Toruń: Arriva słono płaci za debiut na torach regionu
Ok. 300 tys. zł za pierwsze trzy tygodnie działalności – taką karę za opóźnienia i odwołane składy zapłaci pierwszy prywatny przewoźnik kolejowy Arriva PCC, jeżdżący od grudnia po kujawsko-pomorskich torach.
Do porozumienia między Urzędem Marszałkowskim, który zleca przejazdy kolejowe w regionie a Arrivą doszło w czwartkowe popołudnie. Strony poróżnił raport o punktualności wozów między 9 a 31 grudnia ub.r., czyli w trzech pierwszych tygodniach działalności prywatnego przewoźnika. Debiut był fatalny. Składy Arrivy jeździły z dużym opóźnieniem, w wagonach panował ścisk, a niektóre połączenia były odwoływane. Termin złożenia dokumentu minął w połowie lutego. Bez jego przyjęcia nie ma mowy o wypłacie przez Urząd Marszałkowski zaliczki na przewozy dla Arrivy. Co miesiąc przewoźnik inkasuje ok. 1,8 mln zł. UM wstrzymał więc lutową i marcową wypłatę, czyli ok. 3,6 mln zł.
Kością niezgody była autobusowa komunikacja zastępcza. Arriva, która miała problemy z taborem, w grudniu na linię Toruń-Sierpc wysyłała autobusy. Zgodnie z umową za każdy skład, jaki nie wyjeżdża w trasę, przewoźnik płaci 1000 zł kary. – O kolejowej komunikacji autobusowej można mówić wyłącznie w przypadku gdy pociąg ma awarię – tłumaczy Tomasz Moraczewski, dyrektor marszałkowskiego departamentu infrastruktury. – Może się zepsuć już nawet na peronie. W tym przypadku było inaczej. Arriva nie miała wystarczającej liczby składów.
W końcu firma ustąpiła, a urzędnicy z UM przyjęli raport, co oznacza, że przewoźnik otrzyma zaległe zaliczki. Jaką karę zapłaci? Według wstępnych szacunków ok. 300 tys. zł. Dokładną kwotę poznamy za kilka dni, gdy urzędnicy zweryfikują raport. Pod uwagę będą brane m.in. opóźnienia powyżej 10 min, a także odwołane składy.
– Ta sytuacja nie mogła trwać w nieskończoność – mówi Piotr Rybotycki, dyrektor zarządzający Arriva PCC. – Jednym z powodów porozumienia było to, że nie mogliśmy czekać dłużej na zaliczki. To zaczynały już być miliony zł, co wpływało na ogólne rozliczenia w ramach konsorcjum. Pół miliona czy milion to nie jest jednak coś, co by nas przewróciło.
To nie koniec problemów przewoźnika. Firma musi się rozliczyć za styczeń, gdy również było wiele opóźnień i wycofanych składów. Według wstępnych wyliczeń może to być ok. 200 tys. zł.
– Sytuacja będzie się poprawiała – zapewnia Rybotycki. – Wprowadziliśmy już trzy duńskie pociągi. Będzie ich łącznie pięć. Następny wyjedzie na tory w pierwszym tygodniu kwietnia. Chcemy też sprowadzić pojazd trzywagonowy. Przeszedł on już niezbędne testy i badania.
Przewoźnik chce rozpocząć działalność w innych regionach. Arriva przymierza się do startu w przetargu na przewozy w województwie podlaskim. Podobnie jak u nas chciałaby obsługiwać linie niezelektryfikowane. Trzyletni kontrakt polsko-brytyjskiego konsorcjum PCC Rail/Jaworzno Arriva Polska z naszym województwem opiewa na 67,9 mln zł. PKP Przewozy Regionalne chciały od samorządu 18,36 zł dopłaty do każdego kilometra, a ich prywatny konkurent zaproponował niespełna 13 zł.