Przyjechał pociąg z ukraińskimi uchodźcami
W piątek o godzinie 10 do Dorohuska (woj. lubelskie) przyjechał pociąg relacji Kijów - Warszawa z uchodźcami z Ukrainy.
Pociąg był wypełniony głównie rodzinami z małymi dziećmi i młodymi ludźmi. Wiele osób płakało i podkreślało, że uciekają od wojny.
6 godzin opóźnienia
Pociąg do Dorohuska przyjechał z sześciogodzinnym opóźnieniem. Do Polski przyjechało nim 180 uchodźców z Ukrainy. W Dorohusku funkcjonariusze Straży Granicznej sprawdzili paszporty podróżnych oraz udzielali informacji o możliwościach wsparcia dla uchodźców.
Wszystkie przedziały w wagonach były wypełnione bagażami, a konduktorzy rozdawali podróżnym butelki z wodą do picia.
Ukraińcy, z którymi w piątek rozmawiała reporterka PAP, nie kryli strachu, przygnębienia i obaw, czy wrócą jeszcze do swoich domów. Wiele osób płakało, niektórzy, uciekając, zabrali ze sobą psy i koty. Część osób spało w przedziałach na kuszetkach. "Jedziemy z Kijowa do Warszawy, gdzie mamy znajomych, a potem do Pragi. Droga jest bardzo męcząca i trudna, ale jesteśmy już coraz bliżej" - powiedziała Sofia.
"Uciekamy od wojny. Nasza najmłodsza córeczka Polina ma 3 latka, chcę żeby żyła w wolnym i spokojnym kraju" - powiedziała Darya, która do Warszawy podróżuje z mężem i nastoletnią córką. Razem z nimi jadą dwa małe psy.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Max mówi, że jak dojedzie do Warszawy, to potem będzie szukał transportu w kierunku Krakowa. "Tam jest moja dziewczyna, może będę mógł tam studiować" - zamyśla się i dodaje, że miał kłopot z kupieniem biletów na pociąg do Warszawy, ponieważ wyprzedały się w kilka dni.
Linda i Vika razem studiowały w Kijowie, po wybuchu wojny jadą do koleżanki do Warszawy. Nie wiedzą, czy będą mogły wrócić do domu na Ukrainie, gdzie zostali ich rodzice i rodzeństwo. "Może przyjadą do nas, nie wiemy tego, ale bardzo byśmy chciały być razem z bliskimi" - podkreślają.
Para młodych ludzi siedzi na korytarzu, w kontenerze wiozą kota. "Nie moglibyśmy go zostawić, to nasz wspólny kot. Z Warszawy jedziemy do kolegi do Łodzi" - powiedzieli. Jeden z mężczyzn pokazuje nagrany telefonem komórkowym film z bombardowania Kijowa. Nie chce rozmawiać, milczy ze łzami w oczach.
Po sprawdzeniu dokumentów i odprawie celnej, która trwała około 1,5 godziny, pociąg wyruszył do Warszawy, przez Chełm i Lublin. (PAP)