Poznań: Karta aglomeracyjna znowu spóźniona

Poznańska Elektroniczna Karta Aglomeracyjna ma być m.in. biletem na autobus i parking, a nawet kartą płatniczą. – Powinna także służyć pasażerom kolei – upominają się urzędnicy marszałka. I wstrzymują 8 mln euro unijnej dotacji na projekt. PEKA ma być kartą miejską z prawdziwego zdarzenia. Z kawałkiem plastiku w dłoni poznaniacy i mieszkańcy ościennych gmin mają m.in. podróżować różnymi środkami transportu, wypożyczać książki w bibliotece czy płacić za parkowanie na ulicach. Dodatkowo karta ma służyć jako tzw. elektroniczna portmonetka, za pomocą której będzie można robić zakupy – podobnie jak zwykłą kartą płatniczą.
Testy kart PEKA miały się rozpocząć już w styczniu. Potem, na początku czerwca, urzędnicy zapewniali, że projekt ruszy w lipcu. Ostatecznie PEKA nie weszła do obiegu do dziś. Dlaczego? Piotr Kołodziejczyk, sekretarz miasta, tłumaczy, że za opóźnienie odpowiada Urząd Marszałkowski, który nie podpisał z miastem wstępnej umowy na dofinansowanie projektu. – Bez tego woleliśmy nie ponosić żadnych kosztów. Bo nie wiemy, czy później zostałyby one uznane za tzw. koszty kwalifikowane, czyli takie, które są zwracane – tłumaczy.
Dlaczego Urząd Marszałkowski nie podpisał jeszcze wstępnej umowy? – Ponieważ koncepcja, którą przedstawiło nam miasto, nie ma wymiaru aglomeracyjnego – odbija piłeczkę Radosław Krawczykowski, zastępca dyrektora departamentu wdrażania programu regionalnego Urzędu Marszałkowskiego. – I dopóki mieć nie będzie, nie podpiszemy.
Projekt PEKA wpisano na listę projektów kluczowych. To oznacza, że zarząd województwa uznał kartę PEKA za projekt na tyle istotny, że nie musi on walczyć o unijne pieniądze w drodze konkursu. – To jednak nie znaczy, że projekty kluczowe nie są przez nas w żaden sposób weryfikowane – tłumaczy Krawczykowski. – Sprawdzamy je i mamy wobec nich konkretne wymagania. I tak, PEKA powinna według nas wykraczać poza Poznań, choćby w sferze transportu.
O co dokładnie chodzi urzędnikom marszałka? Dyrektor departamentu transportu w Urzędzie Marszałkowskim Jerzy Kriger tłumaczy: – My widzimy ten projekt szerzej. PEKA powinna służyć także pasażerom kolei, którzy dojeżdżają do Poznania np. z Leszna.
Co, jeżeli miasto nie spełni tych warunków? Czy PEKA wypadnie z listy projektów kluczowych? – Wierzę, że dojdziemy z miastem do porozumienia – odpowiada Krawczykowski.
Miasto jest zdziwione kłopotami z kartą. – Od czasu, gdy w ubiegłym roku przedstawiliśmy założenia PEKI, a Urząd Marszałkowski wpisał ją na listę projektów kluczowych, nie było żadnych zmian w naszym projekcie. Dlatego dziwią mnie te uwagi – mówi Jędrzej Solarski, wicedyrektor wydziału organizacyjnego Urzędu Miasta.
Sekretarz miasta Piotr Kołodziejczyk jest jeszcze bardziej zaskoczony: – Od 'Gazety’ dowiaduję się, gdzie leży problem. Nie chciałbym tego komentować. Powiem tylko, że technicznie nie widzę żadnego problemu, żeby na karcie PEKA były bilety kolei. Trzeba tylko wszystko dobrze zorganizować.
Mimo braku wstępnej umowy, w październiku Urząd Miasta planuje jednak rozpocząć wreszcie pilotaż kart PEKA. Objętych ma być nim prawie 2 tys. osób – strażnicy miejscy, uczniowie jednej ze szkół, pracownicy Politechniki Poznańskiej, dziennikarze. Pilotaż potrwa trzy-cztery miesiące.
Co dalej? Czy od początku przyszłego roku PEKA wyprze w Poznaniu obecne elektroniczne bilety MPK, czyli komkarty? Na pewno nie nastąpi to tak szybko. – Myślę, że komkarta jeszcze trochę pożyje. Założyliśmy jej żywotność na 10 lat, a więc pasażerowie mają jeszcze pięć lat, żeby z niej korzystać – mówi Zbigniew Rusak, wicedyrektor MPK ds. organizacji przewozów.Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, tym bardziej że zarząd województwa wpisał PEKĘ na listę projektów kluczowych Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego. I zarezerwował tym samym dla miasta unijną dotację – 8,4 mln euro.