Przez 40 lat na gapę (i to nie koniec!)
Kontrolerzy Dopravního podniku města Olomouce (DPMO) w ubiegłym roku złapali nieco mniej „zapominających o skasowaniu” niż rok wcześniej. Nie świadczy to jednak o poprawie sytuacji w historycznej stolicy Moraw, spadek ten jest bowiem jedynie owocem czasowego ograniczenie liczby kontrolerów. Ponadto rośnie grono „recydywistów”, którzy są dłużni DPMO nawet dziesiątki tysięcy koron za dziesiątki niezapłaconych mandatów. I wciąż jeżdżą (dalej bez biletu).
Jednym z chodzących (jeżdżących) przykładów jest człowiek, który w ubiegłym tygodniu zaatakował fizycznie kontrolera, czy, jak Czesi mówią, „rewizora”. Po obezwładnieniu napastnika i sprawdzeniu w bazie danych dłużników, stało się jasne, że człowiek ten być może nigdy nie trzymał w ręku biletu. Według aktualnego zestawienia zgromadził grzywny za prawie cztery dziesięciolecia!
Egzekucja długów jest długotrwała. Należności nie uiszcza około trzeciny gapowiczów ? aż 4000 rocznie. „W skrajnych przypadkach ci ludzie są nam dłużni dziesiątki tysięcy koron”, narzeka w Mladé frontě DNES szef Departamentu Transportowo-Taryfowego DPMO Roman Tříska (10 000 Kč = ok. 1600 zł).
Operator nie cofa się przed procesami sądowymi, jednak cała droga wraz z egzekucją trwa bardzo długo. „Odzyskiwanie wierzytelności jest często kwestią kilku lat. Co więcej, musimy starannie rozważać, kogo podamy do sądu, ponieważ spotykamy ludzi, którzy są w długach i nie mają żadnego majątku”, powiedział Tříska.
Procesy sądowe przewoźnik stosuje od połowy 2014 r. Wcześniej sprzedawał długi firmom zewnętrznym. DPMO do zmiany strategii był zmuszony, pomimo, że obecną procedurę uważa za mniej korzystną, bo na pewno wolniejszą. Zmieniły się bowiem pewne przepisy. „Zwłaszcza zmiana taryfy adwokackiej zlikwidowała rynek niskich należności do egzekucji”, skarżył się już wcześniej przewoźnik.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
„