Kraków: Mimo zakazu – przystanki rajem dla palaczy
Zakaz palenia na przystankach wprowadzono w lutym tego roku – kara wynosi od 20 do 500 złotych. Tymczasem palacze nadal palą, a straż miejska przymyka oko – czytamy w Gazecie Wyborczej. Zakaz palenia na przystankach i w parkach wprowadzili krakowscy radni, podobne uchwały obowiązują w około 20 miastach Polski – m.in. w Poznaniu, Rzeszowie, Gdańsku i Tarnowie. Nie można palić pod wiatą, trzeba odejść od przystanku na odległość 15 metrów. Kara za palenie na przystanku to od 20 do aż 500 złotych – strażnik sam decyduje, ile mandatu zapłaci palący. Czy międzynarodowy znak zakazu palenia na przystankach w Krakowie jest niewidoczny? – Jesteśmy w trakcie opracowania nowej grafiki. Ale jakiekolwiek oznakowania nic nie dadzą, póki pasażerowie nie będą informować straży miejskiej o wykroczeniu. Poza tym strażnicy udają, że nie widzą palaczy. Czy widział ktoś, by straż miejska w takiej sytuacji reagowała? Z kolei więcej informacji na nowych oznaczeniach to nie jest taka prosta sprawa. Wiaty należą do dwóch firm – MPK i spółki AMS – tłumaczy Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Straż miejska broni się przed zarzutami. – To nieprawda, że strażnicy bagatelizują przepis. Dziennie mamy kilka przypadków wypisania mandatu z powodu tego wykroczenia. Poza tym papierosa wypala się w trzy, cztery minuty i gasi – nie tak łatwo przyłapać palacza na gorącym uczynku – wyjaśnia oficer dyżurny krakowskiej straży miejskiej. Więcej w GW: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,5958625,Mimo_zakazu___przystanki_rajem_dla_palaczy.html?skad=rss .