Kraków: Tak parkują, że wszystko blokują
Dwa źle zaparkowane auta po raz kolejny wstrzymały w czwartek komunikację miejską w Krakowie. MPK alarmuje: – To już poważny problem! Ale miasto nie ma skutecznej metody walki z nieodpowiedzialnymi kierowcami. Znowu to samo. Samochód zaparkowany zbyt blisko torów na ul. Piłsudskiego zablokował przejazd tramwaju. Właściciel auta zauważył, że narozrabiał, i jeszcze przed przyjazdem straży miejskiej usunął samochód. Upiekło mu się, choć kilkudziesięciu pasażerów tramwaju na pewno nie było zadowolonych z opóźnienia. Podobnie jak wiele innych osób korzystających z komunikacji miejskiej, które nawet nie wiedziały, dlaczego tramwaje się spóźniają. Rozkład jazdy na całej linii posypał się bowiem na co najmniej godzinę.
Ten sam dzień i podobna sytuacja: źle zaparkowane auto blokuje torowisko prowadzące na cmentarz Rakowicki. Na szczęście po kilku minutach pojawia się właściciel samochodu. – Od początku roku zanotowaliśmy już 178 takich incydentów – mówi Marek Gancarczyk, rzecznik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Większość tych blokad jest podobna do wczorajszych. Tory zablokowane są przez kilka minut. – Wczoraj kierowcy szybko wrócili do aut i je przestawili, ale nawet takie przerwy w rozkładzie są dużym problemem. Kiedy dojdzie do poważniejszych zatrzymań, nie tylko korkuje się centrum miasta. Wiele kursów innych linii, których tramwaje przejeżdżają przez zablokowane miejsce, wypada z rozkładów. Tracimy zarówno my, jak i pasażerowie czekający na spóźniające się tramwaje – dodaje.
W tym roku zdarzały się jednak już i takie sytuacje, że na kilka godzin stawało w korkach nawet pół miasta. Największe blokady torowisk miały miejsce:
* 15 stycznia na ul. Rakowickiej. Godz. 7.43. Źle zaparkowane auto blokuje tramwaj linii 2. Przerwa w ruchu komunikacji miejskiej trwa godzinę i 15 minut.
* 11 lutego na odcinku ul. Starowiślnej między ul. Dietla a Pocztą Główną. Godz. 14.26. Wystający na jezdnię jeep blokuje przejazd tramwaju linii 24. Służby nie mogą znaleźć właściciela auta. Laweta zabiera samochód dopiero po godzinie.
* 15 lipca na ul. Karmelickiej. Tuż przed godz. 14 tramwaj linii nr 8 staje zablokowany przez nieudolnie zaparkowany na chodniku samochód. Policja nie może namierzyć kierowcy. Co gorsza, w pobliżu nie ma wolnych lawet. Blokada linii tramwajowej trwa przeszło 80 minut. Krakowianie do centrum dostają się pieszo.
W takich sytuacjach tramwaje jeżdżą objazdami, a za pokonywane przez nie dodatkowe kilometry i za tymczasowe połączenia autobusowe płaci miasto. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu nie wypracował dotąd sposobu na ograniczenie liczby takich sytuacji. Ten najbardziej skuteczny, czyli przepchnięcie auta, jest nielegalny.
– Czasem zdarza się, że pasażerowie biorą sprawy w swoje ręce i przesuwają samochód – opowiada jeden z krakowskich motorniczych. Zaznacza jednak, że on sam może tylko wezwać na miejsce policję bądź straż miejską.
Służby z kolei także nie chcą dotknąć auta, by nie narazić się na oskarżenie o uszkodzenie pojazdu. Jeżeli kierowca nie odnajdzie się w kilka minut, dzwonią po lawetę i wystawiają mandat. Cała procedura może trwać nawet półtorej godziny, co udowodnił choćby przypadek blokady z lipca tego roku.
Nikt w mieście nie zabrał się do tej pory za opracowanie systemu, który pozwoliłby szybko i sprawnie usuwać blokady. Kierowcy źle zaparkowanych aut kończą zwykle z mandatem rzędu 200-300 zł oraz jednym punktem karnym, czasem jeszcze opłatą za holowanie auta – 200 zł.
Sytuację ma zmienić nowa procedura wypracowana ostatnio przez ZIKiT. – Po każdym zatrzymaniu komunikacji miejskiej będziemy liczyli, ile nas to kosztowało. Jeżeli z rachunków wyjdzie nam, że opłaca się dochodzić odszkodowania na drodze sądowej, to będziemy składać pozwy – zapewnia Michał Pyclik z ZIKiT. Wiecej w Gazecie Wyborczej: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35798,7102136,Tak_parkuja__ze_wszystko_blokuja.html?utm_source=RSS&utm_medium=RSS&utm_campaign=4807058.