Warszawa: Samorządowa walka z monopolami
Jeździmy koleją tylko wtedy, gdy musimy. Na większości tras tempo i komfort przejazdów są niższe niż w komunikacji autobusowej. Tylko ceny wyższe. Co gorsza, co chwilę słyszymy, że PKP są nierentowne, zamykają kolejne odcinki torów i wyciągają rękę do budżetu państwa po wsparcie. Jako obywatele nie możemy jednak nic zrobić. Głosujemy nogami, wybierając autobusy, samoloty, własne samochody. Właściciel PKP, czyli państwo, jest bezradny. Ważniejszy jest dla niego interes kilkunastu tysięcy zatrudnionych niż kilku milionów pasażerów, którzy nie przyjadą do Warszawy, by demonstrować na ulicach.
Jest jednak szansa, że kolej w ramach totalnej restrukturyzacji nie tylko nie zamknie swojej ostatniej linii, ale nawet poprawi jakość usług. Staje się to możliwe, bo po raz pierwszy w rozmowach ma silnego partnera, który jest w staniewymusić na PKP odpowiedni standard usług i ceny albo wpuścić na tory konkurentów. To samorządy. Decydując, komu i ile dopłacić do przewozów kolejowych, lokalne władze mogą spowodować, że na tory wróci normalność.
Województwo kujawsko-pomorskie ma szansę być pierwszym, w którym to nie PKP będą wozić ludzi koleją. To smutne, bo choć PKP mają wielki majątek i blisko 100 lat tradycji, nie potrafiły jednak wykorzystać kilkunastu ostatnich lat i są już coraz większym przeżytkiem. Jeżeli szybko się nie zmienią, powinny ustąpić miejsca prywatnym firmom. Warto zwrócić także uwagę na niezwykłą rolę, jaką w naszej gospodarce odgrywają samorządy. Nie pierwszy raz przecież biorą udział w walce z monopolami. Przed laty budowały sieci telefoniczne, gdy nie opłacało się to Telekomunikacji Polskiej. Dzięki nim powstają przyłącza gazowe i energetyczne, których nie chce się budować różnym wielkim monopolistom. I okazuje się, że to możliwe. Również dzięki temu, że lokalne władze mają pieniądze i wiedzą, jak efektywnie wykorzystać je dla dobra mieszkańców. Dlatego warto się zastanowić nad zwiększeniem możliwości finansowych samorządów, nawet kosztem uprawnień budżetu państwa.