzowie opowiadali się za jej utrzymaniem, ale uważali, że w zamian za to, iż mieszkańcy tych gmin pracują w Warszawie, to powinni bez dopłat otrzymywać komunikację podmiejską. Argumentowali, że to dzięki nim rozwija się stolica. Pierwszym zwiastunem takiego biletu była współpraca z gminą Lesznowola, gdzie prywatna firma przewozowa świadczyła usługi w ramach taryfy biletowej ZTM. To był zalążek wspólnego biletu funkcjonującego do dziś.
iZTM: A czego nie udało się wdrożyć?
Chcieliśmy zlikwidować kursowanie komunikacji miejskiej w stadach, na co bardzo narzekają pasażerowie. Podchodziliśmy do tego dwukrotnie i dwukrotnie to się nie udało, gdyż… mieszkańcy na to nie pozwolili. Zresztą wszystkie gruntowne zmiany układu komunikacyjnego do tej pory się nie udały. Zawsze wywołują totalny protest mieszkańców, a bez tego nie da się zlikwidować tych stad. Ludzie są konserwatywni co do sposobu przemieszczania się po mieście. Przywiązują się do przebiegu linii, nie lubią się przesiadać. A bez tych zmian nie da się zbudować systemu zobiektywizowanego pod kątem racjonalności komunikacji, jeśli nie poszatkuje się tych tras. Im dłuższa linia, tym na więcej zagrożeń jest narażona – korki, utrudnienia na drodze. I im więcej linii funkcjonuje, tym trudniej synchronizować je między sobą. Rozwiązaniem może być wprowadzanie tych zmian małymi krokami, a przede wszystkim szeroka promocja tych pomysłów wśród pasażerów.
iZTM: Czy warszawski ZTM był pierwszym takim rozwiązaniem w polsce?
Praktycznie tak, przy czym formalnie pierwszy był MPK Białystok, który wydzielił taką jednostkę wiosną 1991 roku, ale z mniejszymi kompetencjami.
iZTN: Czy rozwiązanie ZTM-owskie sprawdza się w innych polskich miastach?
Na pewno – jeżeli komunikacja miejska jest realizowana przez różny rodzaj transportu (tramwaj, autobus) – takie zarządzanie bardziej się „tłumaczy’ i lepiej wykazać jego walory.
iZTM: Jak Pan ocenia komunikację po tych 20-latach?
Zmieniła się, i nie chodzi tutaj o metro. Nastąpił jakościowy skok na nieprawdopodobną skalę. Wcześniej dominowały autobusy Ikarus i Jelcz PR 110 oraz tramwaj 13 N – wysokopodłogowe, awaryjne i bez klimatyzacji. Nastąpiła radykalna wymiana autobusów i tramwajów. Obecny tabor ma to wszystko, co powinien mieć nowoczesny pojazd. Poprawił się standard podróżowania, obniżył poziom napełnienia komunikacji. Za sprawą wysokiego stopnia zmotoryzowania społeczeństwa jest mniejszy niż kilkanaście lat temu. Liczba pasażerów jednak wciąż rośnie.
iZTM: Czy obecne oczekiwania pasażerów są inne wobec komunikacji?
Ludzie oczekują komunikacji sprawnej, punktualnej, wygodnej, a przede wszystkim odpowiadającej ich potrzebom. Odpowiedzią miasta na te oczekiwania, zwłaszcza w sytuacji postępującego zagęszczenia ruchu jest budowa metra i nowych linii tramwajowych, wprowadzenie kompleksowego systemu biletowego w aglomeracji i integracji z koleją. Także budowa parkingów P+R wokół miasta, tworzenie buspasów oraz wprowadzanie wysokich opłat za parkowanie, po to, by zachęcić do korzystania z komunikacji miejskiej i uspokoić ruch w stolicy.
iZTM: Jakie są najważniejsze wyzwania dla komunikacji miejskiej na najbliższe 20 lat?
W komunikacji autobusowej jest to napęd – hybrydowy lub elektryczny. Nie ma od tego odwrotu i prędzej czy później pójdziemy w tym kierunku. Szybkość wprowadzenia tych zmian zależy również od cen paliw. Zakończenie II i budowa III linii metra. Utworzenie warszawskiego związku aglomeracyjnego i w jego ramach kompleksowego systemu komunikacji miejskiej i kolejowej z elektronicznym, wspólnym biletem.
iZTM: Dziękujemy za rozmowę.