Katowice: Podwyżek! Tramwaj bez motorniczych nie jeździ
Śląskie tramwaje mogą nie wyjechać na tory. W firmie toczy się bój o podwyżki: 500 zł dla motorniczych i 250 zł dla pracowników administracji. Sierpień ’80, który zasłynął ostatnio ze zorganizowania pierwszego w Polsce strajku w hipermarkecie Tesco w Tychach, tym razem wziął na celownik Tramwaje Śląskie. Związkowcy domagają się w firmie znacznych podwyżek: po ok. 500 zł dla motorniczych i pracowników technicznych oraz po 250 zł dla pracowników administracji. Podwyżki mają wejść w życie do 1 marca. Jeżeli ich nie będzie, związek zapowiada, że jest gotowy do ogłoszenie strajku.
– Nasze żądania nie są wygórowane, bo tramwajarze w Krakowie czy w stolicy zarabiają nawet dwa razy więcej niż na Śląsku. Z powodu żenująco niskich zarobków ludzie uciekają z firmy. Jeżeli nic się nie zmieni, za kilka tygodni tramwaje i tak zostaną w zajezdniach, bo nie będzie miał kto nimi jeździć – przekonuje Bogusław Ziętek, szef Sierpnia ’80.
Faktycznie Tramwaje od dłuższego czasu szukają motorniczych, bo część starszych pracowników przeszła na emerytury, a młodzi wyjechali za granicę albo znaleźli inną pracę. Kryteria nie są wygórowane. Wystarczy ukończony 20. rok życia i zaliczony kurs finansowany przez urzędy pracy. Kandydat ma stuprocentową gwarancję, że po jego ukończeniu zostanie zatrudniony. Aby rozpocząć szkolenie, trzeba przejść testy psychologiczne, ale, co ciekawe, nie trzeba mieć prawa jazdy. Niestety zarobki są marne: motorniczy zarabia ok. 1200 zł na rękę.
– Aby znaleźć chętnych do pracy, nowym ludziom proponuje się lepsze stawki niż starym pracownikom. To chora sytuacja – dodaje Bogusław Ziętek . Janusz Berkowski, prezes Tramwajów Śląskich, mówi, że żądania Sierpnia ’80 są zbyt wygórowane, a związek jest tylko jednym z kilku działających w Tramwajach Śląskich. – Nasz budżet nie pozwala na aż tak wysokie podwyżki. Cały czas jednak negocjujemy. Mam nadzieję, że się dogadamy – mówi prezes Berkowski. Przyznaje, że Tramwajom przydaliby się nowi pracownicy, przede wszystkim motorniczy. – Mamy takie same problemy jak większość firm. Nie tylko nam brakuje rąk do pracy – przekonuje Berkowski.
W maju zeszłego roku Tramwaje Śląskie, po 15 latach batalii, trafiły wreszcie w ręce samorządów. Choć od tamtego czasu minęło dziewięć miesięcy, wciąż nie wiadomo, jaka będzie przyszłość spółki. Formalnym właścicielem Tramwajów Śląskich nadal ma pozostać stworzony przez gminy Komunikacyjny Związek Komunalny GOP. Niewykluczone jednak, że w przyszłości tabor zostanie rozdzielony od torowisk. To ma ułatwić zarządzanie spółką.