91 lat temu ruszyły pociągi EKD. Historia niezwykła

inforail
12.12.2018 07:06

11 grudnia 1927 r. uruchomionopierwszą na ziemiach polskich linię pociągu elektrycznego. Elektryczna KolejDojazdowa (EKD), wybudowana przez spółkę „Siła i Światło”, połączyłaGrodzisk Maz. z centrum Warszawy. I trwale zaznaczyła się w polskiej kulturze.

„Na razie uruchomiono 6 par pociągów. Jest to więctylko wstęp do ruchu normalnego. Jednak w sezonie zimowym i wobec przebiegulinji przez miejscowości narazie jeszcze słabo zaludnione – jest dobrympoczątkiem” – ­informowało „Echo Pruszkowskie” w 1927 r. (pisowniaoryginalna – PAP).

„Rozkład jazdy nadto przewiduje w najbliższym okresieuruchomienie jeszcze 5-ciu pociągów par z których jedna para będzie kursowaćjuż: od Nowego Roku. Jako opłatę zasadniczą za kilometr ustanowiono 7 groszy,gdy taryfa kolejowa III klasy wynosi 4 grosze, zaś II klasy – 6 gr. Jednak odNowego Roku taryfa kolejowa będzie o 20% podwyższoną, przeto różnica cenyzmniejszy się znacznie, a nawet będzie niższą od biletu II klasy” -wyjaśniała lokalna gazeta. „Wagony widne, wygodne, ciepłe (elektryczne piecykipod każdą ławką) czynią podróż przyjemniejszą, a nadto unika się po przyjeździedo miasta tłoku + wyjściowego+” – zachęcało „Echo”.

Kolejka szybko stała się popularnym środkiem lokomocjipodmiejskiej. Do pierwotnej trasy zaczynającej się u zbiegu stołecznych ulicMarszałkowskiej i Nowogrodzkiej, a kończącej się w Grodzisku Mazowieckim przyul. Radońskiej, dobudowano odgałęzienie do Włoch (otwarte 17 lipca 1932 r.); anastępnie liczący ok. 2 km odcinek miejski wiodący do dworca PKP w Grodzisku(otwarty 8 listopada 1932 r.) i odgałęzienie z Podkowy Leśnej do dworca PKP Milanówek(30 września 1936 r.).

Do obsługi trasy zakupiono w Wielkiej Brytanii 20 wagonówsilnikowych i 20 doczepnych, które – według niepotwierdzonych legend – miałybyć ponoć wcześniej tramwajami w Odessie bądź w Charkowie, co uniemożliwił puczbolszewicki w 1917 r.

„W +Emilu i detektywach+ Ericha Kastnera przeczytałem,że kursujący w Neustadt tramwaj konny Emil i jego kumple uważali za skandal imarzyli o elektrycznym tramwaju z prawdziwego zdarzenia, takim z pięciomareflektorami z przodu i trzema z tyłu” – powiedział Andrzej Konieczny zOchoty. „Gdy pierwszy raz zobaczyłem te angielskie wagoniki EKDprzejeżdżające obok naszego podwórka – miałem wtedy może sześć lat – pomyślałem,że to jest właśnie to – wymarzony tramwaj Emila z powieści” – wyjaśnił.

W kierunku na zachód od stolicy EKD była praktyczniebezkonkurencyjna aż do 15 grudnia 1937 r., kiedy to z Warszawy Głównej – przezWłochy Pruszków i Milanówek – do Grodziska wyruszył pierwszy elektryczny pociągpodmiejski Polskich Kolei Państwowych.

W trakcie oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 r. dwa wagonykolejki posłużyły do budowy barykady przy Marszałkowskiej. Ruch na całej trasiewznowiono już w listopadzie.

Podczas niemieckiej okupacji kolejka – podobnie jakstołeczne wąskotorówki – spełniała ważną funkcję aprowizacyjną. Łatwiej byłonią przewieźć szmuglowaną żywność, małe pociągi były rzadziej kontrolowane przezNiemców niż należące do PKP.

Jarosław Iwaszkiewicz, mieszkaniec Stawiska, odległego oniespełna kilometr od stacji Podkowa Leśna Zachodnia, tak opisywał w 1963 rokupacyjną „wielką rolę” EKD. „Nie tylko w gronie jejpracowników znaleźli schronienie ludzie wybitni i bardzo zaangażowaniorganizacyjnie, ale w samej kolejce, w każdym jej wagonie, podczas ówczesnychpodróży wywiązywała się solidarność i zespołowość jedyna w świecie, która wewspomnieniu jest czymś zupełnie osobliwym. (…) Wchodząc do wagonu miało sięzawsze wrażenie, że jest się pod bardzo solidną opieką konduktorów ikontrolerów, którzy tylko pozornie zajmują się sprawdzaniem i kontrolowaniembiletów – a właściwie są opiekunami tego małego społeczeństwa, jakie się zakażdym razem w takim wagonie wytwarzało.(…) Owa serdeczność, z jaką odnosilisię do pasażerów, przezorność, z jaką starali się odsunąć wszelkie zagrożenie,przestrogi, jakich udzielali, wraz z punktualnością i +niezawodnością+ rozkładuprzyczyniły się w walnej mierze do tego, że ta podmiejska komunikacja cieszysię bardzo głęboką sympatią warszawiaków” – napisał autor „Panien zWilka”.

Familiarną atmosferę w wagonikach zapamiętała mieszkankaOchoty Wanda Chotomska. Niektóre jej koleżanki regularnie dojeżdżały EKD doszkoły, co dla jednej skończyło ślubem z konduktorem. „Nazywaliśmy jąpotem +konduktorowa wąskotorowa+” – powiedziała przy okazji jubileuszu70-lecia WKD, a widząc zdziwione spojrzenie dziennikarki, wyjaśniła: „Topani nie wie, że jeszcze po wojnie warszawskie tramwaje miały rosyjski, szerszyrozstaw szyn, bo zaczęto je budować za cara, podczas gdy kolejka zbudowana jużpo odzyskaniu niepodległości, miała normalny rozstaw PKP?!”. ReporterkaIwona L. Konieczna przyznała, że nie miała o tym wówczas pojęcia.

Podczas niemieckiej okupacji kolejka dawała schronieniepolskim inteligentom – mundur kolejarski dawał rękojmię osobistegobezpieczeństwa. Pracowali na EKD m.in. zoolog Henryk Sandner, po wojnieprofesor PAN odznaczony medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”,a także aktor Henryk Szletyński – konduktor nr 291. Jeden z jego znajomych,zobaczywszy go na Nowogrodzkiej wychylającego się z wagonu w służbowej czapce,zaskoczony zapytał: „Co pan tu robi?”. „Ukrywam się” –odpowiedział Szletyński. Konduktorem EKD był też bratanek generała WiktoraThomme, obrońcy Modlina, Mścisław Thomme, oficer Armii Krajowej.

Wiesław Michnikowski został skierowany przez niemiecki urządpracy do zakładów naprawczych Elektrycznej Kolejki Dojazdowej w GrodziskuMazowieckim. „Tam pewnego razu dostałem polecenie, żeby zreperowaćpantograf. I jak się tym zajmowałem, kopnął mnie prąd. Zleciałem z wagonika naziemię. Musiałem upaść na głowę, bo po wojnie zostałem aktorem” – napisałw swej autobiografii „Tani drań”.

Po wojnie sama kolejka zadebiutowała w filmie epizodem w”Zakazanych piosenkach” Leonarda Buczkowskiego. Wystąpił w nimkomiczny duet ulicznych śpiewaków z fragmentem okupacyjnego przeboju”Siekiera-motyka”.

Okupacyjne występy artystyczne w wagonach EKD wspomniałam.in. Maria Iwaszkiewicz w swej książce „Z pamięci”. Opisała tamm.in. panią, która wsiadając mówiła, iż będąc bez środków dożycia i mającciężko chorego męża, zmuszona jest prosić o wsparcie. Po czym wykonywała arieoperowe „szkolonym choć nieco już zdartym głosem”. Za którymś razempani ta oznajmiła, iż dzięki ofiarności pasażerów kolejki mąż dostał partięzastrzyków, które bardzo mu pomogły. Podziękowała wtedy – zapamiętała MariaIwaszkiewicz – arią Mimi z trzeciego aktu „Cyganerii” Pucciniego.

Kolejną rolę filmową EKD zagrała w „Pożegnaniach”Wojciecha Jerzego Hasa. Następną w serialu „Dom” Jana Łomnickiego -Basia Lawinówna dotarła kolejką do Tworek, by od osadzonej w szpitalupsychiatrycznym ciotki Łukasza Zbożnego uzyskać wieści o swym ukochanym.

Nieco wcześniej stacja EKD trafiła do wiersza KonstantegoIldefonsa Gałczyńskiego. Nieco później młody Marek Nowakowski zaczął dojeżdżaćupaństwowioną już kolejką – która w 1951 r. zmieniła nazwę na Warszawską KolejDojazdową (WKD) – z Włoch do stolicy, by poznawać jej mroczne tajemnice iniezwykłych ludzi, co później wypełniło jego prozę.

„Truskawki w Milanówku, / Przez chwilę człek niepodejrzewał, /Że to nie Lorelei śpiewa, /Lecz gwiżdże EKaDe…” – opisywałatmosferę panującą w okolicach nawiedzanych przez żółto-niebieskie wagonikiWojciech Młynarski.

Już jako WKD kolejka pojawiła się w wierszach JarosławaMarka Rymkiewicza.

Epizod w „Domu”, zrealizowanym w 1980 r., byłchyba ostatnim publicznym występem angielskich wagoników, wyglądających jak tez marzeń Emila o prawdziwym tramwaju. Dużo wcześniej, bo już w 1972 r., zostałyone wycofane z regularnego ruchu. Zastąpiły je zespoły trakcyjne EN 94wyprodukowane w Pafawagu.

55 lat temu – 8 grudnia 1963 r. – tuż przed północą ostatnirozkładowy pociąg przejechał stołecznymi ulicami Nowogrodzką, Tarczyńską iNiemcewicza. Następnego dnia pierwsza poranna kolejka jadąca z Grodziska ulicąSzczęśliwicką dotarła do wykopu linii średnicowej PKP, by zakończyć bieg nanowej – istniejącej do dziś – stacji Warszawa Śródmieście WKD. Zaczęło sięrugowanie WKD z ulic: w 1966 r. zamknięto miejski odcinek w Grodzisku, 6listopada 1971 r. był ostatnim dniem kursowania kolejki do Włoch, a w 1972 r.wyrzucono ją z ulic Milanówka, likwidując dojazd do dworca PKP. Sylwester 1974r. był ostatnim dniem tramwajowego charakteru WKD – usunięto ją z ciągu ulicSzczęśliwickiej i Drawskiej, przenosząc całą trasę na wydzielone torowisko.

Na wąskich uliczkach Ochoty pozostały sentymentalnewspomnienia.

„Tamtej kolejki nie pamiętam, nie mieszkałem wtedyjeszcze tutaj” – powiedział Michał Cichy, pisarz z Ochoty, który jedno zeswoich opowiadań z książki „Pozwól rzece płynąć” poświęcił WKD naulicach swej dzielnicy. „Zainteresowałem się nią, gdy w jakimś albumiezobaczyłem zdjęcie doskonale znanej mi ze spacerów z moją suczką Myszką ulicySzczęśliwickiej. W tle były te same – wówczas bardzo nowoczesne – bloki codziś, ale jezdnią jechał jakiś tramwaj – dwa dość archaicznie wyglądającewagoniki. Zacząłem szukać zdjęć, informacji i dowiedziałem się, że ulicami wmoim najbliższym sąsiedztwie – Szczęśliwicką i Niemcewicza – przez prawie półwieku jeździła taka trochę magiczna, niebiesko-żółta kolejka, przenosząca ludziz samego środka stolicy do miasta ogrodu w Podkowie Leśnej. Magiczna, bo dziśnawet tramwaje nie zaglądają w takie lokalne uliczki jak Tarczyńska. Magiczniebrzmiała też nazwa spółki, która zbudowała tę kolejkę – +Siła i Światło+. Towszystko działa na wyobraźnię” – wyjaśnił Cichy.

„Kilka lat temu, kiedy na Niemcewicza zmienianonawierzchnię i rozkopano ją aż do przedwojennego bruku, chodziłem sprawdzać,czy nie zostały w nim szyny. Niestety nie… Szkoda trochę, bo takie +martwe+szyny, jak te tramwajowe na Chłodnej, Śniadeckich czy koło Arsenału, sąświadectwem historii. Tu było, tu stało, tu wreszcie jechało…” – dodał.

„Kiedy opublikowałem kilka zdjęć tamtej kolejki na FBodezwał się do mnie jakiś pan z Tarczyńskiej, który napisał, że odprzejeżdżających co kilkanaście minut pociągów trzęsły się wszystkie sprzęty wmieszkaniu – taki był łoskot, cała kamienica drżała; wspomniał też, że kilkujego kolegów przypłaciło życiem +zabawę+ akurat tą kolejką” – powiedziałCichy.

„Zabawy kolejką” pamięta też mieszkająca odpokoleń na Ochocie Iwona L. Konieczna. „Świetnie nadawała się do napadówna pociąg na Dzikim Zachodzie. Wówczas każdy szanujący się wielbiciel KarolaMaya i Wiesława Wernica miał w domu obowiązkowo pióropusz, a nierzadko i jakiśtomahawk. Oczywiście nie taki +prawdziwy+, opisany przez Woroszylskiego w +I tyzostaniesz Indianinem+, ale wystrugany z drewna, oklejony cynfolią od czekoladyi ozdobiony piórkami. Biegaliśmy z chłopakami wzdłuż przejeżdżających dośćwolno wagoników, wymachując „bronią” i wydając wojenne okrzyki, znanez filmów o Winnetou” – opowiadała.

Konieczna pamięta też próbę wykolejenia pociągu przy pomocydrewnianego konika wetkniętego w rowek szyny.

Zabawa była na całej linii – od końca do końca. HistorykŁukasz Nowacki podczas sobotniego spaceru śladami EKD-WKD w GrodziskuMazowieckim opowiadał, że aktywnym uczestnikiem wielkanocnej rezurekcji byłazawsze pierwsza poranna kolejka. Na torze wiodącym Radońską, Sienkiewicza iNiepodległości (dziś 11 Listopada) do dworca PKP dosłownie co kilkanaściemetrów wybuchały pod kołami wagonu petardy przygotowane przez świętującychmłodocianych grodziszczan. Trwającą ponad 30 lat tradycję zakończyła likwidacjaodcinka miejskiego grodziskiej kolejki. Tor w ulicznym bruku przetrwał aż do1989 r.

Niecodzienne spotkanie z tragiczną ofiarą zabaw kolejkąwspomina w swej książce „Moje przygody z duchami i nie tylko…”wydanej w 1993 r. Izabela K. Węgierska, szamanka i egzorcystka, równieżmieszkanka Ochoty. Jej pierwszy klient skarżył się na nękanie przez wyjątkowozłośliwego ducha. Okazał się nim być młodociany chuligan, zepchnięty naSzczęśliwickiej przez kumpli ze stopnia pociągu WKD wprost pod doczepnywagonik. Jeśli wierzyć autorce, udało się jej sprowadzić pokutującą duszę nadobrą drogę zaleceniem, by udała się do kościoła św. Jakuba na pl. Narutowiczai tam słuchała ludzkich modlitw.

„Można oczywiście w to nie wierzyć, faktem jest, żeżadna ofiara WKD dziś na Ochocie nie straszy” – skomentowała opowieśćKonieczna, która Węgierską znała osobiście. „Często siadywała wraz zinnymi dorosłymi sąsiadami na ławeczkach ustawionych wzdłuż Szczęśliwickiej,dziś mam wrażenie, że oni po prostu nas, dzieciaków, pilnowali, by nam takolejka żadnej krzywdy nie zrobiła” – dodała.

Reporterka uważa, że na Ochocie powinien powstać LiterackiSzlak Elektrycznej Kolei Dojazdowej. „Ze wspomnień przyjaciół MironaBiałoszewskiego wiadomo, że kolejka swoim zgrzytaniem nieraz zakłócałaspektakle w Teatrze na Tarczyńskiej odbywające się w jego mieszkaniu wkamienicy pod jedenastym” – wyjaśniła. „Jadąc Tarczyńską w stronęGrodziska celowała wprost w dom, gdzie mieszkał dramatopisarz Janusz Krasiński,potem skręcała w lewo, by za chwilę zatrzymać się na przystanku Grójecka podoknami Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego” – dodała Konieczna.”Później mijała mieszkanie Tadeusza Borowskiego na Kaliskiej. Kawałekdalej na tej samej ulicy tworzył Juliusz Kaden Bandrowski. Zaś w bloku na samymrogu Kaliskiej i Niemcewicza mieszkał reżyser i scenarzysta Andrzej Kondratiuk.Całkiem blisko dawnej trasy EKD mieszkają do dziś Józef Hen i rysownik BohdanButenko. Trochę w bok od linii kolejki, przy Częstochowskiej, pomieszkiwałMarek Hłasko” – przypomniała. „I jak od końca to do końca. Boprzecież Włochy to Marek Nowakowski. Potem Stawisko z Muzeum Iwaszkiewicza i nasamym końcu w Grodzisku nieistniejąca już niestety restauracja Dąbkowskiego,której stałym gościem podczas okupacji był mieszkaniec Milanówka, pisarzStanisław Rembek” – podsumowała ideę literackiego szlaku EKD Konieczna.

Pomysł ten spodobał się Elżbiecie Kubek, urodzonej wMilanówku emerytowanej, wieloletniej archiwistce i dokumentalistce w”Rzeczpospolitej” i Polskim Radiu, która dodała, że przecież AntoniOssendowski spoczywa na cmentarzu w jej rodzinnym mieście. „Podobnie jakpoeta, literat i radiowiec Juliusz Petry, pierwszy dyrektor Polskiego Radia weLwowie, dzięki któremu powstały legendarne dziś audycje +Wesoła lwowska fala+ i+Ta joj+” – przypomniała.

” Zresztą akurat +Fala+ przyniosła mu osobistego pecha,bowiem – rok po objęciu przezeń dyrekcji – we wrześniu 1936 r. nadała satyrycznąaudycję pt. +Wywiad z holenderską krową + akurat podczas pobytu w Polsceholenderskiej księżniczki Juliany, za co Juliusz Petry został zwolniony zestanowiska” – wyjaśniła Elżbieta Kubek. „Ale już 1 stycznia 1937 r.na skutek protestów, kolegów, pracowników Polskiego Radia i radiosłuchaczyPetry został ponownie przyjęty do pracy jako dyrektor rozgłośni wileńskiejPolskiego Radia” – podkreśliła dokumentalistka. „A ponieważ w Wilniezyskał sobie również wielkie uznanie, to pod presją opinii publicznej w 1938 r.wrócił na dawne stanowisko do rozgłośni lwowskiej, gdzie pracował aż dowojny” – dodała.

Po wojnie Juliusz Petry organizował m.in. polską telewizję.”Mieszkał aż do śmierci w 1961 r. w bardzo skromnym domku tuż przy stacjiMilanówek Grudów – do Warszawy do pracy dojeżdżał oczywiście kolejką” -podkreśliła dokumentalistka. Jej zdaniem również ta postać powinna uzupełnićLiteracki Szlak Elektrycznej Kolei Dojazdowej. Bo że taki powinien powstać, niema najmniejszych wątpliwości.

„W tej kolejce naprawdę można było spotkać wielufantastycznych, niezwykłych ludzi – jeździła nią Mira Zimińska Sygietyńska, ijej mąż Tadeusz, twórcy +Mazowsza+, podróżował prof. Kazimierz Michałowski,światowej klasy archeolog, odkrywca fresków z Farras i Jarosław Iwaszkiewicz”- powiedziała Elżbieta Kubek. „A zresztą, co tu dużo gadać, to właśnie wniej poznali się Aleksandra i Jan, moi rodzice” – dodała z uśmiechem.