Najnowsze w Infoship
Brakuje najnowszych.

Kraków: Bo się sterowanie zepsuło

inforail
17.09.2006 21:12

Kolejna odsłona kolejowej komedii z pociągiem do Balic w roli głównej. 13 września popsuły się wszystkie szynobusy spalinowe, którymi dysponuje kolej w Małopolsce. Podróżni jeździli do Balic na raty, z elementem krajoznawczym wliczonym z cenę biletu –czytamy w Gazecie Wyborczej. Choć funkcjonuje dopiero od pięciu miesięcy, linia do Balic jest już legendą polskiego kolejnictwa. Uruchomiono ją – po kilku latach przepychanek między władzami, wojskiem i kolejami – w maju i od razu zrobiło się o niej głośno w całej Polsce. Mało która stacja telewizyjna nie pokazała objuczonych zagranicznych turystów przedzierających się przez las do oddalonego o kilkaset metrów terminalu. Zresztą podróżnych za wielu nie było, bo koleje zapomniały zareklamować nowe połączenie. Jeśli do tego dodamy protesty mieszkańców, którym przeszkadza hałas pociągów trąbiących na niestrzeżonych przejazdach, mamy pełny obraz linii z Krakowa do Balic. I gdy wydawało się, że pociąg z centrum na lotnisko najgorsze ma za sobą i powoli wychodzi na prostą, wczoraj doszło do prawdziwej katastrofy. O godz. 4 rano miał ruszyć pierwszy szynobus do Balic. Tyle że nic z tego nie wyszło. – We wtorek po ostatnim kursie okazało się, że zepsuł się system sterowania komputerowego w jedynym sprawnym szynobusie – przyznaje Ryszard Rębilas, który jest odpowiedzialny w PKP za nową linię oraz pociąg papieski. Kolejarze łatwo się nie poddają, więc dla pasażerów zorganizowali zastępczą komunikacją autobusową. – Do godz. 6 pasażerowie zmuszeni byli spacerować z I peronu Dworca Głównego aż na ulicę Pawią (z powodu budowy Galerii Krakowskiej trzeba zrobić koło wokół placu Kolejowego), skąd zabierani byli autobusem do Balic – opowiada Tomasz Żakowski, redaktor serwisu Kolejowa Małopolska. O szóstej przy peronie I pojawił się szynobus elektryczny, który normalnie kursuje do Wieliczki. Pasażerowie do niego wsiadali i po 10 minutach wysiadali na stacji Kraków Mydlniki, ostatniej zelektryfikowanej stacji przed Balicami. Przez klepisko obok zdewastowanego budynku przewinęły się tego dnia setki cudzoziemców, którzy na własne oczy mogli podziwiać postindustrialne krajobrazy zachodnich rubieży Krakowa. Gdy już nasycili oczy tym widokiem, mogli spróbować wejść do czekającego na nich autobusu MPK, który miał ich zawieść na oddalone o pięć kilometrów lotnisko. Niestety, nie dla wszystkich starczało miejsca, kilka razy zdarzyło się również, że autobus po prostu nie przyjechał, więc pobyt na spartańsko wyposażonej stacji w Mydlnikach przedłużał się o kolejne minuty. W ciągu dnia okazało się, że zepsutego szynobusu nie da się tak łatwo naprawić, więc z rozkładu wyrzucono kilka kursów do Balic. Szczegóły w Gazecie Wyborczej: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35821,3617119.html .