Warszawa: Kto taniej zbuduje metro
Władze miasta mają dziś ogłosić decyzję w sprawie nowego przetargu na drugą linię metra. Ratusz postawi jednak koncernom warunek: dość zawyżania cen.
Na temat budowy 6 km drugiej linii metra między rondem Daszyńskiego i Dworcem Wileńskim będzie dziś rozmawiał w ratuszu tzw. komitet sterujący, czyli „wszyscy święci“od inwestycji w Warszawie –wiceprezydenci, dyrektorzy biur i prezesi miejskich spółek.
Według naszych informacji, decyzja już zapadła: nowy przetarg zostanie ogłoszony pod koniec września. Specjaliści mają dziś dyskutować nad zmianami w warunkach przetargowych.
Tym razem nie będzie już wyśrubowanego terminu (w pierwszym przetargu wykonawca miał dostać na projekt i budowę 45 miesięcy –żeby zdążyć przed Euro 2012).
Prawo zamówień publicznych wyklucza powtórkę z tzw. dialogu konkurencyjnego. W tej formule zamówień publicznych chodzi o to, że potencjalni wykonawcy biorą udział w wielomiesięcznych negocjacjach –dotyczących np. technologii budowy, kolejności robót –i mają bezpośredni wpływ na specyfikację przetargową.
Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, taka formuła mogła jednak sprzyjać ewentualnej zmowie przetargowej oferentów. Przypomnijmy –zamiast przewidzianych w kosztorysie 2,8 mld zł firmy biorące udział w pierwszym przetargu zażyczyły sobie 6 mld zł. Jak wyliczył prezes Metra Warszawskiego Jerzy Lejk, to dało średnio 270 mln euro za kilometr, podczas gdy takie kontrakty na Zachodzie kosztowały w ostatnich latach 60 –130 mln euro za kilometr. Na dodatek wszystkie trzy hiszpańsko-niemieckie oferty były do siebie zbliżone.
–Tym razem będzie to przetarg nieograniczony, więc liczba uczestników może być większa –mówi wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. –Konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Zainteresowanie wykazują też firmy spoza Europy –przyznał.
Burzę wywołała wczorajsza wypowiedź ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, który w Pekinie rozmawiał z przedstawicielami chińskich koncernów zainteresowanych budową metra –dwa razy taniej, niż chciały konsorcja ze Starego Kontynentu.
–Europejskie firmy domówiły się przy stole, jak cyckać i doić Polskę na budowie metra –stwierdził ostro Drzewiecki. –Jak się nie dać wycyckać przy drugim podejściu do przetargu? –zapytaliśmy wczoraj Wojciechowicza.–Unieważnienie przetargu powinno dać firmom do myślenia. Nie będziemy płacili trzy razy więcej –odpowiedział.
Przebieg przetargu mogliby radykalnie zmienić tani Chińczycy, których firmy szukają zleceń po olimpiadzie i za wszelką cenę chcą wejść do Europy. Wiceszef Sejmowej Komisji Infrastruktury Janusz Piechociński ostrzega jednak, że przeniesienie szybkiego tempa inwestycyjnego z Dalekiego Wschodu do Polski –na inny grunt cywilizacyjny –byłoby arcytrudne. Wojciechowicz obawia się z kolei, czy Chińczycy będą w stanie spełnić wymogi unijnego prawa budowlanego i przewozowego.
Inwestycja miałaby ruszyć w 2010 roku. Czyli nie ma żadnych szans na jej zakończenie przed Euro 2012. Urzędnicy składają mało realne obietnice, że największe utrudnienia w ruchu uda się zakończyć przed piłkarską imprezą –wykopy mają zostać zasypane, a przejezdność na newralgicznych skrzyżowaniach przywrócona.
–Planując kolejność inwestycji, mam „z tyłu głowy“rok 2010 i drugą linię metra. Duże inwestycje da się zgrać z budową metra, a tę z kolei z Euro 2012 –twierdzi koordynator remontów Wiesław Witek.
Po fiasku przetargu w Metrze Warszawskim nie doszło do żadnych zmian personalnych. W mediach pojawiły się propozycje sprowadzenia do tej inwestycji specjalisty z zagranicy –takiego „Leo Beenhakkera od budowy metra“. Nic z tego jednak nie będzie –drugi przetarg przygotowuje dokładnie ta sama ekipa.
W tym roku Metro Warszawskie ma skończyć budowę pierwszej linii z Kabat na Młociny, która powstaje od 1983 roku –najwolniej w Europie.