Kraków: Bilety komunikacji miejskiej podrożeją?
W przyszłym roku dochody miasta ze sprzedaży biletów komunikacji miejskiej spadną o 50 mln zł. O tyle więcej trzeba więc teraz znaleźć w budżecie na 2009 rok. Magistrat zastanawia się nad podwyżką cen biletów – czytamy w Gazecie Wyborczej. W 2007 roku Kraków zarobił na sprzedaży biletów ponad 280 mln zł. Na utrzymanie komunikacji miejskiej wydał ok. 380 mln zł. W 2008 roku wydatki zwiększyły się o kilka milionów, bo uruchomiono nowe linie autobusowe, a na ulicach pojawił się drugi przewoźnik: Mobilis. Najbliższy rok nie zapowiada się różowo. Na utrzymanie komunikacji miasto znów chce przeznaczyć 380 mln zł, ale spodziewa się dramatycznego spadku dochodów ze sprzedaży biletów: poniżej 230 mln zł. Z budżetu trzeba będzie więc dołożyć do komunikacji tym razem 150 mln zł, czyli o 50 mln więcej niż w zeszłym roku.
– Nie bardzo potrafimy to wytłumaczyć. Jedynym sensownym uzasadnieniem jest chyba tylko zwiększająca się liczba samochodów prywatnych. Ludzie wolą stać w korku, ale w swoim aucie, niż jechać tramwajem, czy autobusem – rozkłada ręce Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, który odpowiada za organizację miejskiej komunikacji.
Magistracki wydział skarbu zwrócił się do Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego z zaleceniem, by przygotowało się na konieczność zmniejszenia kosztów funkcjonowania firmy. To pierwszy poważny sygnał potwierdzający, że stabilny dotychczas budżet miasta, przeznaczony na komunikację miejską, przeżył poważne trzęsienie.
Zbigniew Palenica, wiceprezes MPK, uważa, że jego firma nie ma już wielu możliwości obniżenia kosztów funkcjonowania. – Wiosną zeszłego roku, z powodu dramatycznego wzrostu cen paliwa, straciliśmy siedem milionów złotych, ale na szczęście jesienią ceny poszły w dół i zakładamy, że w 2009 roku wyjdziemy na swoje. Gorzej z prądem. W tym roku poszedł w górę o 20 proc., a w 2009 planowane są podwyżki rzędu 30-40 proc. Na to nic nie poradzimy – wylicza Palenica. – Jedyne oszczędności, jakie udało się zrobić, to zmniejszyć liczbę etatów kierowców i motorniczych, na rzecz zatrudniania firm podwykonawców, które prowadzą nasze maszyny – tłumaczy wiceprezes i dodaje, że nie widzi wielkich szans na zwiększenie liczby połączeń przy tych samych pieniądzach od miasta.
– Żeby zmniejszyć poziom dopłaty z budżetu do komunikacji miejskiej, mogę albo podnieść ceny biletów, albo zmniejszyć liczbę połączeń. To ostatnie nie wchodzi w grę, bo staramy się poprawić poziom obsługi mieszkańców. Podniesienie ceny biletów też nie będzie popularnym rozwiązaniem – twierdzi Joanna Niedziałkowska, dyrektorka ZIKiT. Dyrektor Niedziałkowska przypomina jednocześnie pomysł wprowadzenia w Krakowie biletu 15-minutowego. – To niezła inicjatywa, tym bardziej, że chcielibyśmy uprościć ofertę biletową miasta. Być może takie bilety zwiększą zainteresowanie tramwajami i autobusami. Jednak nie można ich wprowadzić bez innych zmian w cenniku i to za cenę 1,5 zł, jak chcą tego radni. Doprowadzi to do kolejnego ubytku w dochodach o następne 15 mln zł – Niedziałkowska podaje wyniki analiz.
Według ZIKiT sensowną ceną za bilet 15-minutowy byłoby 2 zł. To zmniejszyłoby dochody z biletów jedynie o 7 mln zł. Tę brakującą kwotę dałoby się odzyskać, dokonując pierwszych od 2004 roku podwyżek cen (rzędu 10-20 gr) niektórych biletów obowiązujących obecnie.
– Takie nowe stawki nie odbiegałyby od cen w innych miastach – zapewnia Niedziałkowska. W Poznaniu i Gdańsku za przejazd do 15 min. trzeba zapłacić 2 zł. W Łodzi za 1,70 zł można podróżować jedynie do 10 min.
– Decyzję w tej sprawie będzie podejmować rada miasta. Ja będę głosował przeciw podwyżkom, a bilet 15-minutowy chciałbym utrzymać w cenie 1,5 zł. Lepiej wydać więcej z budżetu, ale zachęcić ludzi do jazdy tramwajami i autobusami można dziś tylko niskimi cenami – zapowiada Łukasz Osmenda, radny Platformy Obywatelskiej, jeden z pomysłodawców biletu kwadransowego. Szczegóły: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,5926548,Bilety_komunikacji_miejskiej_podrozeja_.html?skad=rss .