Najbliższa przyszłość krakowskiej komunikacji

infotrans
15.01.2013 15:58
40-metrowe tramwaje i elektryczne autobusy – na łamach „Przewoźnika Krakowskiego”(4 (46) /2012) o planach na najbliższą przyszłość komunikacji miejskiej w Krakowie mówi Julian Pilszczek, prezes MPK SA w Krakowie. Oto pełen zapis tego interesującego wywiadu, który przeprowadził Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK:
Marek Gancarczyk: Za pół roku do Krakowa przyjedzie 74. nowoczesny, niskopodłogowy tramwaj. To wystarczy? Można już przestać myśleć o kolejnych zakupach chociaż na parę lat?
Julian Pilszczek: Na pewno nie. Mamy jeszcze w swoim taborze 58 wagonów E1, 35 potrójnych pociągów 105 N i ponad 20 pociągów złożonych z dwóch wagonów 105 N. To wszystko wymaga wymiany na nowe pojazdy. Tego faktu nie zmienia to, że tramwaje mogą wozić pasażerów nawet 50 lat.
MG: W takim razie co MPK planuje kupić w najbliższej przyszłości?
JP: Mam mówić o planach czy o pobożnych życzeniach?
MG: Interesują mnie konkretne plany.
JP: Mówiąc szczerze, w tej chwili to raczej są nasze pobożne życzenia. Wszystko bowiem zależy od tego, jakie będą możliwości wykorzystania unijnych funduszy. Jeżeli potwierdzą się nasze optymistyczne przypuszczenia, to będziemy w stanie zamówić 36 nowoczesnych tramwajów, które zastąpią wszystkie potrójne składy. Niewykluczone, że dofinansowanie ich zakupu będzie możliwe jeszcze w obecnej perspektywie finansowej, a więc do roku 2015. W takim przypadku jednak nasze zamówienie będzie zależeć nie tylko od możliwości finansowych, ale także od producentów, którzy będą mieć bardzo mało czasu na realizację dostawy.
MG: Nie boi się Pan, że producenci tramwajów mogą to wykorzystać i zbudować tramwaje szybko, ale kosztem jakości?
JP: Na pewno nie ma mowy o jakimkolwiek uleganiu dostawcom co do jakości wagonów. Nigdy nie będzie zgody na to, aby dla Krakowa zostały przygotowane tramwaje, które np. mają przekroczone naciski osi na szynę, co w efekcie przekłada się na niszczenie torowisk. Jeżeli bierzemy pod uwagę rok 2015 jako datę dostarczenia wszystkich 36 tramwajów, to rzeczywiście czasu jest na to bardzo mało. No chyba że będą to wagony podobne do tych, które MPK już eksploatuje. Ale czy przetarg wygra właśnie ich producent? Na to nie ma żadnej gwarancji.
Julian Pilszczek, prezes MPK SA w Krakowie
MG: A może Pan powiedzieć coś więcej o tych tramwajach?
JP: Powinny to być wagony o długości 40-43 metrów. Niewykluczone jednak, że pozostaniemy przy długości 32 metrów.
MG: Nie braknie pieniędzy na takie zakupy?
JP: Oczywiście nawet jeżeli otrzymamy unijne dofinansowanie, to musimy posiadać wkład własny. Na pewno ważne jest to, aby był on jak najmniejszy. Jednocześnie musimy także zabiegać o jak najkorzystniejsze warunki spłaty kredytów w bankach. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że podobna okazja do zakupu takiej liczby nowoczesnego i bardzo drogiego taboru może się już nie powtórzyć. Trzeba więc zrobić wszystko, aby taką szansę wykorzystać. Jeżeli to się nie uda i pieniądze z Unii nie popłyną do Krakowa, to trzeba będzie wrócić do modernizacji wagonów 105N zgodnie z wersją prototypową 405N, która już od kilku miesięcy wozi pasażerów na linii nr 4. Będzie to jednak proces długotrwały i kosztowny.
MG: Wspomniał Pan o zaciąganiu kredytów w bankach na zakup nowych tramwajów. Nie boi się Pan krytyki ze strony niektórych radnych, którzy już teraz zarzucają miejskim spółkom nadmierne zadłużanie się?
JP: Każda firma ma określoną zdolność kredytową. Jeżeli mówimy, że możemy kupić 36 nowych tramwajów, to oznacza to, że takie właśnie są nasze możliwości. Ktoś to przecież dokładnie policzył. Oczywiście zaznaczam, że te nasze możliwości są uzależnione od wysokości dofinansowania z Unii Europejskiej na poziomie minimum 60 proc. Tych radnych, którzy martwią się zadłużeniem spółek chciałbym uspokoić, a jednocześnie zasugerować, aby zajęli się tym, na czym naprawdę się znają.
MG: Teraz niskopodłogowe tramwaje to ponad 40 proc. całego taboru. Kiedy zostanie wycofany ostatni tramwaj z wysoką podłogą?
JP: Obawiam się, że nie stanie się to tak szybko, jak życzyliby sobie tego mieszkańcy Krakowa. Jeżeli nie będzie pomocy unijnych funduszy, to być może ostatni tramwaj z wysoką podłogą zostanie wycofany w Krakowie dopiero w 2050 roku.
MG: Z autobusami tego problemu już nie ma, bo prawie wszystkie mają niską podłogę. To chyba jednak nie oznacza, że MPK nie planuje zakupów nowych pojazdów?
JP: W przypadku autobusów sytuacja jest obecnie nieprzewidywalna. Przede wszystkim ze względu na stan finansów miasta oraz kończącą się w 2014 roku umowę na świadczenie usług przewozowych taborem autobusowym, którą MPK podpisało z Gminą Kraków w 2006 roku. Nie można także zapominać o tym, że wielu miejskich radnych dąży do sprywatyzowania w maksymalnym stopniu trakcji autobusowej. Pomijając jednak te aspekty, to biorąc pod uwagę obecną liczbę obsługiwanych linii, MPK powinno kupować 45 autobusów rocznie, aby utrzymać średni wiek taboru na poziomie 7-8 lat. Tymczasem obecnie jesteśmy w stanie kupić rocznie zaledwie 25 pojazdów. W dodatku zapowiedź władz miasta o oddaniu w ramach przetargu wszystkich linii aglomeracyjnych prywatnemu przewoźnikowi oznacza, że MPK nie będzie potrzebować 114 autobusów. To bardzo dużo. Być może prywatny operator może jeździć taniej od miejskiego przewoźnika, ale najwyżej ta stawka będzie niższa o 2-3 grosze za przejechanie 1 km, (ale może być też wyższa, analizując obecne ceny rynkowe). Jaką w zamian za to pasażerowie otrzymają jakość? Na to pytanie przede wszystkim powinien sobie odpowiedzieć organizator transportu w Krakowie, który ma już doświadczenie w tym zakresie, bo zleca usługę przewozową prywatnej firmie od kilku lat. Mnie kojarzy się to z sytuacją kolei na Śląsku z początku grudnia, kiedy to doszło do kompletnego paraliżu komunikacyjnego. To są właśnie efekty powierzania odpowiedzialności za komunikację niedoświadczonym podmiotom. Jak widać konkurencja nie w każdej dziedzinie jest lekarstwem.
MG: Po tym co usłyszałem rzeczywiście trudno myśleć o inwestowaniu w tabor autobusowy.
JP: Na pytanie o plany zakupów nowych autobusów będzie można konkretnie odpowiedzieć dopiero w lipcu 2014 roku, a więc po zakończeniu wspomnianej już przeze mnie umowy z Gminą Kraków. Wtedy będziemy już wiedzieć, czy miasto powierzy nam usługę przewozową w 100 proc., czy też tylko w części. Nawet wtedy jednak nie będziemy mieli pewności, jakie autobusy kupimy. Wszystko będzie przecież zależało od tego, jaki producent wygra w przetargu. Dodam tylko, że pocieszające jest to, że nie ma już Jelcza. Chociaż nie brakuje firm, które kontynuują produkcję w tej kategorii jakości.
MG: Rozmawiając o autobusach trudno nie wspomnieć o planach Zielonej Góry, która chce cały swój tabor zamienić na autobusy elektryczne. Czy mieszkańcy Krakowa mogą liczyć na to, że będą ich wozić podobne pojazdy?
JP: Chcemy, aby w najbliższej przyszłości w Krakowie pojawiło się 10 autobusów elektrycznych. Mamy nadzieję, że na ich zakup uda nam się uzyskać wsparcie z Unii Europejskiej. Złożyliśmy już nawet taki wniosek do tzw. banku projektów, co oznacza, że mamy szansę uzyskać współfinansowanie z unijnych funduszy w latach 2014-2020. W przypadku zakupu pojazdów elektrycznych konieczne jest także zbudowanie specjalnej infrastruktury, która umożliwi ładowanie baterii autobusów m.in. na pętlach. Nie bez znaczenia jest także cena –autobus elektryczny jest 2-2,5 razy droższy od pojazdów z tradycyjnymi silnikami. W tym wypadku te koszty rekompensuje jednak zmniejszenie źródeł emisji spalin, co na pewno poprawi jakość powietrza w Krakowie.