Jedziemy tramwajem na Tarchomin

Ostatnie tygodnie to wielka dyskusja o tramwaju na Tarchomin. Byliśmy na otwarciu nowej linii, w świetle kamer, z Prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, urzędnikami i zaproszonymi gośćmi. I owszem ten kurs cieszył się sporą frekwencją. Niestety większość pozostałych już nie. Sprawdziliśmy. Jeszcze linia nr 2 na dobre nie zaczęła wozić pasażerów a już pocięta została jego częstotliwość. Na tramwaj w szczycie czekamy 8 minut, poza nim 10. Sytuacja ta zmieniła się w tym tygodniu, kiedy na Mazowszu skończyły się ferie. Częstotliwość linii nr 2 wzrosła ponownie do 5 minut. Ale poza szczytem tramwaje podjadą na przystanek co 10, a nie jak w pierwszym tygodniu kursowania co 7 minut.

Na przejażdżkę tramwajem na Tarchomin wybieramy kurs pod koniec szczytu popołudniowego. Jeszcze ferie. Na Młocinach jesteśmy o 18:35. Najbliższy tramwaj na Tarchomin odjedzie o 18:41. Czekamy sześć minut, tramwaje podjeżdża punktualnie. Wysiada 11 osób. Przypomnijmy, że dwójka jest obsługiwana przez Swingi Duo, którymi spokojnie może podróżować 150 osób. 11 to trochę mało. W drogę powrotną, do krańca Stare Świdry udaje się jednak tylko 9 osób. Dziwi to tym bardziej, że przecież o tej porze mieszkańcy Tarchomina powinni wracać do domów. Być może wracają, ale nie tramwajem. Przystanek Zajezdnia Żoliborz. Żadne drzwi Swinga nie otwierają się. Nikt nie wysiada, nikt też nie wsiada. Dwie osoby wysiadają na Świderskiej. Do krańca Stare Świdry dociera 7 pasażerów. Pięć osób korzysta z autobusów linii 211 i 516. Ten tramwaj to porażka –mówi nam jeden z nich. Ale przynajmniej nie ma tłoku – dodaje.  Czekamy kilka minut i ruszamy w drogę powrotną. Rzeczywiście tłoku nie ma. Jadą dwie osoby. Obie na całej długości trasy. A może Warszawa powinna zastanowić się nad zakupem krótszych tramwajów do obsługi linii na Tarchomin. Ot chociażby takich jak ten, który od miesiąca jeździ po Kaliningradzie. Trzyczłonowych.  

      

Na Młociny wrócimy, żeby sprawdzić, czy po feriach sytuacja zmieniła się.  

ZTM o połączeniu na Tarchomin.