Pikieta w obronie śląskich tramwajów
Około 100 osób – głównie związkowcy z Sierpnia’80 i innych związków działających w Tramwajach Śląskich – demonstrowało w środę przed południem przed katowicką siedzibą samorządowego związku organizującego komunikację miejską w aglomeracji.
Pikietujący przed gmachem Komunikacyjnego Związku Komunalnego GOP odpalili kilka petard i gwizdali, protestując w ten sposób w obronie połączeń tramwajowych, ograniczanych lub likwidowanych przez niektóre samorządy. Domagali się także podwyżek płac w TŚ – najniższych, ich zdaniem, ze wszystkich tramwajowych spółek w Polsce.
Zdaniem lidera Sierpnia’80 Bogusława Ziętka, pikieta miała skłonić prezydentów miast tworzących KZK GOP do podjęcia decyzji, czy chcą mieć dobry i tani dla mieszkańców transport publiczny. Jeżeli tak, wymaga to poniesienia przez miasta kosztów, m.in. bieżących dotacji do kursowania tramwajów czy remontów zdegradowanej infrastruktury.
Petycję z rąk związkowców przyjął przewodniczący zarządu KZK GOP Roman Urbańczyk. Zgadzam się, że komunikacja tramwajowa powinna stanowić kręgosłup komunikacji miejskiej w aglomeracji, ale nie wszędzie i nie za każde pieniądze. Powinna być tam, gdzie są największe potoki pasażerów, tam planujemy inwestycje i zwiększanie częstotliwości kursowania – powiedział.
Władze KZK GOP i TŚ podkreślają, że kwoty pieniędzy przekazywane na komunikację przez gminy nie pozwalają na większe wydatki. Według związkowców, KZK GOP, który zamawia u przewoźników usługi, powinien mimo to podnieść oferowane TŚ stawki. Pozostająca w trudnej sytuacji finansowej spółka była bowiem w stanie zaoferować w tym roku swoim pracownikom tylko niewielkie podwyżki.
Wszystkie związki zawodowe w Tramwajach Śląskich rozpoczęły już spory płacowe z zarządem tej spółki. Jesteśmy na razie na etapie wstępnych negocjacji – zaznaczył Ziętek, dodając, że tramwajarze mają w tej kwestii poparcie wielu organizacji związkowych z różnych branż, m.in. górniczej 'Solidarności’.
Komunikację tramwajową w aglomeracji katowickiej obsługuje na zamówienie KZK GOP państwowa do 2007 r., a potem komunalna spółka Tramwaje Śląskie, z początkiem roku przejęta bezpośrednio przez 12 śląskich i zagłębiowskich samorządów. Niektóre decydują się teraz remontować zdegradowaną infrastrukturę, inne ograniczają bieżące finansowanie tramwajów.
Taka sytuacja ma miejsce m.in. w Będzinie, gdzie wskutek zmniejszenia kwoty dofinansowania, TŚ od marca ograniczyły kursowanie trzech z sześciu linii. Nad całkowitą likwidacją tramwajów na swoim terenie od dawna zastanawiają się też władze Gliwic, gdzie po jedynej trasie kursują dwie linie tramwajowe – do Zabrza i Rudy Śląskiej.
W obu tych miastach związkowcy z TŚ przeprowadzili w ostatnich tygodniach demonstracje. W Będzinie, gdzie część kursów tramwajów już ograniczono, m.in. zbierali podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta Radosława Barana. Wniosek ma trafić – według ich zapowiedzi – do katowickiej delegatury Państwowej Komisji Wyborczej 4 maja.
Podobny wniosek –w spawie prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza – ma zostać złożony w razie podjęcia przez tamtejszy samorząd decyzji o likwidacji tramwajów. Związkowcy podkreślają, że np. Chorzów i Zabrze zdecydowały już o finansowaniu remontów torów. Gliwice odpowiadają, że realne w najbliższych latach remonty w tym mieście byłyby 'kroplą w morzu potrzeb’.
Rzeczniczka KZK GOP Alodia Ostroch powiedziała PAP, że choć władze związku rozumieją przyczyny protestów społecznych, problemem jest słabość systemu finansowania komunikacji publicznej. 'Nasze pieniądze to wpływy z biletów i z gmin. Nie możemy podejmować decyzji wbrew stanowiskom gmin, bo musielibyśmy je sfinansować. A z czego?’ – pytała Ostroch. Wskazała, że w większości krajów Europy komunikacja publiczna, prócz źródeł dostępnych też związkowi, dodatkowo dotowana jest również z budżetu państwa. Przyznała też, że w liczącej ponad 2 mln mieszkańców silnie zurbanizowanej aglomeracji katowickiej, obecnie dostępne środki są niewystarczające.