Kraków: Dla metra w Krakowie nie ma alternatywy
Otwarcie Galerii Krakowskiej i związane z tym gigantyczne korki na ulicach Pawiej i Westerplatte przypomniały nam ponownie, że problemy komunikacyjne Krakowa pogłębiają się z każdym rokiem –pisze Gazeta Wyborcza. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że budowa kolejnych, nawet wielopoziomowych, węzłów poprawi sytuację. Doświadczenia krajów o największym ruchu samochodowym, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, wyraźnie wskazują, że każde zwiększenie przepustowości dróg prowadzi jedynie do zwiększenia liczby pojazdów i ponownego wystąpienia korków. Usuwanie wąskich gardeł, tak jak to zrobiono ostatnio na Alejach Trzech Wieszczów, ułatwia nieco życie kierowców, ale nie rozwiązuje systemowo problemu. Komputerowe sterowanie światłami, z którego wprowadzeniem w Krakowie wielu wiąże duże nadzieje, tak naprawdę niewiele pomoże kierowcom. Może jedynie usprawnić płynność ruchu szybkiego tramwaju, ale wyraźnym kosztem pozostałych użytkowników dróg. Kosztujący 43 mln zł system będzie się głównie koncentrował na utrudnianiu wjazdu pojazdów do obszaru wewnątrz drugiej obwodnicy. Trzeba przyznać, że jest to pomysł racjonalny. Jako osoba zajmująca się od lat zawodowo problemami ruchu telekomunikacyjnego (a ruch drogowy zachowuje się bardzo podobnie), nie mam wątpliwości, że komputerowe systemy sterowania światłami, nawet najbardziej inteligentne, nie są w stanie zwiększyć przepustowości całej sieci dróg w warunkach jej przeciążenia. A z taką sytuacją mamy do czynienia w centrum naszego miasta. Systemy komputerowe mogą jedynie zwiększyć płynność ruchu w okresach, gdy jest on niewielki. Duży ruch samochodów to nie tylko nasz cenny czas tracony w korkach. To także zatrucie środowiska objawiające się licznymi chorobami i wpływające na stan zabytków. To również parkujące wszędzie pojazdy, utrudniające życie pieszym. Nie ulega wątpliwości, że jedynym długofalowym rozwiązaniem problemów centrum Krakowa jest rozsądnie pomyślana komunikacja zbiorowa. Nie pomoże tu jednak dwukrotne zwiększenie częstotliwości kursowania autobusów i tramwajów, co cztery lata temu obiecywał zwycięski kandydat na prezydenta miasta. Tego się po prostu nie da zrobić, bo przepustowość ulic jest zbyt mała. Rozwiązanie jest tylko jedno: to podziemna kolej miejska, czyli metro. Szczegóły w Gazecie Wyborczej: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,42699,3728581.html .