Kraków: MPK planuje, by w dwóch bombardierach motorniczy mieli aparaty ekg
– Nie ma chyba dnia, żeby nie było w naszym pojeździe przypadku omdlenia czy ataku padaczki, ale właściwie prawie nigdy nie wiadomo czy jest to coś zagrażającego życiu. Dlatego chcemy wyposażyć, na próbę, dwa tramwaje w aparaty ekg – mówi Julian Pilszczek, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Obecnie w przypadku omdlenia czy podejrzenia np. ataku serca – tramwaj czy autobus jest zatrzymywany i wyzwane jest pogotowie ratunkowe. Jeśli akurat w pobliżu nie ma (przypadkowo) lekarza – trzeba czekać na przyjazd karetki, a lekarz nią jadący nie wie, czy choremu w tramwaju 'wystarczą tylko krople’ czy też za kilkanaście minut trzeba go będzie reanimować.
– Kiedyś znajomi zobaczyli taką scenę w Lipsku: ktoś rzucił kamieniem w szybę tramwaju i ranił w głowę jednego z pasażerów. Motorniczy zatrzymał pojazd, założył rękawiczki, po czym założył rannemu czepiec opatrunkowy – do czasu przyjazdu karetki – mówi dr Jan Starzyk z Centrum Monitoringu Kardiologicznego Kliniki Choroby Wieńcowej przy Szpitalu im. Jana Pawła II. – Skoro tam można, to myślę, że także u nas osoby, które pracują w miejscach publicznych, np. w komunikacji, powinny być przeszkolone m.in. w udzielaniu pierwszej pomocy.
W MPK powiedziano, że gmina postanowiła przeznaczyć pieniądze na zakup apteczek do pojazdów komunikacji miejskiej, a firma chce również przeszkolić, na początek, kilku motorniczych, którzy mogliby obsługiwać przenośne aparaty ekg.
– To są niewielkie urządzenia, stosunkowo łatwe w obsłudze – mówi prezes MPK Julian Pilszczek. – Po ich założeniu – sygnał badania byłby przekazywany z aparatu, radiotelefonami, którymi dysponujemy, do Centrum Monitoringu Kardiologicznego.
– Początkowo byliśmy sceptycznie nastawieni do przesyłania takiego sygnału drogą radiową, gdyż dawniej był on zakłócany. Z ostatniego testu wynikało jednak, że te radiotelefony, które są w krakowskich tramwajach, dają bardzo dobry sygnał – mówi dr Starzyk. Motorniczy, który miałby natychmiastowy kontakt z Centrum Monitoringu – wykonałby badanie (założył urządzenie), a lekarz szybko oceniłby, jaka jest sytuacja.
Jeśli okazałoby się, że jest to tylko niegroźne omdlenie – lekarz przekazałby motorniczemu wskazówki do dalszego postępowania i być może karetka nie byłaby potrzebna. Gdyby jednak ekg wykazało, że zagrożone jest życie – pogotowie wiedziałoby już o tym, jadąc do pacjenta. – To skracałoby czas reakcji lekarzy, co właśnie w przypadkach zagrożenia życia ma ogromne znaczenie – dodaje dr Jan Starzyk. – Teraz między zgłoszeniem pogotowiu jakiegoś przypadku a przyjazdem karetki – nic się nie robi.
Prezes Pilszczek mówi, że na początek Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne chciałoby, by urządzenia do badania znalazły się w dwóch tramwajach (bombardierach): – Wcześniej konieczne będzie przeszkolenie kilku motorniczych, którzy obsługiwaliby te urządzenia. Ponieważ ekg to nie są badania inwazyjne, sądzę, że nie będzie obaw, że sobie nie poradzą. Trzeba zresztą przełamywać barierę strachu, w sytuacjach, gdyż może chodzić o życie. Niestety, każdy z nas może być potencjalnym 'pacjentem’. A w takich nagłych przypadkach minuty bardzo szybko uciekają.