W Hrubieszowie nie chcą ponad 40-letnich poniemieckich pociągów
Jakiś czas temu nałamach InfoRail.pl pisaliśmy o ogłoszeniu przez PKP Intercity przetargu napodwykonawstwo. Zamówienie obejmuje m.in. odcinek Rzeszów – Hrubieszów Miasto.Mamy już dość ostrą reakcję na taki pomysł przewoźnika.
Co prawda przetarg nie został jeszcze rozstrzygnięty, nawetnie wiemy kto w nim wystartuje, to jednak wiele wskazuje, że będzie to SKPL.Właśnie tabor, jakim dysponuje ten przewoźnik budzi największe kontrowersje.Takie stanowisko zaprezentowali autorzy fanpagea Pociągiem do Hrubieszowa,którzy wystosowali list do PKP Intercity.
Piszą w nim, że niejest tajemnicą, że PKP Intercity S.A. miewa od dłuższego czasu cykliczneproblemy z uruchamianiem pociągów na liniach niezelektryfikowanych. Nie uszłoto także uwadze resortu infrastruktury, który jest organizatoremmiędzywojewódzkich kolejowych przewozów pasażerskich i w ramach wieloletniejumowy o świadczenie służby publicznej zleca to zadanie spółce PKP IntercityS.A. Jednocześnie zapewnia przewoźnikowi na ten cel dofinansowanie w wysokościokoło 700 mln zł rocznie. Problemy przewoźnika są tym bardziej nie na rękę rządzącym,że ci starają się jak mogą, aby wypełnić wyborcze obietnice poprawy dostępnościkomunikacyjnej, szczególnie w Polsce wschodniej i przywrócić (nieraz po wielulatach) kolej dalekobieżną „Polsce powiatowej”. Przykład znajdziemy także i nanaszym lokalnym podwórku, gdzie po 13 latach przerwy powiat hrubieszowskiodzyskał kolejowe połączenie ze światem za sprawą pociągu Intercity „Hetman”relacji Hrubieszów – Jelenia Góra. Połączenie zostało zorganizowane wewspółpracy ze stroną społeczną, co pozwoliło mu dość szybko zyskać popularnośćwśród licznego grona podróżujących z Zamojszczyzny do Krakowa czy na Śląsk. Niezmieniły tego nawet okresowe problemy PKP Intercity z lokomotywami spalinowymi.
Nieco inaczej sytuacjawygląda w przypadku połączeń w Bieszczady. Tam PKP Intercity w grudniu 2017roku skróciło swoje połączenia tylko do stacji Jasło, gdzie kończy sięelektryczna sieć trakcyjna. Na obsługę ostatnich 70 km trasy do Krosna, Sanokai Zagórza przewoźnikowi zabrakło już taboru i determinacji. I tutaj pojawiłasię maleńka firemka SKPL Cargo z wielkopolskiego Zbierska, która od kilku latzajmowała się lokalnymi przewozami sezonowymi w różnych częściach Polski,stosując do tego celu zbieraninę różnego rodzaju starego taboru, w tympozyskane z Czech wagoniki motorowe mieszczące 35 pasażerów. Kolejarze z obuspółek szybko dogadali się z ministerstwem infrastruktury i od marca 2018 rokuuruchomiono tymi właśnie wagonikami połączenia dojazdowe do składówdalekobieżnych na liczącej 70 km linii z Zagórza do Jasła.
Jak wiadomo, apetytrośnie w miarę jedzenia. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy bo zachęcenibieszczadzkim sukcesem SKPL-u oraz problemami z okresowym brakiem lokomotyw wPKP Intercity, kolejarze dość bezrefleksyjnie uznali, że można modelbieszczadzki przenieść na odcinek Rzeszów – Hrubieszów, czyli jedyne połączeniedalekobieżne komunikujące Zamojszczyznę z Małopolską i Dolnym Śląskiem. Problemw tym, że jest to porywanie się z motyką na słońce, które nie tylko nierozwiąże żadnych problemów, lecz wytworzy zupełnie nowe – głównie dlapasażerów.
Z Rzeszowa doHrubieszowa jest 250 km a nie 70 km. Na większości wspomnianej trasy jeździ sięz prędkościami 100 km/h, a nie max 70-80 km/h, jak w Bieszczadach. Ma to sporeznaczenie, bo tabor SKPL, który miałby jeździć do Hrubieszowa, to 45-letniepojazdy, które już swoje przeszły. Najpierw na niemieckich torach, potemzostały ściągnięte do Polski przez Koleje Śląskie i przystosowane do stricteregionalnych przewozów, by ostatecznie nie trafić na tory, lecz na bocznicę naktórej stały przez kolejne 10 lat. To stamtąd w drodze licytacji komorniczejwyciągnął je SKPL. Jak nie trudno się więc domyśleć, ten tabor odbiega znaczącood kursujących obecnie do Hrubieszowa zmodernizowanych wagonów PKP Intercitywyposażonych w klimatyzację, regulowane fotele z gniazdkami 230V i corazczęściej Wi-Fi. Żadnego z tych udogodnień nie ma pociągach SKPL, a planowanaprzesiadka na nie to nie krótka dojazdówka, jak w Bieszczadach, leczczterogodzinna podróż w przeszłość, która zwyczajnie odstraszy pasażerów. Tonie koniec problemów. Okazuje się, że Rzeszowie z powodu planowanej przebudowystacji nie da się zrobić w cywilizowany sposób (czyli np. przy jednym peronie)przesiadki między pociągami PKP Intercity a SKPL, która miałaby zastąpićbezpośrednią podróż z Zamojszczyzny do Krakowa, Wrocławia czy Opola. To kolejnykłopot dla pasażerów, który odstraszy ich od kolei. To się po prostu nie możeudać.
Tym bardziejzastanawia więc, jakim sposobem rozwiązanie to „przepchnięto” na etapie przygotowaniarozkładu jazdy i zatwierdzania siatki połączeń? Czy ministerstwo zdaje sobiesprawę, że akceptując takie karkołomne propozycje kolejarzy tak naprawdęstrzela w kolano swojej własnej polityce transportowej? Na debiut SKPL wBieszczadach przyjechały ważne osobistości partii rządzącej. Był ministerAndrzej Adamczyk oraz poseł Bogdan Rzońca, szef sejmowej komisji infrastrukturyi nie ukrywali oni zadowolenia. Można się domyśleć, że dobry PR uzyskany wtedyprzez SKPL bardzo przydał się przy „przepychaniu” kontrowersyjnych zamierzeń wodniesieniu do połączenia do Hrubieszowa. Cóż, politycy są politykami, a nieekspertami i tym bardziej nie ekspertami znającymi lokalne warunki. Tymważniejsze jest więc kto i co im sufluje.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Niestety smutna prawdajest taka, że kolejarze realizujący za państwowe pieniądze misję publicznąpasażera traktują trochę jak kłopotliwy dodatek. Dodatek, który poskarży się naopóźnienie lub odwołanie pociągu. Znacznie wdzięczniejszym klientem jest dlanich dotacja. Tak, jakby nie dostrzegali, że są to działania prowadzące doniszczenia frekwencji w pociągu, co może dać pełne podstawy kolejnej ekipierządowej do podjęcia decyzji o likwidacji tego połączenia.
Czy ten swoisty protest przyniesie jakieś efekty? Tematbędziemy monitorować.
„