Białystok planuje podwyżkę: z 2,8 zł do 4 zł za bilet
4 zł (o złotówkę mniej w wersji elektronicznej) ma kosztować po podwyżce najpopularniejszy bilet normalny na komunikację miejską w Białymstoku. Obecnie taki bilet kosztuje 2,8 zł. Władze miasta tłumaczą, że wzrost cen ma zapewnić utrzymanie jakości usług; przeciwna tak dużej podwyżce jest opozycja w radzie miasta.
Od 2012 roku normalny bilet w pierwszej strefie miejskiej Białegostoku kosztuje 2,8 zł. Jednak w programie najbliższej sesji rady jest projekt uchwały, w którym zapisano podwyżki. Jeśli w tej wersji zostanie uchwalony, podstawowy bilet będzie droższy o 1,2 zł (w wersji elektronicznej o 20 gr) od obecnego; z puli biletów wieloprzejazdowych znikną też najtańsze, ważne przez 20 minut i 40 minut od skasowania (cena odpowiednio 2 zł i 2,8 zł). W ich miejsce miałby pojawić się bilet 30-minutowy w cenie 3,6 zł (normalny).
Projektem radni mają zajmować się na sesji 9 grudnia.
Argumenty miasta
Magistrat argumentuje, że zmiana cen ma zapewnić „utrzymanie poziomu podaży oraz jakości usług komunikacyjnych”. Jak podano w uzasadnieniu projektu uchwały, porównanie dochodów i wydatków komunikacji miejskiej w latach 2012-2018 wykazało, iż wpływy z biletów w roku 2018, w porównaniu do 2012 roku, spadły o 9,51 mln zł, gdy wydatki w tym czasie wzrosły o 18,121 mln zł.
Magistrat podaje, że dotacja do komunikacji miejskiej wzrosła z 24,6 mln zł w 2012 r. do 45,39 mln zł sześć lat później. Wyższa cena biletów ma tę dotację zmniejszyć, co ma też znaczenie dla – prognozowanego – spadku dochodów miasta w przyszłym roku.
„Który w głównej mierze będzie spowodowany zmianą zasad finansowania samorządów, wprowadzonych przez Sejm i Radę Ministrów Rzeczypospolitej. Działania legislacyjne skutkujące uszczupleniem dochodów samorządu, a dla licznych grup społecznych przekazaniem znacznych środków finansowych w postaci zasiłków i programów pomocowych, upoważniają do zwiększenia partycypacji użytkowników w kosztach utrzymania komunikacji miejskiej, stanowiącej znaczący wydatek w budżecie Białegostoku” – napisano w uzasadnieniu.
Magistrat krytycznie odniósł się też do zmian taryfowych wprowadzonych w latach 2012-2018 i ocenił, że nie przyniosły one wzrostu zainteresowania przejazdami i nie podniosło wpływów.
„Obecne realia makroekonomiczne i pozytywne zmiany w gospodarce polskiej, w tym spadek bezrobocia i wzrost zamożności społeczeństwa pozwalają na bezbolesną zmianę rozwiązań taryfowych” – podano w uzasadnieniu projektu.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Zdaniem opozycji
Do projektu krytycznie odnieśli się w czwartek radni PiS. W obecnej kadencji są oni opozycją w Radzie Miasta Białystok (w poprzedniej mieli samodzielną większość). „Mieszkańcy są oburzeni (z powodu planowanej podwyżki – PAP), zwrócili się do nas, radnych o pomoc, żebyśmy w jakiś sposób tej podwyżce przeciwdziałali” – mówił na konferencji prasowej szef klubu radnych PiS Henryk Dębowski. Zapowiedział interpelację ze sprzeciwem w sprawie wzrostu cen biletów.
„Domagamy się odstąpienia od podwyżki i prosimy o dokonanie rzetelnej analizy ekonomicznej w zakresie funkcjonowania trzech spółek komunikacji miejskiej” – mówił. Powoływał się na wyniki kontroli NIK, mówił iż należałoby zastanowić się nad ich połączeniem w jeden podmiot, by obniżyć koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej w Białymstoku.
Dębowski podał też informację o tym, że należności wymagalne za jazdę bez ważnego biletu w mieście (stan na koniec sierpnia 2019 roku) przekraczają 47 mln zł; przyrównał to do rocznej dotacji do komunikacji. „Można byłoby podwyżkę co najmniej o rok przesunąć, gdy skutecznie wyegzekwowano te wszystkie zaległe środki, a przez ten czas można przeprowadzić bardzo szerokie konsultacje i analizy, czy podwyżka naprawdę jest konieczna, czy w tej wysokości i formie i czy inne działania nie powinny być przeprowadzone wcześniej” – dodał radny PiS Paweł Myszkowski. Zwracał uwagę, że podwyżka uderzy przede wszystkim w osoby „wykluczone cyfrowo”, które nie będą miały możliwości zakupu biletu elektronicznego (tańszego od papierowego o złotówkę).
Radni PiS przeciwni są też likwidacji biletu 20-minutowego, uważają że jest on wśród pasażerów bardzo popularny. Przypominali na konferencji, że w poprzedniej kadencji był to pomysł właśnie radnych tego klubu. „O podwyżce w rozsądnych granicach moglibyśmy rozmawiać. Natomiast o doprowadzeniu w niektórych przypadkach do stawek wyższych, niż warszawskie, w sytuacji gdy są takie dysproporcje w zarobkach (…), na to nie możemy się zgodzić” – dodał Myszkowski, ale zaznaczył, że decyzja jest w rękach klubu większościowego Koalicji Obywatelskiej.(PAP)
„