Warszawa: Scenariusze dla metra
Czy powinno się budować metro za 6 mld zł, jeśli niezależni eksperci wycenili tę inwestycję na 2,8 mld zł? Czy Warszawę stać, by budować metro drożej niż w Amsterdamie, Dublinie i Moskwie? Pewnie –gdybyśmy zacisnęli pasa –tak, ale wtedy wysłalibyśmy w świat sygnał, że Warszawę można „doić”na inwestycjach przed Euro 2012. Dlatego za kilka dni prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłosi zapewne unieważnienie przetargu na drugą linię metra. To porażka –wszak w kampanii wyborczej metro warszawiakom obiecała. Teraz spróbuje jak najszybciej ogłosić kolejny przetarg. Jednak nie ma żadnych gwarancji, że w tym nowym będzie taniej.
Czy ratusz zrobił wszystko, żeby wyczekiwana inwestycja w końcu się zaczęła? Kilku niezależnych ekspertów od zamówień publicznych sugerowało nam, że jednak nie. Możliwych jest kilka wariantów.
1. Scenariusz pierwszy: błędy w ofertach. Skoro szef komisji przetargowej oficjalnie nie wskazał jeszcze zwycięzcy, komisja przetargowa może jeszcze na tym etapie „wynaleźć”błędy w ofertach, unieważnić je, i –bez powtarzania całego przetargu –przejść znowu do negocjacji z firmami ubiegającymi się o kontrakt. Choć nieoficjalnie eksperci przyznają, że istnieje taka furtka (przy całkowitym braku protestów oferentów), urzędnicy kategorycznie takie rozwiązanie odrzucają.
2. Scenariusz drugi: drakońskie kary. Miasto decyduje się na podpisanie umowy za 6 mld zł, bo wie, że 45-miesięcznego terminu i tak nie uda się dotrzymać (wykonawcy wliczyli w oferty przetargowe ponad miliard złotych kar –i to m.in. dlatego jest tak drogo). Po 2012 roku miasto ściąga więc z żelazną konsekwencją od budowniczych kary za opóźnienie, odzyskując tym samym pieniądze podatników. Koszty budowy topnieją poniżej 5 mld zł. Zagrożenie dla tego wariantu: nie wiadomo, kto będzie wtedy prezydentem miasta i czy zrealizuje plan do końca.
3. Scenariusz trzeci: aneks „w dół”. Metro może podpisać umowę z wybranym w przetargu wykonawcą za proponowane 6 mld zł, ale już na wstępie zażądać jednocześnie aneksu obniżającego koszty np. co najmniej o miliard –ten wliczony przez wykonawców na poczet kar. To byłby inwestycyjny szantaż: zarabiasz mniej albo wcale. Byłby to też precedens, bo w Polsce aneksy podpisuje się zazwyczaj po cichu i raczej windując ceny. Ale eksperci przyznają: –Czysto teoretycznie taka opcja jest możliwa.
To tylko trzy scenariusze. Być może ryzykowne, ale pokazujące, że są inne rozwiązania niż unieważnienie przetargu. Takie scenariusze wymagałyby jednak od urzędników ruszenia głową i operatywności. Prościej jest przetarg skasować i ogłosić od nowa. Nawet jeśli oznacza to rok kolejnych procedur i czekania z nadzieją, że oferty, które padną ponownie, będą niższe niż teraz. Dlaczego nie muszą być niższe? Bo wykonawcy mają świadomość, że jeśli nie Euro 2012, kolejną cezurą dla władz miasta ma być rok 2013. Do tego czasu trzeba wykorzystać unijną dotację (choć rozliczać ją można do 2015 r.). Nowe procedury oznaczają więc, że metro powstanie najwcześniej za kilka lat (albo wcale).
PRZESIĄDŹ SIĘ NA: