Fakt: 250 pasażerów o krok od śmierci, LOT: nie było zagrożenia

infoair
03.07.2018 10:09

Podczas marcowegorejsu dreamlinera LOT-u z Cancun do Warszawy „ani przez chwilę nie byłozagrożenia dla pasażerów”; procedury bezpieczeństwa traktujemy z najwyższąstarannością – zapewnił LOT, odnosząc się do wtorkowej publikacji”Faktu” pt. „250 pasażerów o włos od śmierci”.

„23 marca 2018 roku dreamliner PLL LOT startuje zmeksykańskiego Cancun. Po starcie prawy silnik zaczyna wibrować. Decyzja możebyć jedna – lądowanie na najbliższym lotnisku. To port w Miami. Załoga już tamleci, gdy zapada nowa, szokująca decyzja. Nie lądować w Miami, tylko leciećdalej – do Nowego Jorku! To dodatkowe godziny lotu, a tymczasem pojawia sięawaria w drugim silniku!” – czytamy w gazecie.

„Oświadczamy, że informacje dotyczące rejsu LOT-u zCancun wykonywanego 23 marca br. przez Boeinga 787 Dreamliner, które podajedzisiejszy +Fakt+, są nieprawdziwe. Kapitan rejsu LO6506 stwierdził usterkęsilnika, a następnie podjął decyzję o lądowaniu w jednym z portów zapasowych,czyli na Lotnisku JFK w Nowym Jorku. Podczas lotu z Cancun ani przez chwilę niebyło zagrożenia dla pasażerów, gdyż zgodnie z zaleceniami producenta silnikówsamolot B787 Dreamliner może bezpiecznie kontynuować lot na jednym silnikuprzez cztery godziny, a zgodnie z bardziej restrykcyjnymi zasadami ustalonymiwewnętrznie przez LOT przez trzy godziny. W przypadku rejsu LO6506 lot najednym silniku do Nowego Jorku trwał dwie godziny” – podkreśliła spółka woświadczeniu przesłanym we wtorek PAP.

LOT napisał, że „tzw. procedura ETOPS (Extended RangeTwin Operations) pozwala samolotom pasażerskim na operowanie na trasachodległych o określoną ilość czasu od najbliższego lotniska awaryjnego”.”W przypadku Dreamlinerów, producent silników Rolls-Royce dopuszcza napodstawie ETOPS bezpieczny lot na jednym silniku do lotniska odległego o 240minut od momentu wyłączenia silnika. LOT dodatkowo zaostrzył te procedury,skracając ten dopuszczalny maksymalny czas do 180 minut. Podczas rejsu z Cancun23 marca decyzja o wyłączeniu jednego silnika nastąpiła w momencie, kiedydystans między Miami i Nowym Jorkiem był porównywalny, dlatego lądowanie naLotnisku JFK było uzasadnione” – wyjaśniła spółka.

„Z całą stanowczością podkreślamy, że procedurybezpieczeństwa są traktowane przez LOT z najwyższą starannością” – głosioświadczenie.

Wtorkowy „Fakt” napisał, że „dotarł dodokumentów i informacji, które potwierdzają naruszenie zasad bezpieczeństwa ito, jak blisko było tragedii”.

„Półtorej minuty po starcie, prawy silnik samolotuwpada w silne wibracje. Sytuacja się powtarza pół godziny później, potemjeszcze raz. Załoga zwraca się do Centrum Operacyjnego LOT z pytaniem, corobić. Decyzja może być tylko jedna: trzeba lądować w trybie awaryjnym. Samolotjest już u wybrzeży Florydy. Zostaje skierowany na najbliższe lotnisko – doMiami. Jest 22.40 czasu polskiego, 70 minut po starcie” – relacjonujedziennik.

Dalej opisuje, że kłopoty podczas rejsu pogłębiają się.”W prawym silniku mocno spada ciśnienie oleju. Załoga znowu łączy się zWarszawą. Po konsultacji z Centrum Operacyjnym następuje… zmiana decyzji!Zamiast lecieć do niedalekiego Miami, samolot ma zawrócić i polecieć do…Nowego Jorku! Skąd ta decyzja? Nasi informatorzy z PLL LOT nie mająwątpliwości: chodzi o pieniądze. +W Miami należałoby dać pasażeromzakwaterowanie i posiłki i wysłać na Florydę kolejną maszynę, by ich zabrała+ –mówi nasz rozmówca. Pasażerowie musieliby oczekiwać w strefie tranzytowejlotniska, bo… nie posiadali amerykańskich wiz! A na lotniku JFK w Nowym Jorkumogli wsiąść w maszynę gotową do lotu, choć przygotowaną dla innychpasażerów” – czytamy.

Według „Faktu” samolot zawrócił z drogi na Miami.”23 minuty po manewrze, piloci są zmuszeni podjąć decyzję o wyłączeniuprawego silnika. Pół godziny później w jedynym działającym silniku występujepompaż. Silnik się dławi. A do Nowego Jorku jeszcze dwie godziny lotu…Samolot zrzuca paliwo. O 1.44 czasu polskiego w trybie alarmowym ląduje w NowymJorku” – czytamy.

Dziennik powołuje się na rozmowę z doświadczonym pilotem,latającym dreamlinerami, który w rozmowie z „Faktem” miał powiedzieć,że „samolot był o krok od katastrofy” oraz, „że piloci ćwiczą nasymulatorach tak, że +jeżeli po drodze są dostępne lotniska, to najpierw lądujesię na lotnisku ETOPS-owym, a jeśli nie ma takiego, to na pierwszymdostępnym+”. „Po awarii maszyna spędziła dwa tygodnie w Nowym Jorku.Wymieniono w niej oba silniki” – napisał Fakt.

Udziałowcami PLL LOT są: Skarb Państwa (99,856 proc. akcji)oraz TFS Silesia (0,144 proc. akcji).