Czy 4 maja PKP PLK złamało prawo?

inforail
10.05.2010 13:52
4 maja 2010 roku miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie. W tym dniu bowiem PKP PLK wstrzymało kursowanie pociągów interREGIO, których nawet monity UTK jako domniemanego regulatora rynku nie były w stanie zatrzymać.
O tym, iż kolej w Polsce to Państwo samo w sobie chyba nie trzeba nikogo już przekonywać –były wypowiedzi niezależnych ekspertów, była „Biała Księga”, był nawet stosowny raport NIK, który jednak nic nie zmienił. Rządy się zmieniały, ministrowie się zmieniali, a Grupa PKP pomimo stwierdzenia braku wykonania jakichkolwiek nałożonych na nią ustawowo obowiązków nadal istnieje i to bez zmiany osób na kluczowych stanowiskach! Niestety tak jak nikt nie pokusił się o rozliczenie osób winnych obecnego chaosu na kolei, tak też nikt (z osób władnych) nie pokusił się o opracowanie modelowych rozwiązań, które uzdrowiłyby tą patologiczną sytuację jaka trwa obecnie. Po wydarzeniach z dnia 4 maja 2010 roku prasa ponownie zadała pytanie czy Polska może istnieć bez kolei i choć dziennikarze dorośli już do stanowiska zachodniego i podkreślają zasadność utrzymania tego środka transportu, to jednak nie sposób zapomnieć, iż kolej w Polsce zaspokaja zaledwie 5 % podróży, pozostałe 60 % przypada na samochody osobowe… .
Najnowszym przykładem patologiczności „reformy”kolejowej w Polsce jest decyzja PKP PLK o konieczności zmniejszenia przewozów przez PR oraz PKP IC. Decyzja ta jest efektem długów obu spółek pasażerskich wobec zarządcy infrastruktury, gdzie PR ma szacowane zadłużenie w wysokości 200 milionów złotych, PKP IC około 180 milionów złotych. Jak głosi oficjalne stanowisko PLK brak tych pieniędzy grozi utratą płynności finansowej spółki, stąd radykalne działania, które jednak zyskały bardzo negatywną ocenę i mocno nadszarpnęły pozytywny wizerunek jaki Pan Prezes Szafrański kreował przez cały rok. Istnienie dużego zadłużenia przewoźników (zwłaszcza z Grupy PKP) wobec PLK nie było tajemnicą. Już rok temu łączne zadłużenie można było szacować na prawie 500 milionów złotych. Już wówczas można było odnieść wrażenie, iż PLK stało się „spółką do bicia”, a pytania o taki stan rzeczy można było wyjaśnić jedynie osobistymi animozjami pomiędzy poszczególnymi zarządami, oraz wobec planów szybkiego wydzielenia PLK ze struktur Grupy PKP. Wobec tego pierwotnie proces walki oraz ultimatum można było uznać za próby odzyskania kontroli oraz zasygnowania, iż skończył się okres luźnego podejścia do płatności wobec PLK. Niestety coś w tym pokazie sił poszło niewłaściwie i doszliśmy do momentu w którym kontrowersyjną decyzją zostały wstrzymane pociągi PR.
Fot. R. Piech
Patrząc z boku na wszystkie „reformy”kolejnictwa oraz chyba najbardziej nietrafioną określaną jako „Usamorządowienie PKP PR”trudno się dziwić takiemu obrotowi spraw. Spółka PR wbrew zapowiedziom nie została w pełni oddłużona, a w ferworze walki o wstrzymanie interREGIO spółka PR została zmuszona do przyspieszonej spłaty historycznych długów, których wielkość jest niemożliwa do spłacenia w przeciągu tak krótkiego czasu. Konieczność spłacania tych pieniędzy spowodowała ich brak w innym miejscu, czyli w opłatach za infrastrukturę. Natomiast PKP IC znalazła się w tak kryzysowej sytuacji dzięki szeregowi bardzo chybionych decyzji z zaledwie roku! Na liście chybionych decyzji można wymienić bezzasadne podwyżki itak zbyt drogich biletów, czy też likwidacja szeregu pociągów przy założeniu, iż liczba pasażerów pozostanie niezmieniona. Zatrważające jest, że osoby na tak wysokich stanowiskach popełniły wręcz podręcznikowe błędy w zarządzaniu, wypróbowane w praktyce z negatywnym skutkiem już 40 lat temu!
Teraz swoje „pięć groszy”dorzuciło PLK decyzją, iż przewoźnicy PR i PKP IC mają ograniczyć swoją ofertę przewozową o około 20%. Krok ten jest o tyle kontrowersyjny, iż regulatorem rynku ma być UTK, którego decyzje PLK niezbyt kwapi się wykonywać. Dodatkowo należy nadmienić, iż sprawą zajął się już UOKiK. Niestety decyzja o wstrzymaniu pociągów interREGIO została podjęta przez PLK arbitrażowo bez żadnych jednoznacznych przesłanek uzasadniających. PR wytypowały najbardziej niedochodowe pociągi, natomiast PLK zdecydowało się zablokować pociągi zupełnie inne. Wręcz dowiadujemy się, iż pozostawiono pociągi objęte umowami z samorządami, natomiast wstrzymano pociągi komercyjne. Druga odsłona dramatu ma nastąpić w dniu 15 maja, kiedy to mają zostać wstrzymane niektóre pociągi PKP IC. Jednak tutaj kontrowersje się nasilają, ponieważ rodzi się pytanie jakie pociągi zostaną wstrzymane. Bowiem zgodnie z umową z Ministerstwem Infrastruktury PKP IC jest operatorem międzywojewódzkich pociągów TLK, które są dofinansowywane z budżetu państwa. Tudzież stosując to samo podejście jakie dotyczyło PR, likwidacji powinny ulec najbardziej dochodowe pociągi EIC. Jednak MI samo nie wie za co płaci i już oficjalnie słychać, iż MI nie dysponuje listą pociągów dofinansowywanych! Tudzież nic nie stoi na przeszkodzie w likwidacji kolejnych pociągów dotowanych z racji swojej deficytowości, natomiast dotacje pozwolą zasilić budżet pociągów dochodowych. Tak w skrócie można określić politykę nowego Prezesa PKP IC, który zdaje się powielać błędne decyzje swojego poprzednika.
Jednak chyba najbardziej przerażającym w tej sprawie jest fakt stosowania błędnego uproszczonego myślenia sprzed 40 lat, które najwyraźniej było dewizą Pana Celińskiego na „uzdrowienie”spółki. Mowa tutaj o błędnej interpretacji liczb gdzie zmianami w skali całego przedsiębiorstwa chce się uzdrowić szereg małych błędów tworzących jeden problem deficytu. Błędne myślenie w przypadku PLK mówi, iż skoro obecnie przewoźnikom brakuje pewnej sumy pieniędzy, to należy ograniczyć deficytową działalność, czyli należy zmniejszyć przewozy, które określono na 20 %. Niestety ograniczenie liczby pociągów wpływa na zmniejszenie liczby pasażerów a to z kolei wpływa na zmniejszenie dochodów pozyskiwanych z biletów, w efekcie tego po redukcji budżet przewoźnika również ulega zmniejszeniu i mamy ponownie deficyt. Czyli ponownie sięga się po redukcje, które ponownie zmniejszają dochody! Oczywiście „każdy kij ma dwa końce”i efektem ograniczenia oferty przewozowej będzie pogorszenie wyników ekonomicznych PLK, które rezygnując z dochodów (z opóźnioną spłatą) decyduje się na rezygnację z tych dochodów. Jest to błędne koło znane już od 40 lat, lecz niestety zarządzający koleją w Polsce nadal chcą „uzdrawiać”kolej poprzez takie działania. Wobec tego można wysunąć tezę, że sytuacja kolei w Polsce zacznie się poprawiać dopiero wówczas gdy za sterami zasiądą osoby, które uzyskały wykształcenie w nowych realiach po 1989 roku lub kształciły się za granicą. Bowiem nie w likwidacji połączeń jest rozwiązanie, a w oferowaniu nowych produktów, które przyciągną pasażerów wraz z ich pieniędzmi. Takim produktem były pociągi interREGIO, który wypełniały lukę powstającą po zmniejszaniu skali działań przez PKP IC. Podobny trend można zaobserwować w Niemczech, gdzie prywatni przewoźnicy chcą wejść najpierw na relacje po zlikwidowanych pociągach InterRegio. Kolej jest masowym środkiem transportu, stąd ograniczanie skali jedynie wpłynie niekorzystnie.
Niestety PLK wstrzymując w dniu 4 maja 2010 roku pociągi interREGIO zniszczyło dosyć dobry wizerunek, jaki udało się wypracować w zaledwie rok. Oczywiście PLK ma w pełni prawo i wręcz powinno zabiegać o regularne płacenie za dostęp do infrastruktury, jednak na udostępnianiu torów działalność spółki się kończy. PLK nie może działać jak regulator, PLK nie może decydować gdzie jakiś pociąg pojedzie a gdzie nie. Te decyzje podejmuje sam przewoźnik, który za wykorzystaną trasę płaci, natomiast w przypadku braku zapłaty w pierwszej kolejności wykorzystuje się drogę prawną jak chociażby sąd, którego w całej sprawie zabrakło. Teraz pozostaje liczyć na nałożenie kary ze strony UOKiK za stosowanie nielegalnych praktyk przez PLK, jak również na wstrzymanie 20% pociągów EIC, ponieważ te jako jedyne nie są objęte umową o dofinansowanie z budżetu państwa. Czas aby PLK odpowiedziało za „bigos jaki samo naważyło”wstrzymując pociągi zamiast skierować sprawy do sądu!