Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Graz/Częstochowa: Przystanek tramwajowy pod blokiem

infotram
19.11.2007 16:14

Tramwaj przeciska się krętą wąską uliczką, ocierając się o bloki. Pod oknami jednego z nich ma zresztą przystanek… Tak wygląda nowa linia w Grazu, otwarta tydzień temu. Nasza Gajowa nie chciała tramwaju, tamtejsza Breitenweg nie mogła się go doczekać. Bo szynowce są szybsze od autobusów i w przeciwieństwie do nich bezszelestne. Kto uważa, że tramwaj to przeżytek, a szczególnie ten z torami wbudowanymi w jezdnię, powinien pojechać do Grazu. Otwarciem nowego odcinka linii nr 6 zakończono ambitny program rozbudowy sieci promowany pod hasłem '4+ 5+ 6+’. Najpierw, rok temu, wydłużono o jeden przystanek linię nr 5, budując na nowej pętli węzeł przesiadkowy tramwajowo-autobusowo-kolejowy. W marcu linia nr 4 pojechała ze stadionu noszącego jeszcze niedawno imię Arnolda Schwarzeneggera do znajdującego się 1,5 km dalej nowego centrum handlowego. A 9 listopada 'szóstka’ zawitała do dzielnicy St. Peter, zabudowanej w latach 80. XX wieku blokami.
Ta ostatnia trasa, licząca 2 km, jest najciekawsza, bowiem przebiega tak, jak miała pierwotnie prowadzić linia na częstochowskie Błeszno – wąskimi uliczkami. Ale nasza Gajowa, w przeciwieństwie do Breitenweg w Grazu, nie chciała tramwaju.
Dlaczego tramwaj?
Bo jest ekologiczny. Wjeżdża na Stare Miasto, którego ulice są dla autobusów za wąskie. Kursuje po śródmiejskich deptakach, a w takim wypadku autobus byłby nie do przyjęcia. Wagony są ciche – nawet te z lat 60. XX wieku, których w Grazu wciąż jest dużo. Przejazd wagonów nie powoduje żadnych wstrząsów czy wibracji, co sprawdziłem, mieszkając w hotelu przy ulicy szerokości częstochowskiej Ogrodowej, na której tramwaj pojawiał się (sprawdziłem w rozkładzie) aż 64 razy na godzinę. Dzielnica St. Peter, gdzie od tygodnia dociera linia nr 6, ma wiele wspólnego z naszym Rakowem-Zachodem. Tam też jest trochę starych domków, obok których postawiono wieżowce i niższe bloki. Planując w latach 80. XX wieku osiedle, także nie przewidziano tramwaju, więc nie pozostawiono tzw. rezerwy terenowej. Dlatego teraz zdecydowano o wbudowaniu torów w jezdnię – tym samym samochody jeżdżą po szynach.
Częściowym wyjątkiem jest tylko początkowy 200-metrowy odcinek od starej pętli: trasa biegnie ulicą na tyle szeroką, że malowanymi na asfalcie liniami udało się oddzielić torowisko od znajdujących się po bokach pojedynczych pasów dla samochodów. Za to po torowisku pędzą autobusy, wyprzedzając dzięki temu sznur samochodów czekających np. na zielone światło.
Po około 200 metrach tramwaj skręca w boczną ulicę, chyba nawet węższą od częstochowskiej Gajowej, którą nasze władze chciały początkowo puścić tramwaj na Błeszno: na Eisteichgasse chodnik jest tylko po jednej stronie, gdyż po drugiej krawężnik jest jednocześnie płotem posesji.
Ciekawie rozwiązano pobliskie skrzyżowanie: w tym miejscu jezdnia się rozszerza na tyle, by samochody mogły zjechać z torów. Nie blokują więc jazdy tramwajom, które inteligentna sygnalizacja wyczuwa z daleka, dając im zielone światło.
Innym sposobem na zapewnienie płynności jazdy pojazdom szynowym jest zamknięcie 100 środkowych metrów osiedlowej uliczki. Całą może przejechać tylko tramwaj, zaś samochodem można się dostać praktycznie w każdy jej punkt, ale wjeżdżając z rożnych stron. Tranzyt został wyeliminowany.
Między blokami
Na drugim, licząc od starej pętli, przystanku urządzono przy okazji budowy linii tramwajowej nowy rynek w dzielnicy – z fontanną i targowiskiem warzywnym. To tu odbył się festyn z okazji otwarcia nowej linii (zobacz film: www.kleinezeitung.at/allgemein/video/regional/627517/index.do).
Dalszy odcinek trasy jest dla częstochowianina znów szokujący: dwa tory zajmują całą szerokość wąskiej osiedlowej uliczki, która wije się między blokami, z których niektóre stoją tuż przy chodniku! Jeden z przystanków znajduje się przy wejściu do takiego budynku.
– Protestować? Ale dlaczego? Że tramwaj mam pod samym domem? Przecież to wygoda? W 15 minut dojadę do Hauptplatz (rynku), własnym samochodem będzie dużo dłużej – mówi Georg Waltl.
Jan Michalik, Polak mieszkający długi czas w Austrii, a przez kilkanaście lat w Grazu, mówi: – Tu ludzie są spokojni, nie w głowie im protesty. Dalej tramwaj jedzie ulicą zabudowaną domkami jednorodzinnymi i szeregówkami. Taką grazańską Białostocką. Na wprost wyjazdu z każdej posesji stoi lustro, by kierowca wyjeżdżający z podwórka mógł lepiej zobaczyć zbliżający się tramwaj. Pętla znajduje się wśród niewielkich białych domków. Wewnątrz okręgu tworzonego przez tory – pętla autobusu zabierającego pasażerów tramwaju na dalsze peryferia. I obowiązkowy zadaszony parking rowerowy: tu mieszkańcy zostawiają swe pojazdy, by przesiąść się na tramwaj do centrum. Takie łączone rowerowo-tramwajowe podróże są w Grazu bardzo popularne.
Jedna, dobra linia
Częstochowy nie stać na taki rozmach, jak Graz, który – idąc za ciosem – ma zamiar budować kolejne odcinki torów. Ale ma szansę, jeśli zrobi dobry projekt i otrzyma dofinansowanie z Unii Europejskiej, na chociaż jedną nową linię. Ma ona służyć mieszkańcom, ich wygodzie. Z tym, że u nas wciąż jest ona pojmowana inaczej niż w Europie: tam ludzie chcą komunikacji publicznej jak najbliżej domów, bo kto, mając w garażu auto, zechce iść pół kilometra do tramwaju? Uciążliwość tramwajów? Praktycznie brak. Kto zdjęciom nie wierzy, niech jedzie do Grazu. Szczegóły: http://miasta.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,4681188.html .