Poznań: Po Wielkopolsce prywatną linią kolejową?
We wrześniu radni sejmiku będą musieli podjąć decyzję, czy dalej negocjować z PKP Przewozy Regionalne, czy dać szansę prywatnej firmie. Powodem są warunki stawiane przez samych kolejarzy, którzy mieli wejść do samorządowej spółki Koleje Wielkopolskie. Jest ona tworzona po to, by sprawniej organizować przewozy na terenie naszego regionu, poprawić rozkład jazdy, ale i spowodować, by podatki z tytułu przewozów kolejowych pozostały w Wielkopolsce. – To się samo nakręca: wydajemy pieniądze, a one wracają w postaci odpisu podatkowego. Dzisiaj te pieniądze zostają w Warszawie – tłumaczy Jerzy Kriger, dyrektor Departamentu Transportu Urzędu Marszałkowskiego.
Jeszcze na początku roku umawiano się, że PKP PR wniesie do spółki swój tabor po tzw. kosztach amortyzacji. Jednak miesiąc temu, gdy miała być podpisana pierwsza umowa, kolejarze zmienili stanowisko i postanowili, że będą dzierżawić spółce pociągi po kosztach rynkowych. – I szlag trafił przygotowywany prawie rok biznesplan – denerwuje się Kriger. Zlecono więc wykonanie kolejnego biznesplanu. Ten został ukończony wczoraj. Prawdopodobnie koszty będą wyższe, więc i dopłata województwa do przewozów będzie wyższa. Zarząd sejmiku będzie musiał więc zadecydować, czy dalej negocjować z PKP Przewozy Regionalne, czy – na przykład – rozpisać przetarg i dać tym samym szansę wejścia na rynek przewozów kolejowych w regionie prywatnej firmie. Tak stało się kilka tygodni temu w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie przewozy szynobusami organizuje już niezależny od PKP operator. Do tego potrzebna jest jednak zmiana uchwały, w której wcześniej radni zgodzili się na utworzenie spółki Koleje Wielkopolskie z Przewozami Regionalnymi. Procedury wyboru przewoźnika na następny rok powodują, że uchwała może się zmienić jeszcze we wrześniu.
– Prywatny przewoźnik w Wielkopolsce to nie science fiction. Jesteśmy w komfortowej sytuacji. Mamy dość szynobusów, by obsłużyć wszystkie linie niezelektryfikowane. Dlatego zarząd województwa w każdej chwili może sobie wybrać przewoźnika i dać mu ten tabor w zarządzanie. Na dodatek mamy opracowany rozkład jazdy do każdego wariantu – zapewnia Kriger.
Osiem ostatnich zamówionych autobusów szynowych przyjedzie do Poznania cztery miesiące przed terminem, a więc nie w lutym przyszłego, lecz jeszcze w listopadzie tego roku. Potem, za 84 mln euro z Regionalnego Programu Operacyjnego samorząd chce kupić 20 najnowszej generacji elektrycznych pociągów z klimatyzacją. Nowe składy powinny pojawić się w Poznaniu rok przed Euro 2012. – Musimy to zrobić, żeby poprawiać szybkość i komfort podróży. Mamy ambicję, aby w ciągu pięciu lat poradzić sobie z problemami, z którymi nie potrafi poradzić sobie kolej – zapowiada Kriger. To właśnie przez brak taboru kolej wciąż nie jest konkurencyjna dla samochodu. – Za chwilę będziemy mieli wszystkie linie przystosowane do jazdy 160 kilometrów na godzinę, a obecne pociągi elektryczne nie są w stanie osiągnąć nawet połowy tej prędkości. Co więcej, nie ma nawet perspektywy poprawy taboru ze strony PKP. Jedynym wyjściem jest więc zakup pociągów przez nas – zaznacza.
PRZESIĄDŹ SIĘ NA: