Pomorska e-portmonetka ? gadżet czy realne rozwiązanie? [KOMENTARZ]
Jak już informowaliśmy zarówno w tym serwisie, jak i na portalu InfoRail, samorządy woj. pomorskiego chcą wspólnie ubiegać o środki unijne na uruchomienie wspólnego biletu elektronicznego na Pomorzu Gdańskim i w Pomezanii. Czy oznacza to likwidację największej bolączki transportu publicznego w Trójmieście ? skrajnego rozbicia systemów taryfowych?
Na wstępie przypomnijmy: pomorska e-portmonetka czy też bilet elektroniczny nie oznacza żadnej integracji taryfowej. To tylko (lub aż) nośnik ? jednolita „platforma”, na którą można będzie wgrać dowolny bilet z oferty wszystkich operatorów zrzeszonych w tym przedsięwzięciu. Tę różnicę podkreślają wprawdzie jasno i wyraźnie samorządowcy, niemniej w licznych doniesieniach medialnych zdaje się ona nieco umykać, a w każdym razie nie jest ona dostrzegalna w codziennych dyskusjach mieszkańców, co autor niniejszego tekstu sam zauważył.
I w tej roli w zasadzie trzeba ją pochwalić. Każda taka inicjatywa niewątpliwie w jakimś stopniu wspiera zrównoważony transport, wygodniej jest bowiem załatwić w jednym punkcie jeden kawałek plastiku, zamiast w różnych miejscach kupować osobno gdańską kartę miejską, papierowy bilet PKP SKM itp. Tyle, że głównego problemu to nie rozwiąże. Podróż z Gdańska do Gdyni nie będzie przez to ani o złotówkę tańsza.
W tej chwili, przypomnijmy, bilet miesięczny z np. Gdańska-Chełmu do Gdyni to horrendalne 220 zł (bilet miesięczny MZKZG ważny na SKM i ZTM Gdańsk). To ponad dwa razy więcej, niż koszt biletu miesięcznego na komunikację miejską i kolejową aglomeracyjną w pierwszej strefie Warszawy (a strefa ta jest większa i powierzchniowo, i ludnościowo od całego Trójmiasta od Wejherowa po Pruszcz). Jest to regularnie podnoszone jako główny powód przewagi samochodu w konurbacji kaszubskiej. Samorządowcy stawiają jednak sprawę jasno – żadnej dalszej integracji taryfowej w przewidywalnym czasie nie będzie, podróżnym musi wystarczyć wspomniany „nakładkowy” i drogi bilet MZKZG.
Tymczasem w rozwiniętych systemach zintegrowanego transportu najpierw integruje się taryfę, potem zarządzanie, a o wspólnym nośniku często myśli dopiero na końcu. Przykładem niech będzie świetnie działający, dopracowany Integrovaný dopravní systém Jihomoravského kraje (IDS JMK) ? system obejmujący cały kraj południowomorawski, a nawet przygraniczne tereny Austrii i Słowacji. Działa on od 2004 r., dopiero w 2014 r. dorobił się opcjonalnej biletowej aplikacji mobilnej, a karty czipowej nie ma do dziś (choć są plany jej wprowadzenia). Aktualnie w dalszym ciągu królują w nim papierowe kartoniki! Zarządca systemu, czyli kraj południowomorawski, zamiast wydawać ? jak słyszymy na Pomorzu ? prawie 60 mln na plastikową kartę, woli teraz inwestować w węzły przesiadkowe między autobusami regionalnymi a pociągami, z priorytetem minimalnej odległości przejścia; rozkłady i układ linii jest już oczywiście dawno zintegrowany. Tymczasem na Pomorzu i w Prusach (i niemal wszędzie w Polsce) jakakolwiek integracja regionalnej komunikacji autobusowej z kolejową to science-fiction, choć idealny szkielet sieci dojazdowej tworzy choćby linia kartuska czy magistrala węglowa (szczególnie jaskrawy przykład zmarnowanych możliwości to Żukowo).
Ponadto wypowiedzi samorządowców, choćby wiceprezydenta Gdańska Piotra Grzelaka, wskazują, że chyba nie do końca rozumieją oni specyfikę zarządzanego przez siebie systemu. Cechą charakterystyczną rozwiniętych systemów transportu aglomeracyjnego jest dominacja biletów okresowych, to one są realnym narzędziem w zastępowaniu podróży samochodem (aczkolwiek deklaratywnie trójmiejscy samorządowcy przypomnieli sobie o tej specyfice, gdy podwyższali w zeszłym roku ceny biletów, podnosząc głównie ceny biletów jednorazowych). Jak jednak z tych wypowiedzi wynika, nowa karta ma służyć głównie podróżnym korzystającym z biletów jednorazowych. Na dobrą sprawę z tych wypowiedzi nie wiadomo nawet, czy bilety okresowe na e-portmonetkę w ogóle da się wgrać, choć oczywiście trudno sobie wyobrazić, by w praktyce było inaczej.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Tak więc kolejne wydane dziesiątki milionów złotych nie zlikwidują podstawowej bolączki transportu publicznego w Trójmieście i na Pomorzu. Warto tu zauważyć, że koszt tejże karty, wprawdzie jednorazowy, zbliżony jest do podawanych parę lat temu przez MZKZG kwoty 67 mln zł, jaką miał być roczny koszt pełnej integracji taryfowej. Wydaje się to jednak i tak znacznie zawyżone, skoro realnie wprowadzona w 2014 r. pełna integracja biletowa w Bratysławie kosztowała realnie wg rady miasta ok. 5 mln zł, a Bratysława jest podobna wielkością do Gdańska (choć oczywiście mniejsza niż całe Trójmiasto); ponadto samorządowcy uparcie milczą o oszczędnościach, jakie daje integracja. Te, znów dla Bratysławy, niezależny think-tank Inštitút pre dopravu a hospodárstvo wyliczył na 90 mln €, i to licząc tylko zyski z lepszego zarządzania zintegrowanymi liniami transportu miejskiego (brak np. dublowania tras autobusów i pociągów), nie uwzględniając niewątpliwych zysków ze zwiększenia liczby pasażerów.
Tak więc w podsumowaniu pomorska e-portmonetka to niestety kolejny gadżet, z którym niewątpliwie ładnie wyjdzie zdjęcie danego polityka, ale która jest dla takiegoż polityka o tyle wygodna, że nie zabiera ani grama jego władzy na rzecz jakichś wspólnych organów zarządzających. I tu, zapewne, leży pies pogrzebany.
„