Wakacyjny rekord? -420 minut!
No i mamy kolejnego wakacyjnego rekordzistę. Tym razem padło na TLK „Pirat”relacji Kołobrzeg –Bielsko Biała, który zaliczył 420 minut opóźnienia. A to już woła o pomstę do nieba! W cywilizowanym kraju takie spóźnienie nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza w przypadku pociągów pasażerskich. Nawet, jeżeli doszło do zerwania przewodów trakcyjnych i pożaru wagonu. A taka sytuacja miała miejsce w Chodzieży właśnie z udziałem pociągu 'Pirat’. W kolejowym korku utknął też TLK 'Łebsko’, który zaliczył ponad 200 minut spóźnienia. Z uwagi na zerwanie trakcji kolejne pociągi też doznają opóźnień. Przygotowania Grupy PKP do wakacji może i były długie i staranne, ale i tak nic z tego nie wyszło. Innymi słowy wszystko zostało po staremu. Wczoraj pisaliśmy o kłopotach EIC „Jantar”, dziś TLK „Pirat”, co będzie jutro? Opóźnienia zdarzają się i jest to naturalne, bo tam gdzie kursują pociągi awarie miały i mieć miejsce będą. Ale 5-godzinny postój składu osobowego na stacji wydaje się chyba przesadą. W sytuacji awaryjnej lokomotywę można przecież zastąpić inną, jeśli jest taka potrzeba spalinową, zepsuty wagon odczepić a skład skierować na trasę objazdową. Grupa PKP wydaje się podchodzić do tego na tzw. luzie, a efektem są potem nerwy pasażerów. Brak konkurencji na polskich torach, kiepska kondycja techniczna infrastruktury i taboru, opieszałe działania UTK i MIR –to tylko niektóre z przyczyn takiego a nie innego stanu wakacyjnych połączeń kolejowych. Wychodząc z założenia, że pasażer i tak pojedzie, no bo przecież nie ma innego wyboru PKP mogą w pewnym momencie zostać na przysłowiowym lodzie. Czy nie lepiej jest czekać we własnym klimatyzowanym samochodzie przed bramkami na autostradzie niż w nie zawsze przyjemnych wagonach TLK? Coraz więcej osób wychodzi z założenia, że lepiej. Już dziś, według informacji GDDKiA autostradą nad polskie morze podąża dziennie 50 tysięcy samochodów. A jest przecież jeszcze konkurencja w postaci komunikacji autobusowej. PolskiBus.com. Autobusy tego przewoźnika do Gdańska puste nie jeżdżą. Do nadmorskich miejscowości swoje wakacyjne kursy uruchamia co najmniej kilkanaście PKS-ów i na frekwencję narzekać też nie mogą. Co na to PKP? PKP czasem rozdaje wafelki i czeka, aż problem sam się rozwiąże. Najważniejsze to sprawne działanie w sytuacji kryzysowej, w przypadku awarii. A tego w PKP chyba jeszcze nie opanowali. Wakacyjne przygody sezonowych pociągów będziemy tropić dalej. Na razie mamy rekord 420 minut opóźnienia. A to dopiero niecałe dwa tygodnie sezonu urlopowego za nami.