Prezes Kolei Dolnośląskich szczery do bólu
Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości co do upolitycznienia Kolei Dolnośląskich to wywiad udzielony przez nowego szefa przewoźnika na pewno je rozwiewa.
By nie powiedzieć, że go kompromituje jako Prezesa spółki kolejowej. Na antenie Radia Wrocław Damian Stawikowski szczerze przyznał, że pociągiem ostatni raz jechał … kilkanaście lat temu. Pytanie w jaki sposób taka osoba mogła zostać szefem jednej ze spółek kolejowych jest w tej sytuacji retoryczne. Na usprawiedliwienie nowy prezes dodał, że jako samorządowiec zajmował się komunikacją miejską. Może nawet jechał autobusem? Dobra zmiana, wspomagana przez Bezpartyjnych Samorządowców, odwołała z funkcji prezesa fachowca w osobie Piotra Rachwalskiego, zastępując go osobą, która o pociągach, funkcjonowaniu kolei i zarządzaniu nimi pojęcie ma raczej mgliste.
Fakt, że nowy prezes mieszka w Lubinie, do którego nie dojeżdżają pociągi raczej nie usprawiedliwia kilkunastoletniej przerwy w korzystaniu z tego środka transportu. Oczywiście od nowego prezesa dowiedzieliśmy się także, że to wina poprzednich rządów i ich zaniedbań. Nie inwestowano bowiem w kolej.
Stawikowski przyznał też, że kolej to najbardziej nowoczesny i ekologiczny środek transportu. Skoro tak, to dlaczego z niego nie korzysta?
PRZESIĄDŹ SIĘ NA:
Obecny Zarząd Kolei Dolnośląskich ma kontynuować to, co zaczęli realizować poprzednicy. To po co te zmiany? Nie skreślając go na samym wstępie z uwagą będziemy przyglądać się jego poczynaniom. A w ramach tych działań samorząd chce przejąć 400 nieczynnych linii kolejowych, wyremontować je i przywrócić do ruchu. Zdaniem nowego prezesa ma to być rewolucja w rozwoju Kolei Dolnośląskich, dlatego potrzebne jest wzmocnienie zarządu. To jednak raczej zadanie dla Urzędu Marszałkowskiego a nie dla przewoźnika…
„