Budapeszt: Pseudo reforma kolei na Węgrzech
Według rozkładu jazdy pociągów pasażerskich MÁV Start, od 14 grudnia na kolejnych 24 liniach „trzeciorzędnych“skasowano ruch pociągów pasażerskich. Ma to przynieść ponoć 40 mld forintów oszczędności. Jednak dane te są fikcyjne, ponieważ personel stacyjny i dróżniczy pozostanie na miejscu, strzeżenie obiektów również pochłaniać będzie pieniądze, a przewiezione dotychczasowych 1,7 mln pasażerów rocznie trzeba będzie wykonać droższymi w eksploatacji autobusami. Ministerstwo zamiast skupić się na poprawie efektywności pracy w spółkach kolejowych postanowiło wzorem „Siekiery Beachinga”zlikwidować przewozy pasażerskie na bocznych liniach.
Zamiast skurczenia lub całkowitej kasacji zbędnych stanowisk, „reforma“kolei ruszyła od zupełnie nieistotnej rzeczy, która ma do siebie tyle, co piernik do wiatraka. Bowiem najważniejszym zagadnieniem jest reforma anachronicznej struktury taryfowej MÁV, przywrócenie do porządku i modernizacja tych linii kolejowych, na których ze względu na ich katastrofalny stan pociągi mogą poruszać się z żółwią prędkością. Zamiast tysięcy dyrektorków miażdżących kolej i kolejarzy, wystarczy dwóch-trzech, a i 80% personelu administracyjnego jest zbędne, bo to co za komuny robiono ręcznie, dzisiaj zrobi już lepiej komputer!
Dániel Antal, były kierownik w międzyczasie zlikwidowanego już Węgierskiego Urzędu Kolejowego twierdzi, że w węgierskiej komunikacji publicznej nie ma zależności zmuszających resort do zamykania linii kolejowych, natomiast jedynym poważnym problemem stojącym w drodze reformy kolei jest horrendalny dług ponad jednego biliona forintów, ciągnący grupę MÁV w dół. Tylko likwidacja zbędnych stanowisk w administracji przyniesie wielomiliardowe oszczędności, podczas kiedy likwidacja w 2006 r. kilkunastu „trzeciorzędnych”linii kolejowych przyniosło zaledwie 70-80 mln forintów wątpliwych oszczędności!